Teleporada prawem, nie obowiązkiem. Tak najprościej można podsumować zapowiedziane dziś przez ministra zdrowia zmiany. Zmiany w teleporadach, bardzo potrzebne, bo choć ta usługa pomogła nam na początku pandemii, to jednocześnie mogły przyczynić się do zmniejszenia poczucia bezpieczeństwa u części pacjentów.
Zmiany w teleporadach
Podstawowa zmiana jest taka, że prawdopodobnie już od połowy marca na wyraźne życzenie pacjenta będzie miał on prawo skorzystać z osobistej wizyty w przychodni. Obowiązkowe będą też stacjonarne konsultacje dla dzieci do 6 roku życia (do tej pory dotyczyło to dzieci w wieku do 2 lat). W rozporządzeniu ministra zdrowia znajdzie się też zapis mówiący o tym, że gdy pacjent po raz pierwszy odczuwa daną dolegliwość, osobista konsultacja będzie obowiązkowa (chyba że sam chory zdecyduje inaczej). Podobne wyjątki mają dotyczyć osób przewlekle chorych i podejrzewających chorobę nowotworową.
System teleporad lekarskich okazał się zbawienny w pierwszym etapie pandemii koronawirusa i związanego z nim lockdownu. Lekarze byli (i cały czas są) osobami, których bezpieczeństwo stało się absolutnym priorytetem. Przyjmowanie przez nich pacjentów z podejrzeniem Covid-19 było obarczone ogromnym ryzykiem zachorowania, a co za tym idzie wyłączenia z pracy. Stąd szybko wdrożono system telefonicznych konsultacji z lekarzami. Niedługo potem od takiej teleporady uzależniono też wystawienie skierowania na test na obecność wirusa SARS-CoV-2. To rozwiązanie było świetne w kontekście walki z epidemią, ale o wiele gorsze w przypadku wielu innych chorób.
Lekarze są już bezpieczni
Teraz już wszyscy doskonale powinniśmy zrozumieć dlaczego pierwsze szczepienia w Polsce objęły właśnie lekarzy. I to nie tylko tych pracujących na oddziałach zakaźnych, ale też na przykład medyków zajmujących się podstawową opieką zdrowotną. Dziś, gdy wyszczepione jest około 80% tej grupy zawodowej, mogą oni w miarę bezpiecznie przyjmować pacjentów. Sami są odporni, co daje im komfort pracy, ale zapewnia to też komfort pacjentom, którzy do tej pory mogli mieć obawy, że badający ich medyk jest na przykład bezobjawowym nosicielem koronawirusa. Na zmiany w teleporadach nadszedł więc idealny moment.
Tym bardziej, że system konsultacji telefonicznych bardzo szybko zaczął pokazywać swoje wady. Największą z nich jest to, że po takiej rozmowie lekarz często nie może wiele powiedzieć o pacjencie. Szczególnie jeśli zgłasza się on ze schorzeniem nieoczywistym, wymagającym obejrzenia chorego, a nie tylko wysłuchania „jak się czuje”. Nikt tego już nie policzy, ale z całą pewnością skończyło się to wieloma przypadkami niewykrycia poważnej choroby na czas. Teleporada była też okazją dla cwaniaków – osób, które dzwoniły do lekarza mówiąc im o podejrzeniu Covid-19 po to, by po prostu załatwić sobie kilka dni wolnego od pracy. Było to znacznie łatwiejsze niż udawanie chorego podczas osobistej konsultacji lekarskiej.
Teleporady oczywiście zostaną z nami na dobre. I spełnią w przyszłości ogromną rolę dla odciążenia systemu ochrony zdrowia i poprawienia komfortu pacjentów. Będzie jednak trzeba poważnie zastanowić się nad tym, co zrobić żeby to rozwiązanie działało jak najsprawniej i było pozbawione ujawnionych przez pandemię wad. To jest trochę tak jak z nauką zdalną. Świetnie, że dzięki tym nieszczęsnym Teamsom dzieciaki miały zapewnioną chociaż jakąkolwiek edukację podczas lockdownu. Ale przy pierwszej okazji Teamsom szkoły podziękują i skorzystają z nich następnym razem dopiero wtedy, gdy pojawi się taka potrzeba.