Marzenia o Złotej Rybce rozpalają ludzkość już od wieków. Szansa spełnienia marzenia i ułatwienia sobie życia zapewne jest kusząca dla wielu osób. Co by się jednak stało, gdybyśmy dostali milion złotych od Złotej Rybki? Co zrobić z tymi pieniędzmi, gdy już emocje ochłoną, a my zaczniemy się zastanawiać jak sprawić, by połowy tej kwoty nie zabrał nam Urząd Skarbowy i byśmy mogli te pieniądze wydać legalnie.
Milion złotych od Złotej Rybki to podejrzana sprawa więc warto sprawdzić czy nie bierzemy udziału w przekręcie
Przede wszystkim, wykorzystując fakt, że Złota Rybka przemawia ludzkim głosem, a tak zapamiętałem ją z bajek, warto zapytać się o pochodzenie tej gotówki. Wszak skądś te pieniądze w jej posiadaniu znaleźć się musiały. Opcje są trzy. Złota Rybka może mieć je uzyskane w uczciwy sposób, np. zarobiła je albo jest w posiadaniu sporego majątku ze spadku. Gorzej, gdy okaże się, że aby w magiczny sposób te pieniądze trafiły do nas, gdzieś indziej magicznie muszą zniknąć. Kto wie, może afery dotyczącej znikającej kasy z CBA, gdzie brakowało 5 milionów to właśnie efekty takich życzeń? Jeżeli tak, to wtedy my jako pozyskujący taką kasę, możemy sami trafić za kratki.
Art. 291 par. 1 Kodeksu karnego mówi, że kto rzecz uzyskaną za pomocą czynu zabronionego (…) przyjmuje lub pomaga w jej ukryciu, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
W przypadku tak dużej kwoty jak milion złotych czeka nas raczej kara bliższa 5 lat niż 3 miesięcy, wiec warto dwa razy się zastanowić, zanim przyjmie się taką sumę.
Jeżeli natomiast Złota Rybka uważa, że sama wytworzyła te pieniądze, to wcale nie ułatwia sprawy. Po pierwsze nie ma ona takich uprawnień, bowiem o tym ile pieniędzy na rynek polski ma trafić, decyduje Narodowy Bank Polski, a samym fizycznym wytwarzaniem monet i banknotów zajmuje się Mennica Polska i Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych. W przepisach nie ma żadnych wyjątków, dających taką możliwość Złotym Rybkom. Oznacza to, że nasza bohaterka może być sądzona z art. 310 par. 1 kk, który mówi, że za produkowanie pieniędzy grozi minimum 5 lat więzienia.
Nam, jako przyjmującym taką gotówkę, też grożą kary. Paragraf 2, art. 310 Kodeksu Karnego mówi, że
Kto pieniądz, inny środek płatniczy lub znak pieniężny albo dokument określone w § 1 puszcza w obieg albo go w takim celu przyjmuje, przechowuje, przewozi, przenosi, przesyła albo pomaga do jego zbycia lub ukrycia, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.
Oznacza to, że zanim zaczniemy wydawać takie pieniądze, należałoby ustalić ze Złotą Rybką skąd ona te pieniądze posiada. Tylko legalne udokumentowanie ich pochodzenia może pozwolić nam spać spokojnie.
Jeżeli pieniądze są z legalnego źródła, należałoby zastanowić się jak je opodatkować
W sytuacji, gdy już ustalimy, że możemy tę kasę przyjąć i ten milion złotych faktycznie jest nasz, to przychodzi inny problem. Jak udokumentować i ewentualnie opodatkować tę kwotę, by Urząd Skarbowy, widząc taką gotówkę czy przelew na naszym koncie, nie odwiedzał nas zbyt nachalnie.
Istotne jest to, w jaki sposób otrzymaliśmy tę gotówkę. Logistycznie, dla Złotej Rybki może być ciężko zorganizować milion złotych. Taka kwota, w stuzłotówkach składać się musiałyby z 10 tysięcy banknotów o łącznej wadze około 9 kilogramów. Nie jest to jakaś wielka waga, ale nadal przenoszenie tego nie byłoby wygodne.
