Czy Mateusz Morawiecki nie zna prawa zamówień publicznych? A może zna je doskonale, ale celowo wprowadza opinię publiczną w błąd? Innego rozwiązania nie widzę, bo jak inaczej rozumieć jego wtorkowe wystąpienie? Szef rządu, krytykując Rafała Trzaskowskiego, wypominał mu że metro w stolicy budują Włosi i Turcy, a tramwaje budują Koreańczycy. Problem w tym, że to wykonawcy wyłonieni w procedurze przetargowej, która nie przewiduje wykluczenia podmiotów zagranicznych.
Morawiecki nie zna prawa zamówień publicznych?
To już, można powiedzieć, stary kampanijny numer. Politycy Prawa i Sprawiedliwości od dawna próbują przekonać Polaków, że Rafał Trzaskowski jest politykiem nie patrzącym na interesy swojego kraju, tylko na interesy zagranicy. Mateusz Morawiecki odwiedzając we wtorek Chodzież postanowił zagrać na tej nucie w swoim przemówieniu. I tako rzekł:
Wiecie jak to jest w Warszawie? Prąd dostarczają Niemcy, ciepło dostarczają Francuzi, ostatnio wyszło na jaw, że przewozy komunikacją miejską obsługują również częściowo Niemcy. Tramwaje budują Koreańczycy, metro budują Włosi i Turcy. Myślicie że może na przykład wypożyczalnie rowerów są polskie? Nie, wypożyczalnie rowerów też są niemieckie. Tak ma wyglądać Polska, panie Rafale?
Ze słów premiera Morawieckiego wynika, że Rafał Trzaskowski, rządząc Warszawą, biorąc się za metody ustawiania przetargów, świadomie wybiera zagraniczne firmy by zarabiały na publicznych zleceniach. Panie premierze, jeśli tak jest, to Rafał Trzaskowski w sposób ekstremalny łamie prawo zamówień publicznych. Ale doskonale pan wie, że tak nie jest. To pan, panie premierze, tego prawa albo nie zna, albo wprowadza ludzi w błąd.
Co mówi prawo zamówień publicznych?
Weźmy jako przykład budowane w Korei Południowej tramwaje. Przetarg w tej sprawie został rozstrzygnięty na początku 2019 roku. Hyundai ma wyprodukować i dostarczyć do Warszawy 213 tramwajów. Zrobi to za ponad 1,8 miliarda złotych. Koreańska firma wygrała przetarg między innymi z polską Pesą, która proponowała kwotę o pół miliarda wyższą. Pesa odwoływała się od decyzji warszawskiego ratusza, ale Krajowa Izba Odwoławcza owo odwołanie odrzuciła.
Zacznijmy od oczywistości – polskie prawo zamówień publicznych nie przewiduje możliwości ogłoszenia przetargu, do którego zgłaszać się mogą tylko polskie firmy. Na taki zapis nigdy nie zgodziłaby się Unia Europejska, której członkiem jesteśmy. Artykuł 89 prawa zamówień publicznych pozwala na odrzucenie oferty, ale tylko w określonych przypadkach, takich jak niezgodność z ustawą, czyn nieuczciwej konkurencji, błędy w obliczeniu ceny itp. Odrzucane są też oferty rażąco niskie (na przykład najniższą ofertą w przetargu na przekop Mierzei Wiślanej była… złotówka, którą zaoferowała firma z Turcji).
W artykule 91 prawa zamówień publicznych znajdziemy z kolei informację, że zamawiający wybiera ofertę najkorzystniejszą na podstawie kryteriów oceny ofert określonych w specyfikacji istotnych warunków zamówienia. Tymi kryteriami mogą być między innymi jakość, aspekty społeczne, aspekty środowiskowe, aspekty innowacyjne czy warunki dostawy. Głównym kryterium jest jednak zawsze cena. Nie ma natomiast zapisu, że o odrzuceniu oferty może decydować jej „niepolskość”. Z oczywistych względów – taki zapis nie miałby prawa się znaleźć w systemie prawnym państwa UE.
A przecież rządowe przetargi również wygrywa… zagranica
Żeby pokazać absurdalność toku myślenia premiera warto spojrzeć na przetarg na koronną inwestycję rządu PiS, czyli wspominany wcześniej przekop Mierzei Wiślanej. Do Urzędu Morskiego w Gdyni wpłynęło siedem ofert. Były wśród nich dwie oferty całkowicie polskie – firmy Energopol-Szczecin i spółki Budimex. Wygrało jednak… polsko-belgijskie konsorcjum Besix-NDI. Dlaczego? Bo przetarg mówił jasno, że głównym kryterium jest cena, a dodatkowym kryterium jest szybkość przygotowania inwestycji. Besix-NDI pod tym kątem złożyło najlepszą ofertę i wygrało. I dziś na ponad miliardzie publicznych złotówek zarabiają między innymi Belgowie, a Morawiecki o przekopie, o dziwo, nie mówi jako o „antypolskiej” inwestycji. Ciekawe dlaczego?
I tak to się dzieje od lat. Raz wygrywają polskie firmy, raz zagraniczne. Raz polska firma zdobędzie świetny zagraniczny kontrakt, raz odpadnie w przetargu. W Polsce prawa zamówień publicznych nikt nie chce, ani za bardzo nawet nie może zmieniać. Dlatego uważam, że nie jest tak że Mateusz Morawiecki nie zna prawa zamówień publicznych. Nie znają go jego wyborcy. A szef rządu wykorzystuje ich niewiedzę, by wkładać im do głów zmanipulowane informacje. Ani to mądre, ani przyzwoite.