Mieszkanie dla młodych było programem socjalnym, który w swoich założeniach miał ręce i nogi. Pomagał ludziom na rynku nieruchomości, który stanowi jedno z największych wyzwań dla dzisiejszych 20- i 30-latków.
W Polsce nie mamy pogłownego systemu podatkowego. Czyli choć wszyscy korzystamy z tych samych dróg, sądów, policji, służby zdrowia itd., to nie płacimy takich samych podatków dochodowych. Te uzależnione są od naszych przychodów. Lewica często kłamie mówiąc, że bogaci i biedni płacą takie same podatki. To nieprawda, człowiek zarabiający rocznie 1 milion złotych płaci co najmniej 10 razy większe podatki od człowieka zarabiającego rocznie 100 000 złotych. A bardzo możliwe, że jeszcze większe, bo jest jeszcze przecież kwestia progów podatkowych, większa konsumpcja, wyższy zwrot w VAT itd..
Rozumiem co ustawodawca miał na myśli – jeśli ktoś radzi sobie lepiej, niech się bardziej dokłada. Nie jest to jednak ani trochę sprawiedliwe, a przede wszystkim jest demotywujące. Drugi próg podatkowy dla wielu osób zaczyna się już w okolicy zarobków wynoszących 6000 złotych „na rękę”. Jeśli więc ktoś więcej pracuje, bardziej się stara, próbuje się rozwijać, państwo wysyła mu czytelny sygnał, że za efekty tej pracy dodatkowo go ukarze.
Mieszkanie dla młodych – nie tylko zalety
Program mieszkanie dla młodych nie jest już kontynuowany, choć cieszył się wielkim zainteresowaniem ze strony moich rówieśników.
Świadczenia socjalnie nie zawsze są głupie. Mamy więc szereg świadczeń, które „hodują” obywateli, od urodzenia utrzymując ich w przeświadczeniu, że za sam fakt istnienia należy im się opłata ze strony państwa (500+), mieliśmy krajowe i unijne dotacje na rozpoczęcie własnego biznesu, które zdecydowanie zbyt często sprowadzały się do obkupienia w gadżety Apple, by bezrefleksyjnie ufać ich skuteczności, mamy zasiłki dla bezrobotnych, które słabo pomagają ludziom, którym powinęła się noga, za to stanowią miły zastrzyk gotówki dla tzw. profesjonalnych bezrobotnych, balansujących nierzadko na granicy szarej strefy.
Ale Mieszkanie dla młodych było w mojej ocenie przykładem mądrej i dobrej pomocy socjalnej: trafnie diagnozowało problem społeczny, uzależniało zakres pomocy od posiadania dzieci (funkcja demograficzna i socjalna), był limit ceny z metra kwadratowego, by za pieniądze z programu nie meblowano sobie apartamentów w Złotej 44, a wsparcie uzyskiwano tylko w przypadku pierwszego mieszkania, co pozwalało wykluczyć zamianę MdM w program dla rentierów. Nie wszystkie kwestie przemyślano jednak równie starannie.
Ograniczenie nadpłaty do pierwszych 5 lat służby bankom
Jak każdy program socjalny, tak i ten opierał się na fundamentach myślenia socjalnego: braku wiary w ludzką zdolność do rozwoju i przedsiębiorczość, rozumianą jako nieustanne dążenie do poprawy sytuacji życiowej. Wprowadzono zatem 5-letnie ograniczenie nadpłaty kredytu. W teorii było to oczywiście uargumentowane w słuszny sposób: jeśli ktoś jest w stanie spłacić kredyt mieszkaniowy w 5 lat, to pewnie wsparcia ze strony państwa w ogóle nie potrzebuje.
Rzecz w tym, że są duże różnice pomiędzy sytuacją materialną w chwili brania kredytu, a na przykład 3 lata później, czego program nie chce dostrzegać. Pamiętajmy, że mówimy o programie, który biorą ludzie młodzi, w okolicy trzydziestki, nierzadko na etapie przełomu drogi zawodowej. Mam w swoim otoczeniu co najmniej trzy osoby, które borykają się z problemem nieopłacalności nadpłaty kredytu uzyskanego przy okazji MdM. Dwie historie są standardowe – z niedocenianych aplikantów weszli do etapu cenionych partnerów w międzynarodowych korporacjach. Ale również trzeci kolega, choć z uśmiechem na ustach pracuje we własnym biznesie po 20 godzin dziennie, uczynił ogromny postęp finansowy w ostatnich latach.
Mieszkanie dla młodych – nadpłata paraliżuje szybką spłatę kredytu
Kredytów w swoich bankach nie mogą jednak nadpłacić, ponieważ to wiązałoby się z koniecznością zwrotu przynajmniej części środków otrzymanych w ramach programu. Kiedy kalkulują – opłacalność wychodzi albo na zero, albo wręcz szybkie nadpłacenie dużej kwoty pieniędzy byłoby dla nich mniej opłacalne, ponieważ zwrot byłby wyższy od ewentualnych odsetek.
To pewnie mniejsza część problemów związanych z generalnie dobrym programem mieszkaniowym, jednak znów pokazuje jak bardzo ten nasz lokalny socjalizm bywa nieudolny. Choć MdM jest generalnie jednym z bardziej doszlifowanych programów, a na przestrzeni lat przechodził sporą ewolucję, to wciąż nie udało mu się ustrzec wad. W konsekwencji nawet Mieszkanie dla Młodych zakłada, że człowiek nie będzie się rozwijał, a jeśli się rozwinie, to powinien zrzec się korzyści, zapłacić za to karę. Trochę jak z tym podatkiem dochodowym na poziomie 32 proc., bo ktoś dostał awans na wyższe stanowisko lub bierze nadgodziny.
Nagle beneficjentami programu stają się banki, których interes z punktu widzenia programów socjalnych powinien być chyba najmniej istotny.
A przecież wystarczyłoby – nawet jeśli taki limit nadpłaty chcieliśmy wprowadzić – przypomnieć sobie koncepcję przyjaznego państwa, gdzie urzędnik na bazie deklaracji PIT w sposób indywidualny analizuje zmianę sytuacji, gratuluje obywatelowi, że radzi sobie coraz lepiej, tutaj pieczątka i niech spłaca od razu ten przeklęty kredyt. Takich historii nie ma wiele? To bardzo dobrze, urzędnik będzie miał mniej pracy.