Przez miesiąc, niemalże od premiery usługi, korzystałem z roweru metropolitalnego Mevo. Czy moja opinia o Mevo spowodowała, że przedłużyłem abonament? Tak, ale całkowicie zgodzę się z tymi, którzy tego nie zrobią, nawet pomimo początkowego entuzjazmu. Jak to możliwe?
Moja opinia o Mevo
O Mevo na pomorzu głośno było niemalże od momentu ogłoszenia, że taki system powstanie. Emocje budził nawet konkurs na nazwę, co tylko potwierdziło fakt, iż w takim regionie, jak Trójmiasto i okolice, ów system jest pożądany. Dla mieszkańców innych aglomeracji, nieznających specyfiki rozwiązań komunikacyjnych Trójmiasta, taki entuzjazm, związany z Mevo, może wydać się dziwny. Już spieszę z tłumaczeniem.
Trójmiasto, jako jedyna w swoim rodzaju aglomeracja, jest dosyć nierównomiernie zaludniona. Pomimo że z Gdynią graniczą tzw. sypialnie, czyli Rumia, za którą jest Reda, a następnie Wejherowo, to chęć mieszkania w ścisłym Trójmieście jest w dalszym ciągu ogromna (i nieracjonalna). Niestety, ceny mieszkań w pobliżu centrów, są oczywiście wysokie, przez co obszar zaludnienia powędrował na obrzeża.
Są to jednak obrzeża, które znajdują się w dużej odległości od „żywej” części trójmiejskich miast. Dojazd z peryferii do kluczowych ośrodków biegnie najczęściej jedynie kilkoma, codziennie zakorkowanymi drogami, a słynna trójmiejska drogowa aorta, czyli obwodnica Trójmiasta, jest wiecznie zakorkowana.
Tak, zgadza się — Trójmiasto ma jedną obwodnicę.
Transport publiczny
Jak wcześniej wspomniałem, okolice Trójmiasta są beznadziejnie skomunikowane. Zacznijmy od transportu kolejowego. Linia Szybkiej Kolei Miejskiej jest tak rozbudowana, jak jeszcze do niedawna warszawskie metro. Oczywiście, biegnie ona przez najbardziej kluczowe lokalizacje, pozwalając na przemieszczanie się pomiędzy miastami, począwszy od Lęborka (kiedyś Słupska), aż po ścisłe centrum Gdańska.
Pomimo że kultowa SKM dojeżdża do najważniejszych miejsc Trójmiasta, praktycznie wszystkich szkół wyższych i centrów miast, to w wypadku mieszkańców peryferii staje się nierzadko nieprzydatna, z racji tego, że do przystanku SKM też trzeba się jakoś dostać. Komunikacja autobusowa wypada nieco lepiej, podobnie jak gdańskie tramwaje, czy gdyńskie trolejbusy. Jednak w dalszym ciągu pominięte są regiony, które w przyszłości stanowić będą dzielnice wybitnie mieszkaniowe.
I tutaj wchodzi Mevo, cały na biało(niebiesko)
Jestem mieszkańcem Rumi — niewielkiego miasta. Stacje Mevo rozłożone są tutaj niezwykle gęsto, przez co z mojego miejsca zamieszkania mam nie więcej niż 5 minut, do aż czterech różnych stacji, podobnie zresztą, jak do stacji SKM i przystanku autobusowego. Pomimo że komunikacja publiczna jest dosyć uboga, to w zasadzie skomplikowana być nie musi, bo bez problemu mogę się dostać do SKM i dojechać do najważniejszych miejsc Trójmiasta.
Dzięki Mevo mam możliwość poruszania się po Rumi w błyskawicznym tempie. Z jednej strony komunikacja miejska w ramach granic Rumi istnieje, ale jeździ zbyt rzadko. Z drugiej strony odległości nie są znaczne, więc poruszanie się Mevo ma duży sens. Reasumując, ja narzekać nie mogę, ale jestem w stanie zrozumieć tych, którzy z Mevo nie będą korzystać.
Jeżeli założeniem Mevo miało być skomunikowanie aglomeracji trójmiejskiej, to misja ta z pewnością nie została i nie zostanie wykonana. Z roweru metropolitalnego skorzystają wszak najbardziej mieszkańcy mniejszych gmin, mających dosyć łatwy, alternatywny dostęp do transportu innego rodzaju, a także osoby, chcące szybko dojechać z jednego miejsca, do drugiego — ale raczej w formie rozrywki.
Mevo, jako ułatwienie, ale jednocześnie fajny bajer? Jak najbardziej. Nie będzie to jednak nigdy liczący się środek transportu, pomagający w skomunikowaniu miejsc, które z ową komunikacją mają ogromny problem. Tym bardziej że liczba rowerów, nawet w docelowej wysokości, będzie z pewnością zbyt mała, a i dróg rowerowych wciąż brakuje.