Włamanie na skrzynkę mailową Michała Dworczyka to poważniejszy problem, niż się wydaje na pierwszy rzut oka

Państwo Prywatność i bezpieczeństwo Dołącz do dyskusji (226)
Włamanie na skrzynkę mailową Michała Dworczyka to poważniejszy problem, niż się wydaje na pierwszy rzut oka

Po raz kolejny ktoś włamał się jakiemuś politykowi partii rządzącej na maila. Tym razem padło na szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i jego żonę. Na szczęście żadne tajne informacje nie trafiły w niepowołane ręce. Włamanie na skrzynkę mailową Michała Dworczyka to niestety element większej całości.

Włamanie na skrzynkę mailową Michała Dworczyka to najprawdopodobniej kolejny scenariusz pisany cyrylicą

Od dłuższego czasu możemy zaobserwować czarną serię ataków na przejawy aktywności polityków partii rządzącej w internecie. Hakerzy dobierali się już do kont w portalach społecznościowych, teraz głośnym echem odbiło się włamanie na skrzynkę mailową Michała Dworczyka. Równocześnie opublikowali za pomocą, również zhakowanego, profilu żony ministra na Facebooku alarmujące oświadczenie.

Można było się z niego dowiedzieć, że Dworczyk trzymał na swojej prywatnej skrzynce mailowej dokumenty służbowe, zawierające informacje niejawne. W tym także takie, które mogą zostać wykorzystane „jako dowód rzekomej polskiej ingerencji w sprawy wewnętrzne Białorusi„. Część skradzionych informacji opublikowano w serwisie Telegram, popularnym w rosyjskojęzycznym świecie.

Samo oświadczenie zawierało także link  prowadzący prosto do wykradzionych danych opublikowanych przez hakerów. Takie zachowanie nie brzmi jak coś, co zrobiłaby ofiara ataku hakerskiego. Dodatkową podejrzliwość powinna budzić co najmniej podejrzana polszczyzna, którą posługiwał się autor rzekomego oświadczenia szefa kancelarii premiera.

Na Michała Dworczyka w mediach posypały się gromy. Oczywistym jest w końcu, że ministrowie nie powinni korzystać z prywatnych skrzynek do załatwiania spraw urzędowych. Właśnie dlatego, że ktoś niepowołany mógłby uzyskać łatwiejszy dostęp do mniej lub bardziej niejawnych danych.

Także poprzednie ataki hakerskie na polityków Zjednoczonej Prawicy mogą być czymś więcej, niż tylko sztubackimi wygłupami

Sam Dworczyk potwierdził na Twitterze, że do włamania rzeczywiście doszło. Równocześnie zaprzeczył jakoby był autorem oświadczenia opublikowanego na profilu jego żony, oraz wyciekowi informacji niejawnych lub tajnych. Atak wiąże ze swoją działalnością na rzecz demokratyzacji obszaru dawnego ZSRR. Przypomina również, że przez 11 lat miał zakaz wjazdu na terytorium zarówno Białorusi, jak i Federacji Rosyjskiej.

Nie da się ukryć, że włamanie na skrzynkę mailową Michała Dworczyka zostawia wyraźny rosyjski ślad. Agresywna działalność rosyjskich służb w cyberprzestrzeni nie jest już dzisiaj właściwie niczym zaskakującym, ani specjalnie nowym. Warto przy tym przypomnieć chociażby niedawną próbę dyskredytacji szczepionki Pfizera prowadzoną we Francji i Niemczech. Rosjan oskarżano, niebezpodstawnie, o próbę ingerencji w wybory w Stanach Zjednoczonych w 2016 r.

Z punktu widzenia polskiej polityki wewnętrznej, włamanie na skrzynkę mailową Michała Dworczyka rzuca nowe światło na wcześniejsze tego typu przypadki. Ofiarami hakerów padli między innymi Marek Suski, Joanna Borowiak, czy Marlena Maląg. Włamanie na czyjeś konto na Facebooku, czy cudzego maila, wcale nie musi być czymś trywialnym. Co jeśli wcale nie chodziło o brudną grę polityczną albo głupie, sztubackie żarty?

W tego typu atakach niekoniecznie chodzi wyłącznie o skompromitowanie tego, czy tamtego polityka. Wiadomości wysyłane ze zhakowanych kont bardzo często obrażają jego przeciwników politycznych. Umacnianie podziałów w danych społeczeństwach to znak rozpoznawczy rosyjskich służb. Tamtejszym służbom zależy na tym, żeby Polacy walczyli przede wszystkim z innymi Polakami. W sprawie nagrań z „Sowy i Przyjaciół” również dostrzegano „scenariusz pisany cyrylicą”.

Nasz kraj zaś ma wiele drażliwych tematów w stosunkach z Rosjanami: agresję wobec Ukrainy, gazociąg Nord Stream 2, czy sprawę poradzieckich pomników usuwanych przez nasze władze jako komunistyczne. Obecne relacje z Białorusią można śmiało kreślić jako jeszcze gorsze. Biorąc pod uwagę cały szerszy kontekst sprawy, naśmiewanie się z polityków będących ofiarami ataków hakerskich to działanie sprzeczne z interesem publicznym.