Jeżeli okazałoby się więc, że mamy dostać taki przelew, to należy spodziewać się, że Urząd Skarbowy zainteresuje się takim nagłym ruchem na rachunku bankowym. Nie jest tak, że fiskus dowie się o tym od razu, ale wystarczy, że zaczniemy obracać dużą gotówką, albo ktoś życzliwy doniesie do skarbówki i może zostać wszczęta kontrola przeciwko nam. Wtedy, na podstawie art. 182 ordynacji podatkowej bank jest zmuszony przekazać wszelkie informacje związane z obrotami na naszym rachunku. Tak też naczelnik skarbówki dowie się o niespodziewanym przelewie.
Przelew od Złotej Rybki to prawdopodobnie forma darowizny
Opodatkowanie tego miliona jest możliwe, ale należałoby ustalić, czym jest w ogóle ten przelew. Jeżeli uznamy, że Złota Rybka to rodzaj instytucji, która przez lata pomaga i spełnia marzenia różnym osobom, to można ją potraktować jako osobę prawną.
Taką kwotę można by wtedy potratować jako darowiznę. Art. 888 kodeksu cywilnego mówi, że przez umowę darowizny darczyńca (Złota Rybka) zobowiązuje się do bezpłatnego świadczenia na rzecz obdarowanego kosztem swego majątku. Chociaż najlepiej, by takie przekazanie było poparte aktem notarialny, to wg artykułu 890 KC umowa darowizny bez zachowania tej formalności staje się ważna, jeżeli zostało spełnione to, co zostało obiecane. Jeżeli więc otrzymamy milion złotych na rachunek, to można przyjąć, że darowizna miała miejsce.
Opodatkować to należy według ustawy o podatku od spadków i darowizn, na co wskazuje w samej ustawie art. 1. Mówi o tym też ustawa o podatku od osób fizycznych, która w artykule 2, ust.1 pkt. 3 wskazuje, że nie powinna być brana pod uwagę w przypadku przychodów podlegających przepisom o podatku od spadków i darowizn.
Przy darowiźnie obowiązek podatkowy ma miejsce w momencie spełnienia przyrzeczonego świadczenia, a jego wysokość jest zależna od grupy podatkowej, do której należy nabywca. Relacja między nami a Złotą Rybką sprawia, że trafiamy do grupy III (art. 14, ust. 2 i 3 ust. o spadkach i darowiznach), gdzie kwota wolna jest w wysokości 4092 złote (art. 9 ust. o spadkach i darowiznach). Jako że w danej sytuacji kwota wolna została dość mocno przekroczona, to opodatkowana jest cała kwota darowizny. Sama wysokość podatku to:
– do 10 278 zł – 12 procent,
– od 10 278 zł do 20 556 zł – 1233 zł 40 gr i 16% od nadwyżki ponad 10 278 zł
– powyżej 20 556zł – 2877 zł 90 gr i 20% od nadwyżki ponad 20 556 zł.
Przy milionie złotych oznacza to podatek w wysokości 198 766,70 złotych. Co sprawia, że do dyspozycji pozostanie nam 801 233,30 złotych. Oddamy więc prawie 20% otrzymanej od Złotej Rybki kwoty.
Jeżeli uznamy, że Złota Rybka jest osobą fizyczną, a nie prawna to w przypadku darowizny nic się nie zmienia. Opodatkowanie tego miliona będzie takie samo, zwłaszcza że nie będziemy w stanie wykazać, że Złota Rybka jest naszą najbliższą rodziną. Tylko wtedy bowiem można by liczyć na niższy podatek lub na to, by nie płacić go w ogóle.
Korzystniejsze dla nas by było, gdyby Złota Rybka założyła loterię albo kasyno
Mniejszy podatek zapłacilibyśmy, jeżeli pieniądze uzyskane od Złotej Rybki były uznane za wygraną w loterii. Wtedy z naszego miliona pobrane zostać musiałoby 10%, a rozliczeniem tego podatku zająć musiałby się organizator loterii.
