Amerykańska konstytucja zaczyna się słowami „My, Naród”. Izrael poszedł o krok dalej i przyjął ustawę, którą można opisać jako „teraz, k***a, naród”.
Nie spodobała się polska ustawa o Instytucie Pamięci Narodowej w Izraelu. Nie spodobała się, co prawda, słusznie – bo była po prostu słabą ustawą, powstałą na bazie głupiej koncepcji, jakoby karanie za użycie sformułowanie „polskie obozy śmierci” miało wyprzeć ten kłamliwy zwrot z publicznego dyskursu. Okazuje się jednak, że wywołana przyjęciem tamtej ustawy awantura dyplomatyczna jest z dzisiejszej perspektywy wdrożeniem w życie porzekadła przyganiał kocioł garnkowi. Izraelski parlament przyjął bowiem ustawę, która wydaje się być wręcz… rasistowska.
Ustawa o narodzie – już sama nazwa aktu prawnego budzi niepokój. I słusznie
Deputowani do Knessetu przegłosowali (ledwo, stosunkiem głosów 62-55) kontrowersyjną ustawę o narodzie. Co ważne – ustawa ma charakter konstytucyjny. Na jej mocy Izrael jest „państwem narodu żydowskiego” – mimo, że Żydzi stanowią raptem 75% mieszkańców. Mimo to wyłącznie Żydzi, zgodnie z treścią ustawy, mają prawo do samostanowienia w Izraelu. Językiem urzędowym stał się wyłącznie hebrajski. Ustawa uznaje również, że cała Jerozolima jest wyłączną stolicą Izraela – choć, jak wiadomo, wschodnia część miasta jest okupowana.
W proteście przeciwko ustawie arabscy deputowani do Knessetu podarli ustawę, po czym byli sukcesywnie usuwani z sali plenarnej. Jak mówią: „Izrael nas już tu nie chce”, a przyjęcie ustawy czyni z nich obywateli drugiej kategorii. Benjamin Netanyahu, premier Izraela, podkreśla jednak, że Izrael, choć na wskroś żydowski, to jednak jest państwem wszystkich obywateli.
Trudno jednak się z takim stwierdzeniem zgodzić, patrząc na to, jak bardzo nowa ustawa o narodzie podkreśla żydowskie korzenie państwa i związek Izraela z narodem. Warto zauważyć, że choć polska konstytucja już w preambule odwołuje się do Narodu (pisanego wielką literą), to definiuje go jako zbiór „wszystkich obywateli Rzeczypospolitej”. Ba, w dalszej części tekstu mówi się wręcz o tym, że Polacy są
(…) świadomi potrzeby współpracy ze wszystkimi krajami dla dobra Rodziny Ludzkiej (…)
Tymczasem Izrael właśnie zafundował swoim nieżydowskim obywatelom festiwal ksenofobii, wzorując się na najlepszych tradycjach takich państw jak RPA. Zabawnie zatem brzmi odpowiedź premiera Netanyahu na zarzuty do treści ustawy (a jest ona określana jako rasistowska, jako przejaw apartheidu):
Jak śmiecie tak mówić o jedynej demokracji na Bliskim Wschodzie?
Cóż, jak widać, umacnianie demokracji przybiera różne formy, niemające nic wspólnego z demokracją.