Wszystko wskazuje na to, że Jessica Mercedes – oprócz potężnego problemu wizerunkowego – będzie mieć jeszcze jeden problem. UOKiK postanowił sprawdzić działania firmy influencerki. Chodzi o możliwość wprowadzenia w błąd potencjalnych klientów.
Jessica Mercedes wciąż zmaga się z kryzysem Fruit of the Loom
O aferze wokół marki ubraniowej Veclaim pisaliśmy już na łamach Bezprawnika. Rafał Chabasiński już wtedy ostrzegał, że Jessica Mercedes dopuściła się prawdopodobnie nieuczciwej praktyki rynkowej.
Okazało się, że Jessica Mercedes nie szyje swoich ubrań w Polsce – produkty Fruit of the Loom (z Maroka) wykorzystywała jako bazę do ubrań swojej marki. Metki w ubraniach były następnie przeszywane na Veclaim.
Influencerka próbowała wprawdzie tłumaczyć potem całą sytuację, ale można odnieść wrażenie, że tylko pogłębiła cały kryzys. Jak twierdziła w oficjalnym komunikacie,
Moją ambicją jest, by wszystkie kluczowe procesy związane z tworzeniem marki toczyły się w Polsce. To tu wymyślamy, zdobimy, tworzymy kampanie. Tu płacimy podatki. W ostatnich miesiącach zdecydowaliśmy się wprowadzić do marki linię Basic. I przy okazji, faktycznie, na niewielkiej części kolekcji przetestować nowy model współpracy, jakim jest zakupienie do tworzenia naszych finalnych ubrań półproduktów od zagranicznego partnera.
Tym samym influencerka wprost przyznała, że „tworzenie ubrań” jest możliwe dzięki kupowaniu basicowych modeli od zagranicznej marki. Jessica Mercedes twardo przy tym zaznaczyła, że Fruit the Loom „to nie pójście na skróty lub substytut”. Fani jednak nie przyjęli zbyt ciepło tłumaczeń influencerki i wyjaśnień o „tworzeniu linii kreatywnej” z wykorzystaniem ubrań innej marki.
Odbiorców prawdopodobnie najmocniej wzburzyło to, że ze słów Mercedes wynikało wcześniej coś zupełnie innego. Klienci poczuli się oszukani, zwłaszcza, że produkty Veclaim nie należały do najtańszych.
Teraz okazuje się, że do akcji wkracza także UOKiK.
Kara w wysokości nawet 10 proc. obrotów
W programie „Money to się liczy” prezes UOKiK, Tomasz Chróstny, poinformował o tym, że UOKiK przygląda się sprawie influencerki. W kolejnych tygodniach urząd ma podjąć dodatkowe czynności i wtedy zdecydować, czy „jest to materiał na postępowanie”. Jak jednocześnie zaznacza prezes UOKiK, „przedsiębiorca już teraz ponosi daleko idące konsekwencje”. Chodzi oczywiście o utratę zaufania ze strony klientów oraz kryzys wizerunkowy.
Jeśli postępowanie zostanie wszczęte, będzie oczywiście dotyczyć wprowadzania w błąd konsumenta. W najgorszym wypadku influencerce grozi kara finansowa – nawet do 10 proc. rocznych obrotów. Prezes UOKiK podkreśla jednak stanowczo, że cały czas jest za wcześnie na określenie, czy urząd faktycznie otworzy postępowanie.