Teraz Rosja grozi Stanom Zjednoczonym…. odbiciem Alaski

Państwo Zagranica Dołącz do dyskusji
Teraz Rosja grozi Stanom Zjednoczonym…. odbiciem Alaski

Jakie tereny Rosja uznaje za „swoje”? Przyzwyczailiśmy już się do „żądań” wobec Ukrainy, Polski czy Japonii. Teraz jednak w kremlowskiej narracji pojawia się nawet… jeden z amerykańskich stanów. Czy naprawdę Rosja chce odbić Alaskę?

Zanim śmialiśmy się z Rosji, że przegrywa bitwy z ukraińskimi traktorzystami, modne było naśmiewanie się z Rosji za Alaskę. No bo w 1867 r. sprzedano te tereny Stanom Zjednoczonym za bezcen. Rosjanie myśleli, że nie ma tam nic poza niedźwiedziami polarnymi. I jak dostali za Alaskę 7,2 mln dol. to byli przekonani, że ubili doskonały interes.

Gdy Amerykanie „przejęli” teren, szybko się jednak okazało, że są tam właściwie niekończące się złoża surowców. Śmiesznie? Teraz jest jeszcze śmieszniej.

Rosja chce odbić Alaskę? Sugeruje, że to… rosyjskie tereny

Wiaczesław Wołodin, rosyjski deputowany i współpracownik Władimira Putina, „przypomniał” USA, że Alaska była niegdyś częścią Rosji.

„Ameryka powinna zawsze pamiętać o Alasce. Musi pamiętać, że my też mamy coś do odzyskania” – dodał Wołodin.

Czy zatem możliwa jest „operacja specjalna” Rosji na terenie Alaski? Skoro rosyjskie wojska nie są w stanie pokonać Ukrainy czy zdobyć Naddniestrza, to już zupełnym szaleństwem byłby atak na największą potęgę militarną świata. Więc słowa współpracownika Putina powinny nam przekazać coś innego – że wypowiedzi rosyjskich polityków nie trzeba zawsze traktować poważnie. I że straszenie NATO „piekielną wojną” to bardziej właśnie… straszenie, zwłaszcza jeśli nie ma się innych argumentów. My w Warszawie w miarę dobrze to rozumiemy. Ale nasi koledzy z Berlina i Paryża już niestety niekoniecznie.

Swoją drogą, to ciekawe, że Rosja uznaje Alaskę za „swoje ziemie”. Były to bowiem po prostu ziemie przez Rosjan kolonizowane (podobnie zresztą jak np. Syberia). Trudno doszukać się jakichś szerszych związków Alaski z Rosją. Po prostu Rosjanie ją „zajęli”, a potem „sprzedali”. Może więc warto od czasu do czasu przypomnieć, że raz w historii i Polacy zajęli Moskwę. Zgodnie z rosyjską logiką można by więc uznać, że Kreml tak naprawdę… należy się Polakom.