Coraz więcej samorządowców otwarcie mówi, że w swoim mieście nie zorganizują wyborów prezydenckich. Pojawiają się również sugestie, że mogą być problemy z obsadzeniem obwodowych komisji wyborczych. Niektórzy snują domysły, że w razie potrzeby Wojska Obrony Terytorialnej mogą spełnić tą funkcję. Tyle tylko, że raczej nie będzie takiej potrzeby.
Wojska Obrony Terytorialnej uzupełniające komisje wyborcze miałyby być remedium na problemy organizacyjne przy majowych wyborach
Wybory prezydenckie 2020 potencjalnie w trakcie epidemii mogą przysporzyć więcej problemów organizacyjnych, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Przeświadczenie, że nie powinny się odbyć 10 maja jest raczej powszechne. Możemy się jednak spodziewać nie tylko rekordowo niskiej frekwencji.
Doświadczenie z wyborów samorządowych we Francji uczy, że szczególnie narażeni na zarażenie koronawirusem są członkowie obwodowych komisji wyborczych. Strach przed potencjalnie śmiertelną chorobą może sprawić, że wypłacana dieta, czy przynależność partyjna, nie będą już tak atrakcyjnymi zachętami do pełnienia tej funkcji.
Warto zauważyć: kluczowej dla przebiegu wyborów. Jeśli ich zabraknie, to władza będzie musiała zapewnić jakieś zastępstwo. O tym, że Wojska Obrony Terytorialnej mogłyby pełnić taką rolę wspominał chociażby kandydat Konfederacji, Krzysztof Bosak.
Kolejnym problemem są burmistrzowie i prezydenci miast coraz śmielej buntujący się przed samym zamysłem organizacji wyborów w trakcie epidemii koronawirusa. Samorządy mają w całym tym przedsięwzięciu ważną rolę do odegrania. Przede wszystkim w kwestii zapewnienia lokali wyborczych. To także z administracji samorządowej najczęściej rekrutują się urzędnicy wyborczy.
Największym problemem rządzących może być bojkot samorządowców – stąd sugestie wprowadzania komisarzy
Odmowa współpracy ze strony samorządowców oznacza spory problem organizacyjny. Brak członków obwodowych komisji wyborczych byłaby wręcz logistyczną katastrofą. W pierwszym przypadku rządzący przebąkują, że jeśli włodarze gmin się zbuntują, to najwyżej zastąpią ich wyznaczeni komisarze.
Zgodnie z art. 97 ustawy o samorządzie gminnym, premier może na wniosek właściwego ministra zawiesić organy gminy i ustanowić zarząd komisaryczny. Podstawą tak drastycznego kroku jest „nierokujący nadziei na szybką poprawę i przedłużający się brak skuteczności w wykonywaniu zadań publicznych przez organy gminy”.
Niewątpliwie udział w organizacji wyborów jest takim zadaniem zleconym. Można mieć pewną wątpliwość co do „przedłużającego się” aspektu takiego „braku skuteczności”. W takim wypadku komisarz przejmuje wykonywanie zadań i kompetencji organów gminy z dniem powołania. Teoretycznie, odbywa się to w oparciu o aparat i infrastrukturę samorządu.
Wojska Obrony Terytorialnej jako takie nie mogą zostać użyte w celu umożliwienia przeprowadzenia wyborów
Co jednak jeśli zbuntują się także pracownicy gminy? Pobudzającą wyobraźnię możliwością jest wykorzystanie pomocy wojska. Także tutaj przewijają się Wojska Obrony Terytorialnej jako ta siłą, która pomogłaby zorganizować wybory. Kwestia obwodowych komisji wyborczych jest bardziej interesująca. Zakładając, że ich członkowie masowo zaczęliby się wykruszać, to znowu żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej mieliby ich zastąpić.
Wykorzystanie sił zbrojnych w czasie pokoju na terytorium kraju nie jest niemożliwe. Jest jednak czymś nadzwyczajnym. Zadania Wojska Polskiego, w tym także Wojsk Obrony Terytorialnej, reguluje przecież ustawa o powszechnym obowiązku obrony Rzeczypospolitej Polskiej.
