Płaca minimalna 2800 zł. To ostateczna decyzja rządu w sprawie, co do której negocjacje trwały od wielu miesięcy. A wszystko dlatego, że Prawo i Sprawiedliwość solennie obiecywało, że w 2021 roku dojdzie ona do trzech tysięcy brutto. Plany jednak pokrzyżował koronawirus i związane z nim kryzys i recesja. Trudno w tym wypadku mieć do naszych decydentów pretensje.
Płaca minimalna 2800 zł
Wynagrodzenie minimalne 2800 zł brutto zakłada opublikowany właśnie projekt rozporządzenia Rady Ministrów. Dokument mówi o tym, że 1 stycznia 2021 roku najniższa możliwa pensja nie może być niższa niż wspomniane 2800 złotych, a stawka godzinowa musi wynosić 18,3 zł lub więcej. To podwyżka o kilka procent, bo dzisiaj płaca minimalna to 2600 brutto, a minimalna stawka godzinowa to 17 złotych.
Przypomnijmy, że politycy PiS przez ostatni maraton kampanii wyborczych nieśli wzrost płacy minimalnej i stawki godzinowej na sztandarach. Mowa była o 3000 brutto w 2021 roku i aż 4000 brutto w 2023. Szczególnie ta druga propozycja wywołała duże kontrowersje, szczególnie w świecie przedsiębiorców. Dziś możemy jednak być pewni, że trafi ona na półkę z niespełnionymi obietnicami albo tymi, którzy na spełnienie będą musiały jeszcze długo poczekać.
Rozwiązanie „pośrodku”
Wybór płacy minimalnej 2800 zł to rozwiązanie, jak się wydaje, optymalne, pomiędzy deklarowaną jeszcze przed kryzysem podwyżką a obecną wysokością wynagrodzenia minimalnego. Dziś, gdy kryzys panoszy się po większości sektorów gospodarki , dla wielu przedsiębiorców przymuszenie do wprowadzenia tak istotnych podwyżek mogłoby odnieść skutek odwrotny do zamierzonego – od masowych zwolnień po bankructwo. Dlatego to nie jest moment na wprowadzanie rewolucyjnych rozwiązań. Propozycja 2800 złotych to rozwiązanie ewolucyjne. Część pracodawców zapewne i nad tym uroni łzę, ale powiedzmy sobie szczerze – taka wypłata i tak wielu ludziom pozwoli ledwo powiązać koniec z końcem.
Czego spodziewać się w przyszłości? Nie sądzę, by w 2022 roku płaca minimalna osiągnęła docelowe 3000 złotych. Być może będzie podwyżka o kilkadziesiąt albo sto złotych. Wszystko bowiem wskazuje na to, że recesja, której dziś być może wielu z nas jeszcze nie odczuwa, będzie zjawiskiem pełzającym, które da o sobie mocno znać na przykład wtedy, gdy my – wraz z pojawieniem się szczepionki – będziemy o koronawirusie powoli zapominać.