Wielka Brytania chce zabronić reklamowania śmieciowego jedzenia. To odważny pomysł, ale wydaje się, że całkowicie bezsensowny. Dlaczego?
Wielka Brytania chce zabronić reklamowania śmieciowego jedzenia
Jak donosi „Evening Standard”, Wielka Brytania chce zabronić śmieciowego jedzenia. Ma to być pomysł na skuteczną walkę z otyłością. Wydaje się jednak, że to po prostu kolejne zupełnie nieadekwatne działanie, tak samo bezsensowne jak podatek cukrowy czy rodzimy zakaz sprzedaży drożdżówek w szkołach.
Zmiany w prawie zapowiedział premier Boris Johnson. Według propozycji przepisów,
przed godziną 21:00 w telewizji i internecie zabroniona będzie emisja reklam jedzenia o wysokiej zawartości tłuszczu, cukru lub soli
Szczegóły dotyczące regulacji pojawić się mogą w ciągu najbliższych dni.
Po co takie regulacje?
Oprócz walki z otyłością i chęcią poprawy zdrowia rodaków, pojawia się także wątek Covid-19. Boris Johnson dostał kubeł zimnego wirusa na głowę i teraz – przejęty – chce, by koronawirus jak najrzadziej zabijał, wskazuje „The Guardian”.
Wcześniej, jak wspomina źródłowy serwis, Boris Johnson tego typu regulacje bagatelizował. Podatek cukrowy był „podatkiem od ukrycia grzechu”, a teraz – w kontekście zakazu reklamy niezdrowego jedzenia – tego typu działania nagle okazują się niezbędne.
Co powyższe ma wspólnego z epidemią koronawirusa? Ano to, że Boris Johnson wprost stwierdził, że chudsi Brytyjczycy
będą szczęśliwsi, sprawniejsi, a także bardziej odporni na choroby takie jak Covid-19, jeśli uda się nam [Brytyjczykom – red.] rozwiązać problem otyłości
Problem otyłości w Wielkiej Brytanii faktycznie istnieje. Ale nie tylko ten – tak, jak Wielka Brytania cechuje się najwyższymi wskaźnikami co do otyłości w Europie, tak też wygląda to podobnie w odniesieniu do zgonów wskutek Covid-19.
Czy to cokolwiek da?
Pomysł został generalnie odebrany pozytywnie przez większość środowisk. Sami zainteresowani rynkiem oczywiście podnoszą, że zakaz reklamy to duże straty, ale problem w mojej opinii znajduje się zupełnie gdzie indziej. Problemem nie jest sama dostępność żywności i jej relatywnie niska cena, ale brak wiedzy dotyczącej odżywiania.
To prawda, że generalnie mniej się ruszamy, a wysokokaloryczna żywność jest powszechnie dostępna. Faktem również jest, że owe porcje i opakowania produktów są za duże, ale to po prostu rzeczywistość, do której należy się dostosować.
Walka z otyłością musi się zatem zacząć przede wszystkim od wspierania edukacji żywieniowej, która byłaby adekwatna do sytuacji. Wydaje się, że dzisiaj bez podstaw dietetyki od tej naukowej, szczególnie biologicznej strony, racjonalne żywienie jest trudne.
Sprowadzanie dietetyki do „X tuczy, Y jest zdrowe” przy szerokiej gamie produktów żywieniowych, dużych porcjach i ogromnej dostępności jedzenia, sprawdza się w wypadku jedynie niewielkiej części społeczeństwa. Większość bez odpowiedniej wiedzy nie jest w stanie selekcjonować i racjonować posiłków tak, by prowadzić zbilansowaną dietę.