Polacy nie lubią reklam. Jak wynika z prowadzonych badań, coraz więcej rodaków jest poirytowanych zalewem reklam. Nikogo nie powinno zatem dziwić, że Polska jest jednym z liderów pod względem korzystania z narzędzi typu AdBlock – jak wynika z raportu przywołanego przez Przemka Pająka na łamach Spider’s Web, blisko 35% internautów korzysta z tego rozszerzenia usuwającego reklamy ze stron internetowych.
Niezależnie od oceny, czy to dobrze, czy to źle, jest jeden problem z tego rodzaju rozwiązaniami: są ograniczone do internetu. W realu przed nachalnymi reklamami ucieczki nie ma. Ale to może wkrótce się skończyć – o ile samorządowcom wystarczy odwagi do walki z estetyczną plagą.
Na początku była ustawa
W zeszłym roku Sejm uchwalił ustawę o niebudzącej większych emocji nazwie „o zmianie niektórych ustaw w związku ze wzmocnieniem narzędzi ochrony krajobrazu” (o czym na łamach Bezprawnika pisał Maciek Lewczuk). Jak w uzasadnieniu do projektu wskazywali jego twórcy, jednym z głównych celów nowelizacji miało być danie samorządowcom realnych narzędzi do kształtowania „ładu reklamowego” w obrębie gminy (lub jej części). Nie znaczy to jednak, że samorządy do tej pory były bezbronne wobec zalewu szpetnych reklam: stosownie do treści art. 15 ust. pkt 9 ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym (w brzmieniu obowiązującym do września 2015 r.), w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego gmina mogła określić „zasady i warunki sytuowania obiektów małej architektury, tablic i urządzeń reklamowych oraz ogrodzeń, ich gabaryty, standardy jakościowe oraz rodzaje materiałów budowlanych, z jakich mogą być wykonane„.
Jak to często jednak bywa, praktyka nie szła w parze z teorią. Jak wynika z raportu Polskiej Akademii Nauk sporządzonego na zlecenie Ministerstwa Rozwoju, w 2013 r. ledwie 25% powierzchni kraju było objęte planami zagospodarowania przestrzennego. Długotrwałe i skomplikowane procedury prowadzące do uchwalenia takich planów powodowały, że samorządy nie przywiązywały szczególnej uwagi do kwestii związanych z estetyką różnego rodzaju reklam umieszczanych w przestrzeni publicznej. Dlatego dobrze się stało, że ustawodawca postanowił ułatwić samorządowcom procedury w ten sposób, że kwestie reklam „wyciągnięto” z planów zagospodarowania przestrzennego i ustanowiono nowy typ aktu prawa miejscowego (na potrzeby tego tekstu nazwijmy je „uchwałami reklamowymi”).
Porządek wymaga uchwały
Rada gminy może obecnie
„ustalić w formie uchwały zasady i warunki sytuowania obiektów małej architektury, tablic reklamowych i urządzeń reklamowych oraz ogrodzeń, ich gabaryty, standardy jakościowe oraz rodzaje materiałów budowlanych, z jakich mogą być wykonane”
Uwzględniając charakter okolicy, powyższe zasady mogą być zróżnicowane dla różnych obszarów gminy, a nawet – można zakazać umieszczania reklam (za wyjątkiem szyldów). Kto się nie podporządkuje uchwalonym zasadom, nie tylko będzie musiał dostosować reklamę do wymogów określonych w uchwale reklamowej, ale również nałożona będzie na niego kara pieniężna. Jak bardzo dotkliwa?
Wysokość kar będzie uzależniona od ustanowionej przez radę gminy (na podstawie ustawy o podatkach i opłatach lokalnych) stawek stałych i zmiennych opłat reklamowych. Opłaty te nie mogą być wyższe niż, odpowiednio, 2,50 zł dziennie (część stała) i 0,20 zł dziennie za metr kwadratowy powierzchni tablicy reklamowej (część zmienna). Ale wysokość kary jest wielokrotnością ww. opłat – a dokładnie, czterdziestokrotnością. Aby uzmysłowić, jak bardzo może to być bolesne, to przy założeniu maksymalnych stawek, kara za nielegalnie umieszczoną reklamę może wynosić nawet 100 zł dziennie z tytułu części stałej opłaty oraz 8 zł dziennie za każdy metr kwadratowy reklamy z tytułu części zmiennej.
Ciechanów już potrafi
Pierwsze gminy przyjmują uchwały reklamowe. Rola prymusa przypadła miastu Ciechanów, która przyjęła pionierską uchwałę. Radni określili zasady dotyczące m.in. odległości reklam od ulic, zakazali umieszczenia reklam na mostach i wiaduktach, a także ustalili, że łączna powierzchnia reklam nie może przekroczyć 20% powierzchni elewacji budynku.
A w kolejce ustawiają się kolejne miasta. Gdańsk prowadzi obecnie konsultacje z mieszkańcami oraz instytucjami takimi jak konserwator zabytków, który ma zaowocować projektem uchwały reklamowej. I dobrze, bo dotychczasowa walka z reklamami w tym mieści przypominała partyzantkę – jak inaczej nazwać bowiem wycinanie nielegalnych reklam za pomocą nożyka? Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że dla samorządów uchwały reklamowe staną się narzędziem do porządkowania przestrzeni publicznej, a nie kolejnym, wątpliwym moralnie, źródłem dochodów.
A jeśli będzie miał wątpliwości, czy sam nie naruszasz gminnych przepisów regulujących zasady umieszczania reklam w swojej miejscowości, skonsultuj się z prawnikiem. Na przykład za pomocą adresu kontakt@bezprawnik.pl, pod którym uzyskasz płatną poradę prawną od doświadczonych prawników współpracujących z naszym serwisem.