Zwykle nie współczujemy sprawcom czynów nieumyślnych – no chyba że chodzi o Novaka Djokovicia. Jemu współczuje nawet… Andrzej Duda

Zbrodnia i kara Dołącz do dyskusji (443)
Zwykle nie współczujemy sprawcom czynów nieumyślnych – no chyba że chodzi o Novaka Djokovicia. Jemu współczuje nawet… Andrzej Duda

Przecierałem oczy ze zdumienia widząc, jaka fala empatii wobec serbskiego tenisisty przetoczyła się w niedzielny wieczór przez polskie media społecznościowe. Dyskwalifikacja Djokovicia za uderzenie piłką sędzi liniowej – tak mi się wydawało – nie powinna budzić kontrowersji. A jednak. W gronie osób, które uważają że Novak Djoković nic złego nie zrobił jest nawet… prezydent Andrzej Duda.

Dyskwalifikacja Djokovicia

Przypomnijmy – w niedzielę Novak Djoković rozgrywał pojedynek 4. rundy US Open z Pablo Carreną-Bustą. W końcowej części pierwszego seta, przy stanie 5:5, Serb zdenerwował się po nieudanym zagraniu i, chcąc pozbyć się trzymanej w kieszeni piłki, odbił ją rakietą w bok boiska. Tak się złożyło, że pofrunęła ona wprost w kierunku sędzi liniowej i uderzyła ją w głowę. Kobieta przewróciła się i przez moment miała nawet problem ze złapaniem oddechu.

Novak Djoković co prawda szybko podszedł do sędzi i ją przeprosił, ale gdy sędziowie zdecydowali, że to zdarzenie dyskwalifikuje go z US Open, zaczął protestować. Nic to nie dało – Serb odpadł w 4. rundzie, stracił wszystkie rankingowe punkty zdobyte w turnieju i nie dostanie za udział w nim ani grosza. Organizatorzy turnieju, United States Tennis Association, napisali w oświadczeniu że Djoković został zdyskwalifikowany za „celowe niebezpieczne uderzenie piłką w obrębie boiska lub uderzenie piłką z niedbałym zlekceważeniem konsekwencji”.

Sam Djoković po kilku godzinach przyznał sędziom rację. W swoim poście na Instagramie napisał, że przeprasza organizatorów US Open i wszystkich związanych z tą imprezą za swoje zachowanie. „Jest mi ekstremalnie przykro, że spowodowałem u niej (sędzi – przyp. red.) taki stres”, dodał Djoković.

Ale są też tacy, którzy bronią Serba

Ta historia właściwie powinna się na tym skończyć, gdyby nie to, że wielu – również uważanych za opiniotwórczych – komentatorów życia sportowego postanowiło wziąć zachowanie Djokovicia w obronę. „Czytam, że prawo równe dla wszystkich itd. Ale naprawdę za coś takiego wyrzucać z turnieju? Nie kupuję tego. Drakońska kara za totalnie przypadkowe zdarzenie”, napisał szef Weszło.com Krzysztof Stanowski. No tak, zupełnie przypadkowe jest wybijanie na korcie piłek na oślep, przy pełnej świadomości że wokół tenisisty pracuje mnóstwo ludzi. A to przecież nie tylko sędziowie, ale też chociażby osoby odpowiedzialne za podawanie piłek. To, że jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że niektórzy tenisiści w nerwowych chwilach wyżywają się na piłkach, nie oznacza że powinni być rozgrzeszani gdy, wymknie im się to poza kontrolę.

Opinia redaktora Stanowskiego to jednak nic przy opinii prawicowego publicysty, określającego się jako publicysta lewicowy, Rafała Otoki-Frąckiewicza. I nie poświęcałbym mu nawet połowy zdania, gdyby nie to że z jego opinią zgodził się… prezydent Andrzej Duda, „lajkując” jego wpis. A brzmiał on tak:

Ależ ta sędzia musi być geniuszem zła. W ułamku sekundy, gdy widziała że leci w jej stronę piłka, której uderzenie przecież na pewno nic nie boli, obmyśliła plan by upaść teatralnie na ziemię i pogrążyć niespecjalnie lubianego przez opinię publiczną, szczególnie w ostatnim czasie, Serba. Ba, w tym ułamku sekundy przypomniała sobie o szczepionkowym sceptycyzmie Djokovicia, więc dodatkowo zasymulowała problemy z oddychaniem. Jakże diabelski plan.

A tak serio – mam przeczucie że te same osoby, które twierdzą że uderzenie piłką tenisową w głowę nie boli, zwinęłyby się z bólu gdyby dostali między nogi piłeczką ping-pongową.

Czyn nieumyślny budzi współczucie?

Na koniec zajrzyjmy do polskiego kodeksu karnego. A dokładnie do jego artykułu 9, mówiącego o umyślności i nieumyślności czynu.

Czyn zabroniony popełniony jest nieumyślnie, jeżeli sprawca nie mając zamiaru jego popełnienia, popełnia go jednak na skutek niezachowania ostrożności wymaganej w danych okolicznościach, mimo że możliwość popełnienia tego czynu przewidywał albo mógł przewidzieć.

Chyba nie ma żadnych wątpliwości, że zachowanie serbskiego tenisisty spełnia dokładnie takie warunki, jakie opisane są w powyższym przepisie. Oczywiście odpowiedzialności karnej nie poniesie, jedynie zawodową, jaką jest dyskwalifikacja i uszczuplenie i tak pokaźnego majątku tenisisty. A jednak Djoković wzbudził współczucie wśród wielu osób. Ciekawe dlaczego te same osoby w podobny sposób nie współczują na przykład sprawcom wypadków drogowych, którzy przecież „nie chcieli zrobić nic złego, ale akurat się zagapili”?

W cytowanym wyżej wpisie Krzysztof Stanowski pisał o równości wobec prawa. I właśnie taka równość dotknęła Djokovicia. Pozostaje tylko cieszyć się, że tenis pozostaje sportem, w którym nie ma świętych krów. I w którym niesportowe zachowanie wiąże się z surowymi konsekwencjami, a nie jest elementem taktyki. Wiem, niektórzy kibice piłkarscy mogą tego nie zrozumieć.