Dlaczego Kościół katolicki w Polsce chce wykończyć swoich wiernych? Niezrozumiałe działania Episkopatu Polski

Gorące tematy Społeczeństwo Dołącz do dyskusji (2453)
Dlaczego Kościół katolicki w Polsce chce wykończyć swoich wiernych? Niezrozumiałe działania Episkopatu Polski

Msza jest ważniejsza niż koronawirus. Taki wniosek można wysnuć z wypowiedzi Przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski arcybiskupa Stanisława Gądeckiego, który apeluje o większą liczbę mszy.

Stało się to co zakładano i trochę oczekiwano. Koronawirus przekroczył granice Polski. Liczba zarażonych rośnie z dnia na dzień. Zaraził się nawet generał Jarosław Mika, Dowódca Generalny Sił Zbrojnych. Cały kraj zastanawia się jak skutecznie ograniczyć potencjalne ryzyka nowych zarażeń. Na konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki poinformował, że odwołane zostaną imprezy masowe. Niektóre miasta zamykają szkoły. Uniwersytety odwołują zajęcia. Kurierzy proszą o potwierdzenie, że odbiorca paczki nie podlega kwarantannie. Wydarzenia sportowe, w tym mecze Ekstraklasy odbywają się przy pustych trybunach. W tym miejscu chciałbym pochwalić decyzję Canal+ o odkodowaniu transmisji meczy z naszej ligi. Świetny ruch. Można powiedzieć, że każdy w jakiś sposób próbuje ograniczyć możliwe ryzyko zakażeń. Może lekkim zgrzytem na wizerunku dbania o dobro obywateli jest bezrefleksyjne wpuszczanie narciarzy wracających z Włoch. Wtedy cały na biało wchodzi arcybiskup Gądecki.

Msza pokona koronawirus

Zgodnie z komunikatem Konferencji Episkopatu Polski Kościół Katolicki będzie przestrzegał zaleceń Głównego Inspektora Sanitarnego. W związku z tym, żeby uniknąć tworzenia dużych zgromadzeń apeluje do proboszczów „o zwiększenie – w miarę możliwości – liczby niedzielnych Mszy Świętych w kościołach, aby jednorazowo w liturgiach mogła uczestniczyć liczba wiernych odpowiednia do wytycznych służb sanitarnych. Niestety nie podał w jaki sposób zamierza wyegzekwować maksymalną liczbę wiernych podczas jednego zgromadzenia. Czy ktoś będzie liczył ich przy wejściu, czy powstanie system biletowy?  Przypominamy, że zgodnie z wytycznymi Głównego Inspektora Sanitarnego powinniśmy zachować co najmniej jeden metr odstępu między ludźmi. Utrudnia to rozprzestrzenianie się wirusa. Zwiększenie częstotliwości mszy nie pomoże w walce z wirusem i nie sprawi, że ludzie się od siebie odsuną podczas mszy.

Msza to doskonała okazja, aby koronawirus mógł zaatakować kolejne osoby

W kościołach są również inne źródła potencjalnego zakażenia. Przyjmowanie Eucharystii obarczone jest ryzykiem kontaktu rąk księdza ze śliną wiernych. Oczywiście zmniejszeniem tego ryzyka może być popularne na Zachodzie podawanie komunii na rękę. Niestety ten sposób nie jest zbyt popularny w Polsce. Przy wejściu do kościołów znajdują się misy ze święconą wodą. To również potencjalne źródło zarażenia. Nie trudno wyobrazić sobie sytuację, gdy zarażony koronawirusem kichnie w swoje dłonie, a następnie umoczy rękę w święconej wodzie, by się przeżegnać. A później kolejni wierni mają kontakt z jego śliną i wydzieliną. Dodatkowo w mszach uczestniczy duża grupa osób starszych, które są szczególnie narażone na poważne problemy zdrowotne w przypadku zarażenia się koronawirusem. Dla nich może się to okazać śmiertelne.

Inne kraje uznały, że gdy panuje koronawirus msza może poczekać

W komunikacie czytamy również, że

 tak jak szpitale leczą choroby ciała, tak kościoły służą m.in. leczeniu chorób ducha, dlatego jest niewyobrażalne, abyśmy nie modlili się w naszych kościołach.

Władze kościelne w innych krajach nie miały takiego problemu. Na Słowacji przez najbliższe dwa tygodnie msze nie będą odprawiane w obecności wiernych. Będą za to transmitowane przez radio, telewizje i internet. Własnie trwają prace nad tym jak rozwiązać problem spowiedzi w trakcie epidemii. We Włoszech, gdzie koronawirus zbiera wyjątkowo śmiertelne żniwo wśród osób starszych również całkowicie zakazano mszy. Do 3 kwietnia nie będą tam sprawowane msze, uroczystości religijne, pogrzeby.

Msza to nie jedyne miejsce gdzie koronawirus czuje się dobrze

Warto zwrócić uwagę na kolejną rzecz. Pomimo zakazu organizowania imprez masowych władze kościelne nie odwołały żadnej pielgrzymki do Częstochowy. Nie da się tego logicznie wytłumaczyć. W samym marcu będzie to 12 pielgrzymek. Zgodnie z wykazem umieszczonym na stronie Sanktuarium w Częstochowie są to między innymi pielgrzymki maturzystów z archidiecezji kieleckiej, wrocławskiej, gdańskiej, świdnickiej, kaliskiej, legnickiej. Dodatkowo na Jasnej Górze pojawią się przewodnicy turystyczny, obrońcy życia. Ale nie jest tak, że w Częstochowie Paulini lekceważą wirusa. W ramach walki z nim postanowili modlić się o zaprzestanie rozprzestrzenia się epidemii koronawirusa. Podejrzewamy, że odwołanie pielgrzymek miałoby większą skuteczność niż modlitwa. Msza dla dużej ilości osób podczas pielgrzymki i koronawirus to zbyt niebezpieczne połączenie.

Msza w czasach zarazy

Oczywiście warto wspomnieć, ze komunikat Episkopatu zawiera również dwie istotne kwestie, które można przyjąć pozytywnie. W dalszej części czytamy, że:

  1. Przypominam, że – w obecnej sytuacji – osoby starsze i schorowane mogą pozostać w domach i stąd śledzić transmisje Mszy Świętych, które są w niedziele w środkach społecznego przekazu np. o godz. 7.00 w TVP 1, o godz. 9.00 w Polskim Radiu – Program Pierwszy, o godz. 9.30 w Telewizji Trwam, o 13.00 w TV Polonia oraz lokalne transmisje.
  2. Przypominam, że nie ma wymogu, by podczas Mszy św. przekazywać znak pokoju przez podanie dłoni.

Niestety to nadal za mało. Oczywiście nie można nie doceniać znaczenia modlitwy w takich sytuacjach. Podnosi ona ludzi na duchu, daje nadzieję, czy na wyzdrowienie, czy na życie wieczne. Warto jednak zastanowić się, czy w takich czasach nie zakazać mszy, a skupić się na modlitwie indywidualnej oraz transmisjach w mediach.