Znacie taką historię z amerykańskich filmów. Chłopak nie miał nic, zakasał rękawy, pracował ciężko – i w końcu do czegoś doszedł. Z Ryszardem Petru jest trochę inaczej. Miał wszystko, wszystko stracił, ale nie traci nadziei i wciąż nie chce się poddać. W przeciwieństwie do Hollywoodu nie będzie tu happy endu, ale ja tam i tak go podziwiam.
Chyba każdy kiedyś stanął pod podobnym dylematem. Jak naprawdę nie idzie, to próbować dalej, czy jednak odpuścić? Nigdy nie ma łatwej odpowiedzi. Wszyscy pamiętamy, ile razy próbował taki Steve Jobs. Nie inaczej jest w polityce. To wcześniejsze porażki pozwoliły wygrywać takim tuzom polityki jak Donald Tusk czy Jarosław Kaczyński. Ale co jeśli wszystkie znaki na niebie pokazują, że warto już odpuścić? To czy warto zająć się jednak czymś innym, czy jednak lepiej próbować dalej – aż zadziwi się świat?
Ryszard Petru na polityce stracił wszystko. Ale dalej próbuje
Ryszardowi Petru wszystko musi mówić, że polityka to jednak nie jest jego żywioł. Przykłady z ostatnich dni. Najpierw pomylił nazwę swojej partii z… Partią Razem, a potem stworzył nowy akwen, Morze Azorskie. To dla niego nie pierwszyzna, ale nie będziemy się tu na nim wyzłośliwiać. Zresztą, już niebawem Sześciu Króli, to na pewno wtedy coś ciekawego wymyśli. Nie o to chodzi w tym tekście.
Chodzi o to, by się pochylić nieco nad nim z szacunkiem – niezależnie od tego, co się sądzi o jego politycznych inicjatywach. – Z szacunkiem? A czemuż to należy mu się szacunek – ktoś spyta. Spieszę z wyjaśnieniami.
Otóż godny szacunku jest jego upór i niepoddawanie się okolicznościom. Jeszcze nie tak dawno Ryszard Petru miał wszystko – świetne prace, popularność, szacunek środowiska, szczęśliwą rodzinę. Tak, tak – jego CV jest naprawdę imponujące. Był partnerem w bardzo renomowanej firmie doradczej PwC, zajmował eksponowane stanowiska w największych bankach, szefował Towarzystwu Ekonomistów Polskich. Do tego bywał na przeróżnych eventach i forach. Słowem – high life. I wtedy zechciał założyć „lepszą Platformę”. Najpierw nie szło tak źle, a Petru już szykował się do najważniejszych funkcji w państwie. Szybko jednak polityka go przeżarła. Gdy zaczęło się robić w Sejmie naprawdę gorąco, on pojechał na Maderę. Tym jednym ruchem skompromitował i całą opozycję, i zakończył swoje małżeństwo. Resztę historii znamy – wykolegowała go nawet własna partia, uznając, że stanowi dla niej zbyt duży obciach. Nóż w plecy wbiła mu nawet Kamila Gasiuk-Pihowicz, z której uczynił gwiazdę młodej polityki.
Ryszard Petru. Miał być bohaterem, stał się bohaterem memów
Petru wchodził do polityki, myśląc, że będzie bohaterem, który rozbije duopol PO-PiS. Stał się bohaterem, ale miliarda memów. Nie będziemy ich tu przypominać. Znowu – to nie jest tekst, w którym chcemy się wyzłośliwiać.
Dla większości to wszystko było sygnałem, że trzeba z polityki się wycofać – i ratować ze swojego życia co się da. Gdyby Ryszard Petru zrobił to w miarę wcześnie, na pewno znalazłaby się jakaś ciepła posadka i znów Petru mógłby być gwiazdą forów biznesowych. Pewnie jeszcze większą.
Jednak Petru walczy dalej – założył ze swoimi najwierniejszymi druhami partię Razem Teraz, która według sondaży ma dokładnie 0 proc. poparcia. I znów pojawia się codziennie w telewizji na konferencjach. Ludzie to oglądają, bo przecież wiadomo, że w naszym kraju to kanały newsowe dają najwięcej dobrej rozrywki. Poważnie Ryszarda Petru traktuje obecnie już chyba tylko on sam, może też nieliczni członkowie partii Razem Teraz – choć nie stawiałbym tu zbyt dużych pieniędzy.
Widać, że Petru pokochał politykę, choć ona bezustannie pokazuje, że nie ma w niej szans. Czy upór się mu opłaci – i jednak Ryszard Petru gdzieś w tej polityce zajdzie? Pewnie nie – takie happy endy to naprawdę są tylko w hollywoodzkich filmach. Jednak przecież polityka w ostatnich latach zadziwiała nawet najbardziej szalonych scenarzystów. Kto wie, może więc kiedyś Petru jeszcze powie: tak, to było warte tych pieniędzy, tego obciachu, tych wszystkich memów!
Jedno jest pewne – jego upór i twarda skóra naprawdę są godne szacunku. Warto o tym pamiętać, śmiejąc się z memów, których z pewnością Ryszard dostarczy nam jeszcze dziesiątki.