Afera związana z lotami Marszałka Kuchcińskiego wywołuje w mediach wielkie emocje.
We mnie akurat nie wywołuje żadnych, bo to jest dokładnie to, czego się spodziewałem po polskiej klasie politycznej. Ludzie często wyrwani z kółek gospodarzy wiejskich nagle dostają do dyspozycji pieniądze, o których wcześniej tylko czytali w gazetach. I, co gorsza, nie chodzi o ich pensje, tylko znacznie większe środki publiczne.
No więc jeśli nagle chłop znikąd zostaje osadzony jako kierownik średniego szczebla w koncernie naftowym albo spółce zbrojeniowej, dostaje do dyspozycji budżet liczony w milionach, to z doświadczenia wiemy, że trochę jednak odbija. Jeśli rodzice zabierali wam pieniądze dostane na Komunię, to nie będę pudrował rzeczywistości – może po prostu są pazerni. Ale może byli troskliwi i mieli świadomość, że dziecko zrobi sobie krzywdę mając w rękach za dużo gotówki na raz.
Przestrzeń publiczna skupiona w ramach polityków i wokół polityków, to takie dzieci, które nagle dostały zamiast kieszonkowego, fundusz powierniczy swojego wujka.
Marek Kuchciński lata jak Adam Małysz
Marszałek Sejmu spędza w powietrzu zdecydowanie więcej czasu, niż wskazywałaby na to logika. Od kilku dni toczy się intensywne śledztwo medialne i wiele wskazuje na to, że pan Marszałek powinien przynajmniej części tych lotów unikać. Korzystając z procedury zarezerwowanej dla najważniejszych osób w państwie (którą formalnie oczywiście jest) pokrywał niebo smugami, doprowadzając do czerwoności miłośników teorii spiskowych.
Media sugerują wprost: Marszałek Sejmu uprawiał prywatę, latając sobie strasznie drogimi lotami za państwowe pieniądze. Co więcej, próbował też wdrożyć pierwszego państwowego Ubera w Polsce, bo na pokład a to zabrał kogoś z rodziny, a to kolegów z Prawa i Sprawiedliwości.
Nie ma wyjścia, trzeba się podzielić
Polacy nie lubią, kiedy politykom żyje się lepiej od nich. Radosław Sikorski jadł sobie w ramach urzędu ośmiorniczki i w konsekwencji Platforma Obywatelska straciła władzę.
Prawo i Sprawiedliwość jest mądrzejsze, a Polacy rzetelnie oceniają ten pontyfikat słowami, że „też kradną, ale dzielą się z narodem”. Rzecz w tym, że dla pewności, po aferze Marszałka Kuchcińskiego dobrze by było odpalić narodowi kolejną dolę, bo przecież taką umowę społeczną zawarliśmy w 2015 roku.
Dlatego ja osobiście chciałbym zaproponować program „500 plus dla osób, które nigdy nie leciały samolotem”. Jest to – oczywiście – program ekologiczno-demograficzny. Już wyjaśniam założenia.
500 plus dla osób, które nigdy nie leciały samolotem
Jeżeli chcemy utrzymać władzę, musimy w tej sprawie zrobić krok do tyłu. Inaczej media będą nas grillować aż do wyborów. Dlatego też przypominamy wyborcom, że Platforma Obywatelska przez 8 lat zaniedbywała portfele najuboższych rodaków, żeby Sławomir Nowak mógł nosić ładne zegarki. Dlatego dla wielu Polaków samolot kojarzy się z czymś luksusowym i niedostępnym – ofiarą zaniedbań rządu Donalda Tuska stał się tak przyzwoity człowiek, jak Marek Kuchciński.
Dlatego też zapowiadamy program 500 plus dla osób, które nigdy nie leciały samolotem. Jest to – jak zawsze – program przede wszystkim demograficzny. Chodzi o to, by Polacy bali się zabierać swoje dzieci za granicę na wakacje lub – co gorsza – na emigrację. Oczywiście programem objęte będą osoby w każdym wieku, jednak największych korzyści upatruje się w grupie młodzieżowej. Polacy za zaoszczędzone środki będą mogli zrekompensować sobie trudy nielatania, a nawet wybrać się w podróż samochodową np. do Kołobrzegu.
Jednocześnie program „zrobi nam dobrze” w Unii. Szwedzi wstydzą się latać samolotami. My comiesięcznym świadczeniem ograniczymy ten przykry proceder walcząc z wizerunkiem kraju niewrażliwego na pobudki ekologiczne.
Czy program „Samolot 500 plus” jest głupi? Takie rozważania nie mają sensu. Jest to program konieczny.