Na jednym z protestów kobiet kierowca BMW wjechał w ludzi. Potem się okazało, że mężczyzna był zatrudniony w ABW. Ale robi się jeszcze ciekawiej. Według nieoficjalnych informacji, w śledztwie mógł podać nieprawdziwe dane – bo ponoć jest członkiem superelitarnej grupy „ds. zwalczania ekstremizmów”. Kto więc tak naprawdę potrącił dwie kobiety?
Kto potrącił protestujące kobiety? Jeszcze pod koniec października wydawało się, że za potrącenie na strajku kobiet odpowiada zwykły kierowca BMW.
Szybko jednak wokół sprawy zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Okazało się na przykład, że kierowca nie usłyszy zarzutów karnych, a będzie odpowiadać za… wykroczenie. Delikatnie mówiąc, to bardzo łagodne potraktowanie sprawcy, który przecież mógł przynajmniej spowodować poważne szkody dla zdrowia protestujących.
Potem się okazało, że sprawca jest zatrudniony w ABW. Rzecznik służby szybko zaczął zapewniać, że wydarzenie nie miało jednak żadnego związku ze służbą. Teraz „Gazeta Wyborcza” twierdzi, że sprawa jest zdecydowanie bardziej skomplikowana – a agent mógł działać „pod legendą”.
Kto potrącił protestujące kobiety? Czy agent był „na służbie”?
Oficjalnie potrącić kobiety miał Paweł K., który ma 44 lata. Pytanie, czy Paweł K…. w ogóle istnieje? „Gazeta Wyborcza” donosi, że mężczyzna może się posługiwać nieprawdziwymi danymi. To oczywiście znana metoda służb – agenci w końcu muszą się jakoś konspirować.
To nie wszystko. Informatorzy „GW” mówią, że agent ma być członkiem grupy tzw. „ekstremistów”. Czyli wydziału, który zajmuje się w ABW rozpracowywaniem „skrajnych organizacji prawicowych i lewicowych, których działanie może zagrażać porządkowi konstytucyjnemu”.
„Struktura jest głęboko utajniona, a jej funkcjonariusze używają fałszywej tożsamości stworzonej na potrzeby wykonywanych zadań”, czytamy w „GW”.
Informacje dziennika są oczywiście bardzo nieoficjalne. Poza tym każda służba działa w cieniu i tajemnicy.
Jednak trudno nie zadawać tu pytań – czy Strajk Kobiet został uznany przez ABW za organizację „ekstremistyczną”? Czy może jednak agent stojący za Pawłem K. tak bardzo nie zgadzał się z postulatami kobiet, że postanowił „wziąć sprawy w swoje ręce”?
Jeśli ta druga odpowiedź jest prawdziwa, to czemu sprawa została odebrana jednej prokuraturze – i trafiła do innej, która uznała, że to po prostu wykroczenie, a nie przestępstwo?
Jedyną (względnie) pozytywną informacją w tej sprawie jest to, że potrącone dwie kobiety czują się już dziś w miarę dobrze. Choć jedna po potrąceniu krwawiła i musiała jechać w karetce do szpitala.