Uważam, że to świetny pomysł, by Lech Kaczyński miał swoją ulicę w Warszawie

Państwo Dołącz do dyskusji (168)
Uważam, że to świetny pomysł, by Lech Kaczyński miał swoją ulicę w Warszawie

Prezydent Lech Kaczyński pełnił w polskiej polityce funkcję zbliżoną do Severusa Snape’a z kart powieści Harry Potter – sprawdziłem, od premiery książki minęło 11 lat, można pisać spoilery. Przez lata wielu (prócz Ślizgonów) myślało, że był tym złym, a tymczasem jako jedyny w pojedynkę powstrzymywał Czarnego Pana. 

Dużo kontrowersji wzbudza ulica Lecha Kaczyńskiego w Warszawie, a niektórzy uparcie  nawet nie chcą się jej nazwą posługiwać. W moim przekonaniu nie ma absolutnie nic zdrożnego w tym, by były prezydent został w ten sposób uhonorowany i można to wyjaśnić w zupełnie logiczny, oderwany od sympatii politycznych sposób.

Lech Kaczyński był działaczem opozycyjnym wobec PRL-u

W Polsce w może mniej dosadnych słowach, ale zwykło się przyjmować, że przez blisko 45 lat znajdowaliśmy się pod sowiecką okupacją. A przynajmniej w jej bardzo silnej strefie wpływów. Z tego też względu czynnie sprzeciwiające się PRL-owskiej władzy jednostki po odzyskaniu pełnej niepodległości przez nasz kraj, zwykło się uważać za bohaterów. Nawet jeśli Lech Kaczyński nie miał w tej materii aż takich zasług, jak niektórzy chcieliby mu przypisywać.

Lech Kaczyński był prezydentem Warszawy

W latach 2002-2005 Lech Kaczyński sprawował stanowisko prezydenta miasta stołecznego Warszawy, na które został wybrany przytłaczającą większością głosów. Swoją misję realizował raczej poprawnie, na tyle, na ile jest to możliwe na politycznym stanowisku – miał nawet symboliczne zasługi, np. w postaci otwarcia Muzeum Powstania Warszawskiego, które już na zawsze będą stanowiły jego dziedzictwo.

Lech Kaczyński był prezydentem Polski

Polacy docenili pracę Kaczyńskiego na rzecz Warszawy, decydując się na powierzenie mu odpowiedzialności za cały kraj. Lech Kaczyński został w 2005 roku wybrany na Prezydenta RP, co na stałe zapewniło mu miejsce w polskiej historii. Jako Prezydent RP w Warszawie mieszkał i tutaj też pracował.

Lech Kaczyński zginął tragicznie w służbie ojczyźnie

Lech Kaczyński nie umarł lecąc na wczasy na Teneryfę, tylko wykonując swoje obowiązki na rzecz naszego kraju. Nieszczególnie miał możliwość uchylenia się od tych obowiązków, nawet gdyby wstał rano „z bardzo złym przeczuciem”. Nie – to była tragiczna śmierć we wprawdzie katastrofie, ale w trakcie realizacji ważnej misji dyplomatycznej dla naszego kraju.

Lech Kaczyński zastąpił aleję Armii Ludowej

Tradycją sięgającą tysięcy lat jest stawianie pomników na miejscu wygranej bitwy. Pokłosiem radzieckiej okupacji na terenie Polski są nie tylko pomniki, ale i nazwy różnych ulic. Część osób podnosi słuszny argument, że nie powinniśmy zajmować się takimi drobnostkami i skupiać na naszej przyszłości.  Zwłaszcza, że dekomunizacja – jak niemal wszystko, czego dotknie się obecna władza – przyjmuje dość groteskowe formaty. Tak jak nie do końca potrafię sobie wyobrazić aleję Polskiej Husarii w Moskwie, tak pewnego rodzaju szyderstwem historii jest gloryfikowanie – bo formą czego jest nazwa ulicy – armii odpowiedzialnej za zniewolenie Polski. Gdyby ktoś powiedział, że zmieniamy aleję Armii Ludowej na aleję Trybsona, nadal uważałbym to za całkiem dobry pomysł.

Ulica Lecha Kaczyńskiego i starczy

Z wyżej wskazanych powodów uważam, że to świetny pomysł, by Lech Kaczyński został upamiętniony w Warszawie, ponieważ był z tym miastem związany, a odrzucając na bok spory polityczne – na pewno był też osobą zasłużoną dla ojczyzny. Myślę, że nic się też nie stanie, gdy pewnego dnia będziemy mieli w kilku innych miastach ulice Kwaśniewskiego, Wałęsy, Kaczyńskiego czy nawet Komorowskiego (jakaś blisko lasu, taka raczej działkowa).

Niestety pomimo mojej, mam wrażenie, że dość wyważonej, oceny sytuacji, zaczynam obserwować sytuację do zamieniania Lecha Kaczyńskiego w postać groteskową. Opozycja nie zawsze zachowuje się w porządku, ale to środowisko polityczne zmarłego prezydenta próbuje z niego zrobić postać karykaturalną na kształt Elvisa. Jeśli masz swoją ulicę i pomnik w stolicy to znaczy, że za życia byłeś kimś. Jeśli ludzie boją się z twojego powodu otworzyć lodówkę – agencja reklamowa znowu schrzaniła robotę, źle rozrzucając ulotki.