Armii Ludowej czy Lecha Kaczyńskiego, jak to w końcu jest?
Pisałem kiedyś na łamach Bezprawnika, że w normalnym kraju ulica Lecha Kaczyńskiego w Warszawie byłaby bardzo dobrym pomysłem.
Były prezydent miasta, były prezydent kraju, tragiczna śmierć w służbie ojczyźnie (już bez analizy prawdopodobnych przyczyn, bo przecież tego nigdy ze stuprocentową pewnością się nie dowiemy). No i ta paskudna aleja Armii Ludowej, z którą i tak trzeba coś zrobić, bo jakkolwiek to drogie i niepraktyczne, to stąd już tylko krótka droga do ignorowania faktu istnienia ulic Adolfa Hitlera.
Z drugiej strony obóz polityczny Lecha Kaczyńskiego tego zadania nie ujawnia, pamięć o swoim przedstawicielu zamieniając w groteskę, realizując absurdalny projekt „pomnik w każdej gminie”, w wyniku którego Plac Piłsudskiego w Warszawie zaczyna się powoli zamieniać w podłogę pokoju niegrzecznego dziecka, które nie chce posprzątać swoich klocków LEGO, zamiast ważne miejsce danego miasta.
Armii Ludowej czy Lecha Kaczyńskiego?
Jakiś czas temu władze w oparciu o treść tzw. Ustawy dekomunizacyjnej zakomunikowały, że aleja Armii Ludowej to teraz ulica Lecha Kaczyńskiego. Mieszkańcy Warszawy znaleźli się w swoistym impasie, mając nawet trudności z ustaleniem tego jaki jest ich adres. Sprawy nie ułatwiały na przykład internetowe systemy nawigacji, które przyjęły już nowe, zdekomunizowane nazewnictwo. Jednak nie wszyscy byli zwolennikami takiego rozwiązania, w tym spora część mieszkańców Warszawy, którzy nie chcieli mieszkać na ulicy poświęconej prezydentowi, który obecnie jest raczej instrumentem gry politycznej, niż ikoną historyczną.
Naczelny Sąd Administracyjny zdecydował, że prowadzona z inicjatywy wojewody mazowieckiego dekomunizacja ulic została przeprowadzona z naruszeniem prawa i kilka ulic w Warszawie wraca do swojej pierwotnej nazwy. W tym ulica Lecha Kaczyńskiego, którą na powrót należy nazywać aleją Armii Ludowej.
Nadal mamy problem
Ulica Lecha Kaczyńskiego w Warszawie to świetny pomysł. Demokratycznie wybrany, zmarły prezydent kraju i miasta zdecydowanie zasługuje na tego typu upamiętnienie. Wierzę jednak, że gdzieś na Woli czy Ochocie czeka na niego ulica, która nie będzie budzić kontrowersji i na lata będzie przypominać nam o trzecim demokratycznie wybranym prezydencie III RP. To jednak naczelny problem środowiska PiS. Oni nie mają najmniejszego pojęcia o słowach „umiar” czy „dobry smak”. Wybrali sobie jedną z największych arterii komunikacyjnych w mieście, zupełnie nieproporcjonalnie do historycznej roli czy zasług Kaczyńskiego. W rezultacie to, jak i ich masowo stawiane pomniki, cierpią na swoistą inflację wartości. Są bardziej symbolem mizernego politycznego trollingu, a w konsekwencji raczej niszczeniem pamięci o Lechu Kaczyńskim.
A gdyby robić to mądrze, to i byłaby w Warszawie gdzieś przez nikogo niekwestionowana ulica Kaczyńskiego, i pewnie udałoby się rozwiązać ten niesmaczny problem z aleją Armii Ludowej.