500 plus to sztandarowy projekt PiS-u, który na pewno w dużej mierze przyczynił się do wygrania przez tę partię poprzednich wyborów parlamentarnych i do utrzymania poparcia wśród społeczeństwa już po rozpoczęciu rządów. PiS doskonale zdaje sobie sprawę, że wszelkie „plusy” spotykają się z ogromnym zainteresowaniem obywateli. Nie powinna więc dziwić narracja Mateusza Morawieckiego o… 700 plus.
Rządzący będą dawać teraz 700 plus? To raczej metafora na siłę
Przyznam szczerze, że na tą samą konstrukcję myślową, co premier, nigdy bym nie wpadła. Mateusz Morawiecki mówi bowiem o 700 plus i chwali się, że Polacy dostaną więcej pieniędzy. Do pewnego stopnia jest to prawda, ale… no właśnie – tylko do pewnego. To całe 700 plus to bowiem kwota, o jaką podniosła się płaca minimalna za rządów PiS-u.
Prawda, że ciężko byłoby wpaść na takie porównanie?
Wynagrodzenie minimalne a 700 plus
Całkiem niedawno pisaliśmy o tym, jakie wynagrodzenie minimalne byłoby najbardziej optymalne zdaniem takiej organizacji jak Federacja Przedsiębiorców Polskich. Później pojawiły się wypowiedzi związkowców, którzy zaoferowali nieco inną kwotę, ale w sumie dość zbliżoną. Ostatecznie rządzący zdecydowali, że będą rekomendować płacę minimalną w 2020 na poziomie 2450 zł brutto. Minimalna stawka godzinowa miałaby wynosić 16 zł.
Jak informuje Kancelaria Premiera na swoim profilu na Twitterze, wynagrodzenie minimalne wzrosłoby tym samym o 8,9 proc. w stosunku do ubiegłego roku. Pojawia się też informacja o tym, że od 2015 r. płaca minimalna wzrosła o 700 zł. Jak widać, dla premiera Morawieckiego to sformułowanie było wciąż zbyt mało atrakcyjne. W związku z tym wrzucił na Twittera krótkie nagranie, w którym mówi właśnie o „700 plus”. Twierdzi, że jego partia nie planowała tego „projektu” ale są bardzo dumni z osiągniętych wyników.
13 pensja dla najmniej zarabiających
Jak się okazuje, „700 plus” to nie jedyne barwne porównanie, jakie padło w nagraniu Mateusza Morawieckiego. Premier, niczym rasowy marketingowiec, postanowił znaleźć także inne porównania. Padło na 13-stkę. Jego zdaniem będzie to w skali roku niczym „13 pensja dla najmniej zarabiających”. Tutaj już trochę trudno rozszyfrować, co premier dokładnie miał na myśli, ale można się domyślać, że chodziło o pomnożenie miesięcznego wzrostu pensji minimalnej w porównaniu do 2018 (200 zł) przez 12 miesięcy. Wtedy faktycznie – pod względem kwoty takie porównanie ma jakikolwiek sens.
Ale tylko pod względem kwoty. Premier zdaje się zapominać, że przecież płaca minimalna rośnie co roku – raz więcej, raz mniej, ale to wszystko jest uwarunkowane w dużej mierze przez czynniki zewnętrzne.
Najwidoczniej to jednak nie przeszkodziło mu w ogłoszeniu kolejnego sukcesu partii rządzącej.