W Sejmie ważą się w tej chwili losy ustawy, która ma uregulować działalność kancelarii odszkodowawczych. Biorąc pod uwagę jej dotychczasowe losy w Parlamencie możemy się spodziewać, że niebawem wejdzie ona w życie. O jej założeniach pisaliśmy już w Bezprawniku. Krytyka poszczególnych zapisów to zaś materiał na osobny artykuł. Czemu jednak działalność kancelarii odszkodowawczych stała się obiektem zainteresowania ustawodawcy? Co powoduje, że przez wiele osób traktowane są z równą przychylnością jak windykatorzy? Postaram się krótko naświetlić temat.
Za kancelariami odszkodowawczymi stoi pewna niewątpliwie szczytna idea. Wszyscy zgodzimy się zapewne, że poszkodowany w wypadku nie zawsze ma siłę, czas i zdrowie dochodzić swoich praw. Dodatkowo nie każdy obywatel prawo zna i potrafi korzystać z przysługujących mu w danej sytuacji możliwości. Dlatego dobrym pomysłem wydaje się oddanie tych kwestii ekspertowi, który zajmie się reprezentowaniem naszych interesów.
Czyli właściwie czym?
Podstawowe zadania kancelarii odszkodowawczej to ustalenie podmiotu zobowiązanego do zapłaty odszkodowania. Następnie w porozumieniu z klientem – a praktyce na podstawie udzielonego przezeń pełnomocnictwa – kancelaria rozpoczyna walkę o odszkodowanie. Na tym etapie formalnie zostają zgłoszone roszczenia. Później następują negocjacje z ubezpieczycielem lub innym podmiotem odpowiedzialnym. Jeśli uda się uzyskać porozumienie sprawa jest prosta. Gorzej, jeśli sprawa trafia na drogę sądową. Wówczas zwyczajowo kancelaria podejmuje się reprezentowania interesów klienta. Z reguły dbają też o postępowania apelacyjne, reklamacje i egzekwowanie wypłaty odszkodowań.
Wszystko pięknie, w czym zatem problem?
Przede wszystkim w tym, że kancelarie pobierają opłaty za swoje usługi. Samo w sobie nie jest to niczym dziwnym, jednak wysokość takiego honorarium często jest przesadna. Druga kwestia, to żerowanie na nieświadomości klienta. Przedstawiciel kancelarii zjawia się z u poszkodowanego z umową, która od razu wskazuje spodziewaną wysokość odszkodowania. Dla osoby załamanej po wypadku – a często nawet utracie bliskiej osoby – to bardzo wygodne. Zwłaszcza, że następnie taka właśnie suma jest jej wypłacana. Niestety, kancelarie nie zawsze – a wręcz nieczęsto – informują, jak jest realnie uzyskana kwota z uwzględnieniem ich prowizji. Średnio jest to między 15 a 25%. Czy to dużo? To już każdy powinien ocenić sam. Jeszcze kilka lat temu prowizje w wysokości 30-50% nie stanowiły wyjątku. A i dzisiaj możemy je spotkać, zwłaszcza w przypadku kancelarii najswobodniej balansujących na krawędzi etyki.
I tu pojawia się drugi zarzut – dotyczący marketingu
Jak wspomniałem – działalność kancelarii odszkodowawczych dotyczy najczęściej osób mocno rozbitych zaistniałym wypadkiem. I wówczas zjawienie się eleganckiego i uśmiechniętego pracownika z gotową umową zdaje się wybawieniem. Tak samo, kiedy w szpitalu (a niekiedy nawet karetce) zobaczymy ulotkę lub plakat reklamujący usługi takiej kancelarii. Niestety rzetelność takiej informacji pozostawia niekiedy wiele do życzenia. Nie twierdzę tutaj, żę wszystkie kancelarie odszkodowawcze prowadzą nieetyczną działalność. Jednak na pewno przed skorzystaniem z ich usług warto zadać kilka podstawowych pytań i nie decydować się na to pod wpływem silnych emocji. Przynajmniej do czasu, kiedy zobaczymy, co przyniosą nowe regulacje tego sektora rynku.