Państwo chce sporo o nas wiedzieć – jak mieszkamy, gdzie mieszkamy, gdzie pracujemy, a nawet jakie mamy wyznanie. To wszystko będziemy musieli zdradzić już niebawem, bo zbliża się spis powszechny 2021. Jeśli powiemy rachmistrzowi „nie”, może czekać nas surowa kara.
Spis powszechny, czy właściwie Narodowy Spis Powszechny Ludności i Mieszkań 2021, to nic nowego. GUS organizuje go co dekadę, podobnie jak spis rolników (ten odbył się w zeszłym roku).
Skoro jednak odbywa się to stosunkowo rzadko, warto pamiętać, że spisanie się to obowiązek. Polskie prawo nie pozwala na odmówienie rachmistrzowi – za to grozi grzywna, nawet do 5 tys. zł.
A nie każdy będzie czuł się komfortowo podczas spisu – pojawią się bowiem pytania o status aktywności zawodowej, relacje rodzinne czy poziom wykształcenia. Ale rachmistrz może też zapytać o „tytuł prawny gospodarstwa domowego do zajmowanego mieszkania” czy o sposób jego ogrzewania. Wszystko oczywiście będzie się odbywać anonimowo. Co nie znaczy, że nie ma obaw, że rachmistrzowie mogą wykorzystać zebrane dane do niecnych celów. Jeśli jednak któremuś z nich przyjdzie to do głowy, to wiele zaryzykuje – za złamanie „tajemnicy statystycznej” grozi nawet 5 lat więzienia.
Spis powszechny 2021 w czasach pandemii
No właśnie – nie będzie to taki zwyczajny spis, jaki odbywa się co 10 lat. Tym razem przeszkadzać w spisywaniu będzie pandemia. Dlatego GUS chce, by jak najwięcej osób spisało się przez internet. Ten model będzie też pewnie dla wielu bardziej komfortowy niż „spowiadanie się” rachmistrzowi.
Odpowiednia strona do „samospisu” ma ruszyć 1 kwietnia. Co jednak nie znaczy, że rachmistrzowie nie będą chodzili po domach lub dzwonili. Aby jednak uniknąć takich odwiedzin, najlepiej będzie po prostu jak najszybciej się spisać przez internet. To też pewnie najbezpieczniejszy wariant. GUS zapewnia, że łatwo będzie zweryfikować, czy osoba, która do nas dzwoni, naprawdę jest rachmistrzem. Chyba jednak bezpieczniej i łatwiej niż weryfikować numery rachmistrzów, po prostu zrobić wszystko przez GUS-owską aplikację.
Ze względu na pandemię prawdopodobnie spis zostanie też wydłużony. Początkowo planowano przeprowadzić go do 30 czerwca, ale prawdopodobnie przeciągnie się to aż do końca września.
Po co to wszystko? – można oczywiście spytać. Cóż, państwo chce mieć jak najpełniejszy obraz tego, kto je zamieszkuje. To się przyda przy opracowywaniu planów socjalnych i gospodarczych. Ale i będzie potrzebne do wielu raportów czy badań.
Choć pewnie złośliwi powiedzą, że państwo w staromodny sposób będzie chciało wyciągnąć od nas dane, które wielkie firmy technologiczne już dawno posiadają.