Rząd przyjął dziś projekt ustawy wprowadzającej Deweloperski Fundusz Gwarancyjny. Z jednej strony to dobrze, bo są przypadki, gdy deweloperzy upadają w trakcie budowy. Z drugiej – deweloperzy koszt składki najprawdopodobniej przerzucą na klientów i mieszkania staną się droższe.
Ustawa o ochronie praw nabywcy lokalu mieszkalnego lub domu jednorodzinnego oraz o Deweloperskim Funduszu Gwarancyjnym ma być odpowiedzią na pojawiające się coraz częściej kłopoty związane z upadłościami przedsiębiorców budujących nieruchomości. W gazetach roi się od wyciskających z oczu łzy historii, gdy pani Jadzia, z małą 2-letnią Zuzą na rękach, wypłakuje się reporterowi, że zainwestowała całe swoje oszczędności w dziurę w ziemi. Zamiast dziury miało być przestronne mieszkanie, ale – no właśnie – nadal jest dziura.
Deweloperski Fundusz Gwarancyjny ma pomóc takim paniom Jadziom.
Rząd uznał, że obecny system ochrony środków wpłacanych przez nabywcę mieszkania nie zapewnia odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa. Stosowany najczęściej przez deweloperów otwarty mieszkaniowy rachunek powierniczy – bez dodatkowych zabezpieczeń w postaci gwarancji ubezpieczeniowej albo bankowej – nie zapewnia kupującemu skutecznej ochrony w przypadku upadłości dewelopera. Wypłata zgromadzonych środków z tego rodzaju rachunku następuje – zgodnie z harmonogramem przedsięwzięcia deweloperskiego określonego w umowie deweloperskiej – przed przeniesieniem własności nieruchomości na nabywcę. W przypadku upadłości dewelopera powoduje to ryzyko utraty przez kupującego zarówno środków finansowych, jak i nieruchomości.
Stąd pomysł zmiany.
Powstanie Deweloperski Fundusz Gwarancyjny, który zwiększy ochronę osób kupujących nowe mieszkanie w przypadku upadku firmy deweloperskiej
Fundusz zasilany będzie ze składek wpłacanych przez deweloperów. Ich wysokość ma wynosić od 0,2 proc. do 2 proc. Wysokość stawki będzie określana w rozporządzeniu.
Pomysł rządu – oczywiście będzie musiał go jeszcze zaakceptować parlament i prezydent – rzeczywiście powinien pomóc ludziom, którzy pozostali bez pieniędzy, z kredytami na głowie, za to bez mieszkania. Jednocześnie jednak, biorąc pod uwagę koniunkturę na rynku i fakt, że mieszkania nawet w dobie pandemii nie staniały (niektórzy wróżyli spadki cen po 40 proc., co się nie sprawdziło), deweloperzy bez trudu przerzucą koszty na konsumentów. Z tego, że tak może być, zdają sobie zresztą sprawę sami politycy. O potrzebie powołania funduszu mówiono bowiem już dwa lata temu, ale wtedy pomysł uznano za zbyt ryzykowny politycznie. Dziś, jak widać, rządzący już nie obawiają się reakcji społeczeństwa na wzrost cen mieszkań na rynku pierwotnym. Inna rzecz, że pierwotnie proponowane stawki składki na fundusz były o wiele wyższe.
Ustawa ma wejść w życie po roku od jej ogłoszenia w Dzienniku Ustaw.