Jej art. 3 ust. 2 jak najbardziej dopuszcza pomoc wojska nie tylko przy zwalczaniu klęsk żywiołowych i likwidacji ich skutków, ale także przy realizacji zadań z zakresu zarządzania kryzysowego. W pierwszym wypadku klęska żywiołowa kłóci się z organizacją wyborów – nawet jeśli właściwy stan nadzwyczajny nie został ogłoszony. Byłby to strzał w kolano.
Zadania sił zbrojnych w trakcie kryzysu określa ustawa o zarządzaniu kryzysowym. Jej art. 25 wylicza szczegółowo jakie konkretne rodzaje zadań mogą wykonać wówczas żołnierze i na jakich zasadach. Przepis ten nie przywiduje wykorzystania wojska do przeprowadzania wyborów. A to oznacza, że odpadają tutaj także z Wojska Obrony Terytorialnej.
Kodeks wyborczy daje poszczególnym komitetom szczególną rolę w obsadzaniu obwodowych komisji wyborczych
Zawsze jednak można znaleźć sposób na mniej zinstytucjonalizowane działania. Tylko właściwie po co angażować na przykład Wojska Obrony Terytorialnej do organizacji wyborów, skoro istniejące przepisy zostawiają rządzącym aż nadto prostszych możliwości?
Załóżmy, że problem z samorządami został rozwiązany – niech będzie, że przy pomocy ustanowionych przez premiera komisarzy. Obsadzenie obwodowych komisji wyborczych nie powinno być wielkim wyzwaniem. Obowiązująca w trakcie tegorocznych wyborów prezydenckich uchwała Państwowej Komisji Wyborczej pozwala partii rządzącej właściwie samodzielnie wyznaczyć ich skład jak im pasuje.
Oczywiście, przy spełnieniu pewnych założeń. Prawo zgłaszania kandydatów do obwodowych komisji wyborczej mają pełnomocnicy wyborczy kandydatów. Takiego zgłoszenia należy do dokonać na 30 dni przed terminem wyborów. Na wypadek problemów ze skompletowaniem komisji, uchwała przewiduje rozmaite tryby awaryjne. A co stoi na przeszkodzie by zastosować je w całej Polsce?
Nawet jeśli doszłoby do masowego bojkotu wyborów prezydenckich, rządzący i tak będą w stanie obsadzić obwodowe komisje wyborcze
Pierwszą możliwością jest zgłaszanie się samych wyborców – za pośrednictwem urzędu gminy. O ile pierwszeństwo mają kandydaci zgłoszeni przez komitety, o tyle komisarz wyborczy ma możliwość ich powołania w razie potrzeby uzupełnienia składu komisji. Co do zasady, jeśli nie ma możliwości wyłonienia składu obwodowej komisji wyborczej w składzie i liczebności przewidzianych przez kodeks wyborczy, brakujących członków wybiera się w drodze losowania.
Losowanie przeprowadza urzędnik wyborczy, lub pracownik gminy. Jego uczestników zgłaszają pełnomocnicy wyborczy. Warto zauważyć, że wyboru członków komisji dokonuje się z puli wszystkich zgłoszonych kandydatów. Każdy komitet może zgłosić tylu kandydatów, ilu akurat brakuje. Ewentualny bojkot niemal wszystkich sił politycznych niewiele tutaj zmienia. Jeśli mimo to nie uda się uzupełnić składu komisji, powołuje się ją w składzie nie mniejszym niż pięć osób.
Skąd więc w tym wszystkim Wojska Obrony Terytorialnej? Prawdopodobnie dlatego, że to osoby, które mogłyby zgodzić się zostać członkami obwodowych komisji wyborczych. Nie dlatego, że dostały taki rozkaz – przynajmniej oficjalny – ale przede wszystkim z powodu ich poczucia patriotyzmu i spodziewanej gotowości do ryzykowania życiem za ojczyznę. Tyle tylko, że w skrajnym przypadku aktyw partyjny i sympatycy partii rządzącej w zupełności by wystarczyli.