Według wszelkich badań, rynek e-booków w Polsce i na świecie rozwija się szybko. Z tych samych badań wynika też, że duża część tego rynku to nielegalne kopie. Co jednak oznacza sformułowanie „nielegalne”? Czy po zakupie mamy prawo pożyczać e-booki, sprzedawać je dalej i rozpowszechniać?
Teoretycznie sprawa jest prosta. Kupujemy książkę elektroniczną, czytamy ją, przechowujemy w cyfrowej bibliotece i co jakiś czas odkurzamy. Co jednak, kiedy chcemy wypożyczyć ją innej osobie? To zależy komu i w jaki sposób.
Podstawą do rozpatrywania tej sytuacji jest sformułowanie „dozwolonego użytku osobistego”. Jest ono używane przy sprzedaży książek tradycyjnych, a także – w większości sklepów internetowych – e-booków. Co oznacza to w praktyce? Możliwość przeczytania zakupionej książki, jej wydrukowania i kopiowania do użytku osobistego. Istnieje również zapis pozwalający na udostępnianie ich osobom pozostającym w związku osobistym. Sformułowanie to w praktyce interpretowane jest jako krąg rodziny i znajomych. Możemy zatem legalnie udostępnić czytnik lub inne urządzenie na którym przechowujemy plik jednej z takich osób.
Tu jednak sprawa się komplikuje
Zgodnie z wcześniej określoną wykładnią dopuszczalne jest kopiowanie utworu na użytek osobisty. Co jednak, gdy kopię taką, nie zaś oryginalny plik przekażemy osobie trzeciej, nawet w kręgu rodzinnym i towarzyskim? Tutaj wykładnia przepisów staje się mniej ścisła i przechodzi w krąg interpretacji. Tutaj możemy odnieść się do analogicznych zasad w przypadku kopii utworów muzycznych, gdzie dozwolone jest wykorzystywanie „pojedynczych egzemplarzy”. Zastosowana liczba mnoga pozwala zatem na swobodne powielenie i przekazanie pliku pod warunkiem osobistego stosunku z osobą, której w ten sposób pożyczamy e-booki.
Możemy zatem pożyczać e-booki. Co jednak, gdy chcemy taką książkę sprzedać?
Tutaj ponownie sytuacja jest najprostsza, kiedy sprzedajemy urządzenie wraz z biblioteką tytułów. Wtedy sprawa wyczerpuje wszelkie warunki dozwolonej transakcji. Gorzej jednak w przypadku chęci sprzedaży samego utworu. Wówczas wchodzimy na grząski grunt interpretacji porównawczych. Za podstawę może tu służyć wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE z 24.04.2009 roku. Mówi on wprawdzie o programach komputerowych, jednak kulejące wciąż prawodawstwo ma problem z rozgraniczeniem definicji programu i pliku, możemy zatem uznać, że jest to sytuacja zbliżona. Według sędziów, sprzedaż taka jest dopuszczalna pod warunkiem usunięcia wszelkich posiadanych kopii danego pliku. Oznacza to, że teoretycznie możliwa jest obrona twierdzenia, że używaną książkę elektroniczną możemy sprzedać podobnie jak papierową.
Czy jednak warto?
Na to pytanie odpowiedzcie sobie sami. Niewątpliwie zapóźnienie ustawodawcy względem postępu technologii utrudnia jasne odpowiedzi na takie pytania. Na pewno można jednak jasno stwierdzić, że jeśli regulamin sklepu nie stanowi inaczej, możemy pożyczać e-booki. A jeśli stanowi? Wówczas także można się spierać o zasadę nadrzędności kodeksu cywilnego nad regulaminem. Taka linia argumentacji utrudniona jest jednak przez jasną akceptację regulaminu w momencie rejestracji w sklepie lub dokonania zakupu.
Warto też zaznaczyć, że powyższe zasady nie odnoszą się do sklepu Amazona, który kieruje się wytycznymi prawa Stanów Zjednoczonych. W tym przypadku zapis regulaminu o przypisaniu licencji do danego urządzenia pozostaje w mocy i z wyjątkiem pożyczenia samego urządzenia, nie ma legalnej możliwości udostępnienia ani sprzedaży posiadanych e-booków.