Rząd podjął decyzję o wprowadzeniu stanu zagrożenia epidemicznego w trosce o zdrowie i życie obywateli. Jest jednak organizacja, która z uporem godnym lepszej sprawy postanowiła lekceważyć zagrożenie. Episkopat ignoruje koronawirusa.
Duże skupiska ludzi to doskonałe miejsca, gdzie może dojść do rozprzestrzenienia się koronawirusa. Dlatego rząd wprowadził zakaz zgromadzeń publicznych, państwowych oraz religijnych powyżej 50 osób. Zamykamy granice, galerie i restauracje. Niestety rządzący boją się zamknąć kościołów, a Episkopat lekceważy ryzyko koronawirusa i nie chce wprowadzić mszy bez wiernych. Dla Episkopatu msza jest ważniejsza od koronawirusa. Tym samym naraża obywateli na utratę zdrowia i życia. Wystarczy wspomnieć dwa przypadki na świecie. Pierwszym to kobieta w Korei Południowej, która uczestniczyła w dwóch nabożeństwach, czym doprowadziła do kilkuset zarażeń. Kolejny przypadek to zarażony koronawirusem ksiądz w Georgetown w USA, który sprawował msze. W wyniku jego posługi kilkaset osób musiało zostać poddanych kwarantannie. Nie znamy na razie jej wyników. A w Polsce zarażony koronawirusem szafarz rozdawał wiernym komunię w Czapurach.
Episkopat przerzuca zwalczanie koronawirusa na biskupów i wiernych
Zgodnie z treścią rozporządzenia Ministra Zdrowia z 13 marca 2020 r. w sprawie ogłoszenia na obszarze Rzeczypospolitej Polskiej stanu zagrożenia epidemicznego ograniczenia w zakresie kultu religijnego polegają na:
konieczności zapewnienia, aby w trakcie sprawowania kultu religijnego na danym terenie lub w danym obiekcie nie znajdowało się łącznie, zarówno wewnątrz i na zewnątrz pomieszczeń, nie więcej niż 50 osób, wliczając w to uczestników i osoby sprawujące kult religijny
Episkopat w swoim komunikacie poprosił biskupów diecezjalnych o to, by wydali decyzję, które ograniczą liczbę wiernych na mszach do 50 osób, stosownie do rozporządzenia ministra zdrowia. Samo to jest już trochę niepokojące, że biskupi muszą wydawać oddzielne decyzje, pomimo obowiązywania na terenie całego kraju zakazu zgromadzeń. Oczywiście padają zapewnienia, że biskupom diecezjalnym rekomenduje się udzielenie dyspensy od uczestnictwa w niedzielnych mszach: osobom w podeszłym wieku, wiernym, którzy mają objawy infekcji, dzieciom i młodzieży szkolnej oraz dorosłym, którzy sprawują nad nimi bezpośrednią opiekę, a także osobom, które czują obawę przed zarażeniem. Ale to nadal tylko rekomendacja. Dodatkowo należy pamiętać, że nie każdy zarażony koronawirusem będzie miał widoczne objawy. Przerzucając odpowiedzialność za bezpieczeństwo na biskupów i wiernych Episkopat umył ręce niczym Piłat po zatwierdzeniu wyroku na Jezusa.
