Berlin dyskryminował mężczyzn – i nawet był z tego dumny. Kobiecy bilet na metro, autobusy czy tramwaje kosztował o 21 proc. mniej niż ten męski. – Chcemy, by było jak w Polsce – mówią władze stolicy Niemiec.
Skąd ten pomysł na kobiecy bilet i dlaczego akurat 21 proc.? BVG, czyli berliński operator komunikacji miejskiej, chciał w ten sposób zwrócić uwagę na nierówności w wynagrodzeniach pomiędzy kobietami a mężczyznami. Te za naszą zachodnią granicą wynoszą właśnie dokładnie 21 proc. – oczywiście na korzyść mężczyzn.
I dlatego właśnie 21 proc. mniej kosztował kobiecy bilet. W oryginale – BVG Frauenticket.
Czy jednak Frauenticket wejdzie na stałe do stolicy Niemiec? Nic z tych rzeczy – to była jednorazowa akcja, przeprowadzona 18 marca. Czemu akurat wtedy? BVG wyliczył, że żeby dojść do męskich zarobków, kobiety potrzebują 77 dni. A 18 marca to był właśnie 77. dzień roku.
Kobiecy bilet. „Aby było jak w Polsce”
Polacy często oglądają się na zachodnie kraje uważając, że tam wszystko jest lepsze. W dyskusji o niemal każdej reformie w Polsce musi paść argument „bo na Zachodzie jest…” lub „bo w Niemczech jest…”. Co ciekawe, argumentum ad germanium używają często politycy zdystansowani zarówno do Zachodu, jak i w szczególności do Niemiec.
Oczywiście za naszą zachodnią granicą Polska jako wzór pojawia się rzadko, by nie powiedzieć – ekstremalnie rzadko. Ale w przypadku nierówności w płacach, jak się okazuje, to właśnie my jesteśmy pozytywnym wzorem.
Informując o Frauenticket, BVG zaprezentował nawet specjalną grafikę. Wynika z niej, że w Polsce przepaść pomiędzy zarobkami obu płci należy do najmniejszych i wynosi 7,2 proc. A nawet w znanej z walki o równouprawnienie Szwecji jest to ponad 11 proc. Jeszcze gorzej niż w Niemczech jest natomiast w Estonii – tam różnice w zarobkach wynoszą ponad 25 proc.
To, że to właśnie Polska jest postawiona za pozytywny przykład w Berlinie może więc nieco zaskakiwać. Warto jednak przy okazji zauważyć, że prezeską BVG jest kobieta – i to urodzona w polskim Szczytnie. Swoją drogą, Sigrid Evelyn Nikutta, bo o niej mowa, może być przykładem, że kobieta może zrobić w Niemczech wspaniałą karierę, nie rezygnując z życia rodzinnego. Przed dołączeniem do BVG, zajmowała wcześniej wiele kierowniczych stanowisk w niemieckich kolejach Deutsche Bahn – w tym w polskim oddziale firmy DB Cargo Polska. Jednak znajduje przy tym wszystkim czas na wychowywanie piątki dzieci.
Przy zarobkach rzędu 480 tys. euro rocznie, Nikutta raczej nie jest przykładem tego, jak zaniżone są zarobki kobiet za Odrą. No ale dobrze, że myśli też o innych.