Wyobraźcie sobie, że czekacie na samolot, a tu przychodzi pan z waszych linii lotniczych i mówi, że trzeba się zrzucić na mechanika. Chociaż brzmi to jak scenariusz niezbyt śmiesznego dowcipu, taka sytuacja spotkała pasażerów linii Pekin-Warszawa.
Pasażerowie linii Pekin-Warszawa mieli – jak to się mówi – ciekawą przygodę w związku ze stanem technicznym samolotu. Na chińskim lotnisku okazało się bowiem, że wycieka płyn z jednej pompy hydraulicznej. Trzeba było ją wymienić. Zanim to się jednak stało, wszyscy musieli przeczekać łącznie dziesięć godzin, usterkę trzeba było wszak namierzyć, sprawdzić dokładnie, co się zepsuło, a później jeszcze ją naprawić. Razem zajęło to dziesięć godzin. I chociaż podróżni czekali (w miarę) cierpliwie, to największym kuriozum okazała się zbiórka na mechanika. Teoretycznie LOT powinien na wszystkich lotniskach mieć osoby, które zajmują się stanem technicznym pojazdów. Jednak teoria teorią, bo w praktyce trzeba było pracującemu człowiekowi zapłacić. Pracownicy LOT-u pod stołem zebrali więc ponad 1300 złotych (drogi ten mechanik). Od pasażerów, rzecz jasna. O sprawie donosi Newsweek.
Zrzutka na samolot
Problem z Dreamlinerem 787, bo to o nim mowa, został zauważony już około ósmej godziny rano czasu lokalnego. Sama naprawa jednak zajęła tyle czasu, że pasażerowie mocno się zniecierpliwili. Po prawdzie przewoźnik zapewnił im zakwaterowanie na ten czas, ale wielu z nich zastanawiało się, czy nie przebukować biletu. Nie dlatego, że musieli tyle czekać, lecz z całkiem oczywistego powodu: nie mieli pewności, czy maszyna jest sprawna na tyle, by wystartować.
LOT tłumaczy się, że naprawa usterki zajęła sporo czasu, bo trzeba było wymienić wadliwą część. Jak jednak relacjonują pasażerowie, przyszedł do nich „pan Krzysztof”, flight manager (lub dyrektor, nie wiedzieli do końca) i zaczął pytać, kto ma przy sobie gotówkę, bo mechanikowi trzeba zapłacić za pracę, a jest problem z przelewaniem z kont LOT-u. Nie wiemy jednak, czy pasażerowie otrzymali zwrot kosztów.
Warto jednak przypomnieć, że kiedy lot opóźniony jest o co najmniej trzy godziny, pasażerowie mogą wnieść o odszkodowanie w wysokości 600 euro. Ci, którzy musieli dorzucić się na zbiórkę, pewnie właśnie tak zrobią. Trochę jednak blamaż dla naszych linii lotniczych.