Po jednym z ostatnich protestów taksówkarzy przez rok nie wsiadłem do żadnej taksówki.
Niezależnie od słuszności ich racji, korkowanie miasta, naprzykrzanie się normalnym, spieszącym do pracy ludziom tylko dlatego, że nie podoba nam się sytuacja rynkowa i ustawodawca, jest niczym więcej, jak wyrazem parszywej mentalności. Wiecie, to jest trochę ten sam mindset sąsiada, który rysuje wam kluczykami nowy samochód na parkingu. Nie chciałem mieć z takimi ludźmi nic wspólnego.
Protest taksówkarzy – październik 2018
Oczywiście później, pewnego razu, kierowca Ubera w nieznanym mi do końca narzeczu, wyjaśnił mi dość brutalnie co robią w Donbasie z ludźmi, którzy spóźniają się gdzieś powyżej 3 minut. Awanturując się całą drogę wiózł mnie na Urysnów przy okazji jadąc przez kawałek trasy pod prąd i… troszkę przeprosiłem się z myTaxi.
Troszkę, bo jak widać zarówno taksówkarze z taksówek, jak i ludzie z ulicy wsadzeni za kierownice z Ubera, to nie zawsze jest standard przewozu, na jaki byśmy liczyli.
Niewątpliwie jednak taksówkarze, szczególnie ci ucywilizowani, mobilnymi aplikacjami, oferują nieporównywalnie wyższy komfort podróży, choć w nieco wyższej cenie.
Jeżeli cena dla kogoś nie gra roli albo po prostu jeszcze nie zna Ubera – już w październiku będzie miał okazję się do niego przekonać. Po pierwsze – tego dnia może być trudno złapać w ogóle jakąś taksówkę. Po drugie – taksówki znowu będą z uporem maniaka blokowały stolicę.
Nawet 1500 samochodów będzie robiło wszystko, żebyście nie dojechali na czas na ważne spotkanie z klientem, żeby wasze dziecko spóźniło się do szkoły. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że będą przepuszczali karetki. Taksówkarze będą domagali się przyspieszenia prac nad nowelizacją ustawy o transporcie drogowym, tak by pozbawieni licencji kierowcy musieli znaleźć (i znajdą) nową lukę w prawie, by Uber dalej jeździł po polskich ulicach.
UBER = HIV?
Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że Uber ma fatalną prasę. Kogo z moich znajomych nie zapytam – mają go już dosyć. Mają dosyć kierowców odrzucających kursy, uciekających na widok policji, gubiących trasę, nierozumiejących języka, coraz bardziej rozklekotanych i rozpadających się samochodów.
Co bardziej świadomi użytkownicy śledzą też gigantyczne afery Ubera w Stanach Zjednoczonych, ze śledzeniem użytkowników włącznie (Greyball), a także mają świadomość faktu, iż Uber nadal jest biznesem nierentownym, a w tym kontekście jego obecność na wielu rynkach można by było rozpatrywać w kontekście dumpingu cenowego.
Niestety, polscy taksówkarza kolejny raz udowadniają, że na wsparcie społeczeństwa po prostu nie zasługują, jawiąc się niczym bohaterowie tego mema: