40-letni Amerykanin pozwał swoich rodziców za to, że ci zniszczyli kolekcję jego filmów porno. Mogłoby to się wydawać nawet całkiem zabawne, gdyby nie fakt, że kolekcja była warta prawie 30 tysięcy dolarów. Z kolei jego ojciec z dumą podkreśla, że zrobił to, żeby wybić synowi z głowy różne głupoty.
Wyjątkowego pecha w życiu ma 40-letni Amerykanin, mieszkaniec stanu Indiana. Mężczyzna po rozwodzie postanowił na jakiś czas zamieszkać ponownie z rodzicami. Do swojego rodzinnego domu sprowadził więc wszystkie rzeczy i spędził tam 10 miesięcy, zanim ponownie stanął na nogi. Gdy po tym czasie się wyprowadził do nowego domu, poprosił rodziców o przesłanie swoich rzezy pod nowy adres. Wtedy odkrył, że wśród przesłanych rupieci nie mógł znaleźć swojej kolekcji filmów porno. Sky News podaje, że wśród kolekcji były takie perełki jak Rozbrykany interes czy Duże i niegrzeczne babcie.
Mężczyzna pozwał rodziców za zniszczenie kolekcji filmów porno
Po tym odkryciu nastąpiła intensywna wymiana wiadomości pomiędzy ojcem a synem. Jak łatwo można się domyślać, zarzut syna do ojca był jeden. Ten z pewnością powinien postąpić inaczej ze znalezionymi filmami, a przede wszystkim dać synowi szansę na zabranie ich we własnym zakresie. Natomiast ojciec z dumą podkreślił, że zrobił to z troski o zdrowie psychiczne i emocjonalne swojego dziecka. Podkreślił też, że dokładnie tak samo by postąpił, gdyby w pokoju znalazł przykładowo narkotyki. W wiadomościach przyznał się do zniszczenia dwunastu pudełek z filmami, a także zestawi erotycznych gadżetów. Jak sam stwierdził „zniszczenie tego zajęło im sporo czasu„.
Zdesperowany mężczyzna skierował sprawę na policję. Do zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa dołączył 44 wiadomości e-mail, które zawierały szczegółową listę zniszczonych filmów. Wśród nich miały się znajdować liczne białe kruki z tej niszowej gałęzi kina. Policja jednak nie dopatrzyła się znamion przestępstwa. Mężczyzna postanowił pozwać swoich rodziców na drodze cywilnej. W pozwie przeciwko nim domaga się odszkodowania w wysokości 87 tysięcy dolarów, czyli trzykrotności wartości utraconej kolekcji.
Wychodzi na to, że to jedna z tych spraw, w których nawet wygrana oznacza przegraną.