Jeśli kobieta karmi dziecko piersią, ma prawo do godzinnej przerwy w pracy w ciągu dnia. Ale zdaniem Rzecznika Praw Obywatelskich, te przepisy są niedostosowane do dzisiejszych czasów. Bo prawo do przerwy powinny mieć też matki, które karmią dziecko sztucznym mlekiem. A skoro tak, to czemu przerw nie mogliby mieć… ojcowie?
W tej chwili kobieta, która karmi dziecko piersią, ma prawo do dwóch 30-minutowych przerw – które wliczają się do czasu pracy. Jeśli kobieta karmi więcej niż jedno dziecko, taka przerwa może być nawet 45-minutowa.
Zdaniem Rzecznika Praw Obywatelskich, te przepisy nie są jednak najlepiej dostosowane do dzisiejszych czasów. Bo przecież wiele kobiet karmić piersią nie może. Co z nimi? One prawa do przerw nie mają. Nie mówiąc już o tym, że z przerw korzystać nie mogą matki adoptowanych dzieci. Adam Bodnar apeluje więc do minister rodziny Elżbiety Rafalskiej, by pochylić się nad tą sprawą. Jeśli pomysły RPO przejdą, to być może dokarmiać w pracy będą mogli nawet ojcowie.
Karmienie piersią w pracy. RPO stawia Hiszpanię za przykład
Podobne rozwiązanie funkcjonuje chociażby w Hiszpanii. Tam przerwy w pracy nie są przewidziane tylko dla matek karmiących piersią, a skorzystać z nich mogą też ojcowie dzieci.
Co na to eksperci? Na przykład cytowana przez „Dziennik Gazetę Prawną” dr Dorota Głogosz sugeruje, że może warto pójść hiszpańską drogą. Bo obecne polskie przepisy są przestarzałe. W końcu powstawały w czasach, gdy przy zakładach pracy istniały specjalne żłobki. Opuszczenie stanowiska pracy na pół godziny więc wielkim problemem nie było.
Dzisiaj przyzakładowe żłobki może działają przy biurach niektórych dużych korporacji. Ale umówmy się – niewielu rodziców w skali całego kraju może z nich korzystać. Może więc warto, by prawodawcy podeszli do tematu z większą elastycznością – i pozwolili wychodzić z biura „na karmienie” również ojcom?
Karmienie piersią w pracy. W Polsce wcale nie jest tak źle
Jednocześnie trzeba przyznać, że polskie prawo i tak daje sporo możliwości matkom pod tym względem. W Irlandii na przykład jest specjalna przerwa na karmienie, ale przysługuje tylko do ukończenia sześciu miesięcy przez dziecko. W Wielkiej Brytanii natomiast w ogóle nie ma żadnych przepisów, które przewidywałyby takie przerwy. Niemieckie przepisy są z kolei dość podobne do tych polskich.
Choć jest ważna różnica. Za naszą zachodnią granicą, jeśli pracodawca chce specjalnego zaświadczenia lekarskiego o tym, że kobieta karmi piersią, musi sam sfinansować jego wydanie. I to rozwiązanie Adam Bodnar chętnie przeniósłby na polski grunt.