Episkopat nie dostrzega problemów wynikających z koronawirusa
Wprowadzenie większej częstotliwości mszy by spełnić wymóg obecności maksymalnie 50 osób jest złym rozwiązaniem. Zacznijmy od początku. Pierwszym problemem, który widzimy jest jak wyegzekwować, by na terenie kościoła (zewnątrz i wewnątrz) znajdowała się wymagana liczba osób. Czy przed brama będzie ktoś stał i odliczał kolejno osoby? Czy zostanie wprowadzony system biletowy na konkretną godzinę? Co z wiernymi, którzy nie dostali się na wyznaczoną godzinę? Kolejnym problem jest problem dezynfekcji kościołów po każdej mszy. Czy zostanie w ogóle przeprowadzona, kto będzie ją wykonywał? Innym zagadnieniem jest kwestia wytrzymałości kapłanów. Po kilku, kilkunastu mszach dziennie będą skrajnie wyczerpani. Nie da się zapewnić pełnego bezpieczeństwa wiernych w kościołach w czasach zarazy. Modlitwa nie ochroni przed koronawirusem. We Włoszech już jakiś czas temu wprowadzono zakaz mszy. Do tego osoby naruszające zasady kwarantanny i narażające innych na zachorowanie są we Włoszech traktowani jak zabójcy. Mogą trafić do więzienia nawet na 21 lat.
Ale Episkopat boi się koronawirusa w swoim własnym gronie
Pomimo tego, że parafiom sugerowane jest zwiększenie liczby mszy, aby mogły spełnić wymagania maksymalnie 50 osób na mszy, sam Episkopat daleki jest od takich działań. Jak czytamy w komunikacie rzecznika Konferencji Episkopatu Polski z 11 marca:
W związku z zaistniałą sytuacją dotyczącą koronawirusa w Polsce, Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki, przełożył Zebranie Plenarne Episkopatu, które miało się odbyć w dniach 12-13 marca, na późniejszy termin. 12 marca odbędzie się w Warszawie zebranie Rady Stałej KEP
Tymczasem w tym samym dniu odbyła się uroczysta msza w Sanktuarium Opatrzności Bożej, na którą kardynał Nycz zaprosił wiernych w takich słowach:
Drodzy Diecezjanie, zapraszam Was wszystkich do Świątyni Opatrzności Bożej. Zapraszam księży diecezjalnych i zakonnych, osoby życia konsekrowanego, dzieci i młodzież; ruchy katolickie, grupy i wspólnoty parafialne. Spotkajmy się na Eucharystii w najbliższy czwartek o godz. 1730 w naszym Sanktuarium Opatrzności Bożej
Czyli wierni mogą się spotykać w kościołach, ale biskupi już nie mogą się spotkać, bo jeszcze któryś z nich się zarazi i przeniesie wirusa na kolegów.
Episkopat w obliczu koronawirusa działa w białych rękawiczkach
Gdy dojdzie do przypadków zarażeń w kościołach, a te wystąpią raczej prędzej niż później, Episkopat będzie udawał, że zrobił wszystko co mógł. Przekazał podjęcie decyzji o zgromadzeniach do rozwagi przez biskupów diecezjalnych. Ponadto zaapelował do wiernych o stosowanie się do wytycznych ministra zdrowia i służb sanitarnych. Ale to, że ktoś nie będzie przestrzegał zaleceń, to już wyłącznie wina wiernych i proboszczów. Ale to nieprawda. Za każdy przypadek zarażenia się w kościele podczas mszy będzie odpowiadał arcybiskup Gądecki wraz z kolegami, którzy nie chcieli podjąć decyzji o całkowitym zakazie mszy z udziałem innych. Dziwny jest ten upór w trzymaniu się mszy z udziałem wiernych. Tym bardziej, że mniej popularne wyznania w Polsce, tak jak muzułmanie, nie musiały czekać na rozporządzenie ministra zdrowia i już wprowadziły zakaz zbiorowych modlitw. Najwidoczniej ich hierarchowie bardziej troszczą się o swoich wiernych niż Konferencja Episkopatu Polski. Ciekawe jak zareagują, gdy koronawirusem zakazi się pierwszy hierarcha kościelny.
Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by każdy kto uważa, że donos to najwyższa forma odpowiedzialności obywatelskiej, przy okazji najbliższej niedzieli zgłaszał każdą mszę, w której uczestniczy powyżej 50 osób. Może dopiero kary, które ciężko będzie pokryć z tacy nauczą kogoś rozsądku.