Dyrektor zamieni się w policjanta. Nowe uprawnienia dałyby mu sporą władzę

Prawo Społeczeństwo Zbrodnia i kara Dołącz do dyskusji (58)
Dyrektor zamieni się w policjanta. Nowe uprawnienia dałyby mu sporą władzę

Dyrektor zamiast policji? Kara od szkolnego pryncypała zamiast wizyty na komendzie? Na taki pomysł dla uczniów wpadł resort sprawiedliwości. Ma to ułatwić pracę organom edukacyjnym i odciążyć sądy rodzinne.

W sprawach edukacji naciska się na to, żeby ucznia dyscyplinowała przede wszystkim szkoła. Zgłoszenie sprawy na policję jest ostatecznością, zwykle porzucaną, bo rodzice błagają dyrektora, że to się więcej nie powtórzy. Zwykle dyrektorzy ustępują w takich przypadkach, ale ciąży na nich wtedy odpowiedzialność za to, że jeśli sytuacja się powtórzy i policję zawiadomi ktoś inny, oni sami poniosą duże szkody, podobnie jak sama szkoła. Nie chodzi tu bowiem o takie drobne wykroczenia jak wychodzenie ze szkoły na przerwach, tylko o pobicia albo drobne kradzieże.

Resort sprawiedliwości chce im sprawę ułatwić. Chce sprawić, że to dyrektor będzie mógł dyscyplinować ucznia, który naruszył prawo. Będzie mógł go upomnieć na piśmie, nakazać prace na rzecz szkoły i tym podobne. Nie musi więc sprawy zgłaszać na policję.

Taki pomysł spotkał się z falą krytyki.

Dyrektor zamiast policji

Zaniepokojona takim pomysłem jest Komenda Główna Policji w Gdańsku. Uważają, że w ten sposób dyrektorzy będą ukrywać przestępstwa, żeby zachować dobre imię szkoły. Te wątpliwości są zrozumiałe, ale należy pamiętać, że dyrektor jest tylko człowiekiem i kiedy uczeń dalece wykracza poza możliwości dyscyplinowania przez szkołę, pryncypał ostatecznie zwróci się do policji. Dobre imię szkoły ucierpi dużo bardziej, jeśli będą zdarzały się tam nieprzerwane pasma przestępstw i wykroczeń.

Do całej sprawy nie jest przekonane Rządowe Centrum Legislacji. Ich zdaniem zastosowanie dyscyplinujących zachowań względem ucznia może być stosowane także w przypadku działań, które noszą znamiona przestępstwa – a to jest, jakby nie było, sprawa dla służb.

Wątpliwości ma również wiceminister spraw wewnętrznych i administracji, który zauważa, że szkoła nie powinna zajmować się rzeczami przeznaczonymi dla innych organów, np. dla sądu rodzinnego.

A może tu chodzi o coś zupełnie innego?

A może pomysł resortu sprawiedliwości to wentyl bezpieczeństwa, żeby móc powiedzieć, że coraz mniej dzieci trafia do pogotowia opiekuńczego, coraz mniej wędruje do poprawczaków, coraz mniej popełnia przestępstwa? Dyrektor zamiast policji – to mogłoby się udać, żeby trochę przydusić przepływ małoletnich do poprawczaków.

Tym niemniej pomysł nie jest taki do końca koszmarny. Zdarzają się sytuacje, w których w szkole dochodzi do drobnego wykroczenia ze strony ucznia straumatyzowanego i zahukanego: ot, pobije się z kimś, kto mu długo dokuczał. Szkoła, rzecz jasna, nie akceptuje takiego sposobu rozwiązywania konfliktów. Ale kara od dyrektora może okazać się lepsza, bo dokładanie takiemu dziecku dodatkowo policji lub sądu rodzinnego to kolejny kamień do jeziorka traumy.

Dyrektor, który nie będzie sobie radził z uczniem niedostosowanym społecznie, z pewnością wezwie wreszcie policję i zawiadomi sąd rodzinny. Tyle tylko, że danie mu większej władzy nad uczniami może w konsekwencji prowadzić do o wiele lepszych skutków.