Nieopodatkowane są natomiast wygrane w kasynach. Te w czasach pandemii przeżywają drugą młodość, bowiem pomimo obostrzeń wciąż są otwarte, więc kto wie, czy otwarcie takowego nie byłoby najlepszą drogą Złotej Rybki do legalizacji swojej działalności. Wygranie takiego miliona w kasynie sprawiłoby, że nie trzeba by nic odprowadzać od podatku, jednak należy liczyć się z tym, że Urząd Skarbowy nie uwierzy nam na słowo. Posiadanie zaświadczenia od podmiotu prowadzącego kasyno, że doszło do takiej wygranej, to coś czym moglibyśmy się bronić w momencie kontroli. Pamiętać też należy, że zwolnione od podatku są dochody wygrane u uprawnionych podmiotów, które mają prawo organizować na terenie Polski takie gry i zakłady.
Uznanie kwoty za znalezioną zablokuje ją nam na dłuższy czas
Jeżeli pieniądze otrzymamy w gotówce, to być może najbardziej kuszącą opcją będzie mówić, że taką kwotę znaleźliśmy. W Złotą Rybkę bowiem i tak nikt nie uwierzy. Od razu warto też wspomnieć, że potencjalne próby uargumentowania, przy ewentualnej kontroli, że tak duże nieujawnione dochody są z prostytucji, też już nie przejdą. Ten mit jest wciąż żywy, ale sądy i urzędy skarbowe nie są tak miłe, by wierzyć na słowo i żądają urealnienia tego, że takie kwoty mogły pochodzić z nierządu.
Chcąc uargumentować, że pieniądze od Złotej Rybki znaleźliśmy na plaży, musimy liczyć się z ich zamrożeniem na dłuższy czas. Według ustawy o rzeczach znalezionych gotówkę przekraczającą kwotę 100 złotych należy przekazać staroście. Starosta jest zobowiązany zrobić dokładny opis gotówki, zawierający liczbę banknotów i monet oraz ich wartość, a następnie wpłacić tę kwotę na rachunek bankowy sum depozytowych. Do nas te pieniądze wrócić będą mogły po dwóch latach. Tyle bowiem, według art. 187 kodeksu cywilnego, należy czekać na zgłoszenie się potencjalnego znalazcy. Dopiero po takim czasie kwota ta staje się własnością znalazcy.
Jeżeli natomiast ktoś nie chciałby powiadamiać starosty, a w razie kontroli mówić, że na własną rękę szuka właściciela, to mógłby zostać posądzony o przywłaszczenia mienia i groziłoby mu za to od 3 miesięcy do 3 lat więzienia.
Problemem pozostaje kwestia opodatkowania tego miliona, gdy on już po dwóch latach do nas trafi. Wydaje się, że najlogiczniejszą metodą byłoby tutaj opodatkowanie tego według skali podatkowej i ukazanie tego w deklaracji rocznej w pozycji „inne źródła”. Wiązałoby się to jednak z wysokim podatkiem dochodowym, bowiem licząc że nie osiągnęlibyśmy żadnych innych przychodów, ten milion kosztowałby nas około 308 026 złotych podatku.
Udawanie, że przelewu nie było, też się nie opłaca. Kary za nieujawnione dochody potrafią być horrendalne
Warto pamiętać, że dochody, które nie znajdują pokrycia w ujawnionych źródłach i pochodzące ze źródeł nieujawnionych obciążone są podatkiem w wysokości 75%. Tak duża kara sprawia, że otrzymując milion, trzeba znaleźć właściwą formę opodatkowania i nie czekać na reakcję urzędu. Zwłaszcza, że jeżeli zaczniemy opowiadać przy ewentualnej kontroli, że taką sumę dostaliśmy od Złotej Rybki, to możemy wywołać tylko uśmiech na twarzy urzędnika. I chociaż wywołanie radości u drugiej osoby zawsze jest wartością samą w sobie, to tutaj może być też bardzo kosztowne.
Warto więc pamiętać o tym, że chociaż podatki często bolą i można się z nimi nie zgadzać, to przy dużych kwotach warto je płacić, zgodnie z obowiązującymi przepisami. Historia ze Złotą Rybką jest oczywiście humorystyczna i absurdalna, ale już kontrole urzędów sprawdzające, czy kwoty z PIT-ów zgadzają się z mieszkaniami, kupionymi za gotówkę to proza życia.