Jeszcze kilka dni temu niemal wszyscy spodziewali się, że od soboty (lub najpóźniej – od poniedziałku) zacznie obowiązywać pełny lockdown. Tymczasem premier ma podobno mocno rozważać rezygnację z takiego rozwiązania. Powód? „Ludzie i tak wyjdą na ulicę”. A w dodatku mieliby mieć więcej czasu na protesty.
Nie będzie pełnego lockdownu? Premier ma uważać, że to i tak bez sensu
Na ulicach i placach polskich miast od kilku dni protestuje łącznie nawet kilkaset tysięcy mieszkańców. Determinacja protestujących jest na tyle silna, że nawet dramatyczna sytuacja ochrony zdrowia i gwałtowny wzrost liczby zakażeń nie powstrzymuje ich od protestowania przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji.
Jednocześnie wciąż – przynajmniej teoretycznie – obowiązuje reżim sanitarny. Cała Polska jest w czerwonej strefie, wszędzie obowiązują limity gości w sklepach, jest całkowity zakaz wesel, częściowy zakaz przemieszczania się młodzieży (bez opieki i w określonych godzinach) czy wreszcie – bardzo specyficzny areszt domowy dla seniorów. Premier zapowiadał, że jeśli sytuacja się nie polepszy, konieczne będą dalsze obostrzenia. W domyśle – prawdopodobnie drugi lockdown, z zamkniętymi całkowicie szkołami, a nawet z zakazem przemieszczania się w celach innych niż do pracy czy na podstawowe zakupy.
Liczba zakażeń koronawirusem stale rośnie, więc mogłoby się wydawać, że właśnie taki scenariusz nas czeka. Tyle, że jak donosi RMF FM – prezes Rady Ministrów ma w tym momencie wątpić, by takie rozwiązanie w ogóle miało sens. Powód jest prosty – ludzie i tak mieliby „wyjść na ulice”. Rządzący mają się wręcz obawiać, że po wprowadzeniu lockdownu… ludzie zyskaliby co najwyżej więcej czasu na protesty. Możliwe jest zatem, że faktycznie nie będzie pełnego lockdownu, a rząd wprawdzie wprowadzi nowe obostrzenia, ale niewiele bardziej radykalne od tych, które obowiązują obecnie.
Ministerstwo Zdrowia za zamknięciem gospodarki
Z koncepcją odwlekania pełnego lockdownu ma nie zgadzać się z kolei Ministerstwo Zdrowia. Resort chce całkowitego zamknięcia gospodarki. To nie powinno dziwić – sytuacja w ochronie zdrowia jest dramatyczna. Wielu lekarzy i ratowników donosi, że ochrona zdrowia jest wręcz na skraju załamania; pacjenci czekają kilka lub nawet kilkanaście godzin w karetkach, brakuje personelu, w wielu szpitalach – także sprzętu medycznego.
Jeśli nie będzie pełnego lockdownu, to jakie obostrzenia może wprowadzić rząd?
Teoretycznie wciąż możliwy jest wariant zamknięcia cmentarzy, chociaż w obecnej sytuacji rządzący mogą uznać to za rozwiązanie bezsensowne. Być może kolejne ograniczenia będą dotyczyć np. branży kosmetycznej, która mocno już ucierpiała w trakcie pierwszego lockdownu. Prawdopodobne jest jednak, że rząd podejmie decyzję w ostatniej chwili – zwłaszcza, że sytuacja w kraju (nie tylko w kontekście pandemii koronawirusa) jest niezwykle dynamiczna.