Są organizacje, które alarmują, że Polska tonie w zoofilii. Skala tego zjawiska jest jednak trudna do zmierzenia, a sam czyn dopiero od niedawna uznawany jest za przestępstwo. Czy w Polsce mieszkają zoofile? Co grozi zatrzymanemu zoofilowi i jaka jest odpowiedzialność karna za zoofilię?
Odpowiedzialność karna za zoofilię nie była oczywista
Zoofilia: temat, który w polskim prawie funkcjonuje niejako na obrzeżach prawnej i społecznej świadomości. Traktowany jako marginalna dewiacja, o nieszkodliwym kolorycie. W statystykach pojawia się dość rzadko, bo też nie dotyczy dużego odłamu społeczeństwa. Jej karnoprawne traktowanie również została stosunkowo niedawno wprowadzona do polskich przepisów. Dopiero nowelizacja ustawy o ochronie zwierząt z 2011 roku wprowadziła definicję zoofilii jako przestępstwa. Jeżeli przyjrzymy się wcześniej funkcjonującym przepisom, szybko da się zauważyć, że do momentu nowelizacji obcowanie płciowe ze zwierzętami, było traktowane jako wykroczenie, występek nieobyczajny. Nawet sięgając dalej, do pierwszych polskich ustaw karnych z dwudziestego wieku, nie znajdziemy informacji o penalizacji danego zachowania. Mało tego na gruncie kodeksu wykroczeń z 1971 roku zoofilia – o ile nie była uprawiana publicznie i nie zagrażała życiu i zdrowiu zwierzęcia – uznawana była za legalną.
Obecnie zoofilię uznaje się za działanie krzywdzące zwierzęta – jest to jedna z form znęcania się nad zwierzętami. Ustawodawca nie zdecydował się na zaliczenie jej do przestępstw seksualnych. Z tego powodu trudno również prowadzić statystyki skazań. Pokrywają się one z innymi przypadkami wyroków za znęcanie się nad zwierzętami. Sama zoofilia jest też trudna do udowodnienia. Do tego typu aktów dochodzi w zaciszu, bez świadków. Stąd też liczba prowadzonych w tej sprawie postępowań jest znikoma i dotyczy dosłownie kilku przypadków na rok.
Jaka jest skala zoofilii w społeczeństwie?
Skala tego zjawiska nie jest duża, dotychczasowe badania pokazują, że tego typu zaburzenia dotyczą niecałych 5 proc. mężczyzna i niecałych 2 proc. kobiet. Ostatni monitoring sądów prowadzony przez fundację Czarna Owca pokazywał, że w polskich sądach tego typu sprawy występowały sporadycznie. Jakiś procent był umarzany jeszcze na etapie postępowań przygotowawczych ze względu na niską szkodliwość lub brak dostatecznych dowodów. Co warto zauważyć, fundacja do aktów przemocy seksualnej wobec zwierząt zaliczyła również sztuczną inseminację wykonywaną w hodowlach. Zwróciła również uwagę na nikłe zainteresowanie tematem wśród przedstawicieli organów sprawiedliwości.
Odpowiedzialność karna za zoofilię
Uregulowanie zoofilii w ustawie o ochronie zwierząt powoduje, że odpowiedzialność jest tożsama z odpowiedzialnością za znęcania się nad zwierzętami. Wyższe kary za znęcanie się nad zwierzętami, które są pokłosiem ostatniej nowelizacji, wprowadziły m.in. górną granicę odpowiedzialności do 5 lat pozbawienia wolności.
Dotychczasowe przypadki, nagłaśniane przez media pokazują, że odpowiedzialność karna za zoofilię nie była wysoka. W 2017 roku rzeszowski sąd skazał mieszkańca Podkarpacia na 8 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata, przepadek psa na rzecz Rzeszowskiego Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt, zakaz posiadania zwierząt przez 10 lat oraz 3,5 tys. zł nawiązki na rzecz wspomnianej organizacji. W 2016 roku góral z Orawy za obcowanie płciowe z kurą otrzymał 10 miesięcy więzienia (w zawieszeniu na dwa lata) i tysiąc złotych grzywny na rzecz Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Rok wcześniej – w 2015 roku mieszkaniec Mazur został skazany na rok i cztery miesiąca więzienia za zgwałcenie cielaka i znęcanie się nad kotem.
Powyższe wyroki są oczywiście jedynie przekrojowym wycinkiem. Nie mniej jednak obrazują dość niski wymiar kary. Ma to jednak podstawy w specyfice przestępstwa. Zoofilia jest niezwykle trudna do udowodnienia. Zwierzę nie może być świadkiem czynów, jakie na nim popełniono. Jeżeli więc organ wymiaru sprawiedliwości nie dysponuje dowodami, takimi jak zdjęcia, nagrania, czy zeznania świadków, zadziała domniemanie niewinności.
Niestety, ale na drugiej szali zdarzają się również przypadki nadgorliwości organizacji monitorujących tego typu działania. To doprowadza do fałszywych oskarżeń i zbyt daleko idących wniosków. I właśnie takie sytuacje pokazują, że pewna ostrożność w prowadzonych sprawach jest w pewnym sensie słuszna.