“Twoja twarz brzmi znajomo” to program telewizyjny w którym artyści wcielają się w znane postaci muzyków z całego świata, wykonując ich największe hity, starając się jak najwierniej odwzorować ich występ.
Będąc oczywiście ucharakteryzowanym tak by jak najlepiej ich przypominać. Kontrowersja wybuchła po jednym z ostatnich odcinków w których Paweł Góral odgrywał twórczość Tiny Turner, a Maja Hyży Billa Withersa. Oboje naturalnie ucharakteryzowani tak aby ich przypominali, wraz z makijażem imitującym ciemną skórę. Wywołało to szereg wzburzonych reakcji internautów, oskarżeń o rasizm, oraz o tzw. “blackface”. Do oburzenia dołączył się także popularny brytyjski portal Mirror.
Czym jednak w ogóle jest “blackface”?
Przypomnijmy, że w Stanach Zjednoczonych rasizm systemowy, segregacja i jawna dyskryminacja czarnych w majestacie prawa trwała jeszcze do lat 60-tych. Stan prawny, organizacja społeczna oraz sama mentalność z tym powiązana nie istniały oczywiście w oderwaniu od kultury. W pierwszej połowie XX w. kultura popularna przedstawiała osoby czarnoskóre niemal wyłącznie w formie karykatury, często pogardliwej. Jednym z tego sposobów było właśnie tzw. “blackface”. Polegające na tym że biali wykonawcy malowali twarz na czarno, często przerysowując przy tym cechy charakterystyczne dla rasy czarnej, np. wydatne usta. Po czym karykaturalnie odgrywali stereotypowe zachowania Afroamerykanów, ku uciesze widowni. Tego typu przedstawienia popularne były jeszcze w latach 40-tych.
Z tego też powodu zrozumiałe jest, że jeśli dziś w Ameryce np. komik pomaluje twarz na czarno, to niezależnie od jego intencji ciężko byłoby to postrzegać w oderwaniu od historycznego kontekstu “blackface”. W zupełnie naturalny sposób przywodzi to na myśl i jawi się jako nawiązujące do rasistowskiej praktyki sprzed ledwie kilkudziesięciu lat. Nie powinno być zatem niczym zaskakującym, że w kraju do dziś borykającym się z licznymi problemami na tle rasowym dla wielu ludzi coś takiego może być oburzające i obraźliwe.
Tu jednak pojawia się częste w ostatnich czasach zjawisko importowania do Polski amerykańskiej optyki społecznej, często wraz z jej patologiami. Zjawisko “blackface” i otoczka kulturowa jaka wokół niego pozostała jest zjawiskiem rasistowskim ze względu na pierwotne intencje i karykaturalność wykonania. Nie ze względu na sam fakt tego że osoba biała ucharakteryzowana jest na czarną. Nikt przecież nie sugerowałby że charakteryzowanie aktorów teatralnych do roli Otella jest obraźliwe dla Murzynów.
Import amerykańskiego oburzenia
Próba importowania do Polski amerykańskich problemów społecznych i rzutowania na polskich wykonawców balastu rasistowskiej historii Stanów Zjednoczonych jest kompletnie nieuzasadniona. Zwłaszcza w kontekście występów, których forma z góry zakłada upodobnienie się do naśladowanego artysty. W ucharakteryzowaniu Pawła Górala na Tinę Turner, a Mai Hyży na Billa Withersa nie ma ani krzty rasizmu. Może się jednak rodzić pytanie o intencje osób próbujących na siłę zaimportować nowe problemy do naszej i tak już przeoranej konfliktami przestrzeni publicznej.
Dlatego też tym bardziej cieszyć powinna reakcja programu i samych występujących, którzy nie ugięli się pod presją poprawności politycznej i nieuzasadnionych oskarżeń, oraz słusznie pozostali na stanowisku, że nie zrobili nic złego. Jak możemy przeczytać w oświadczeniu twórców programu:
“Intencją każdej z występujących w programie gwiazd, jak i całej ekipy produkcyjnej, jest jak najdokładniejsze odtworzenie oryginalnego wykonania, przy jednoczesnym oddaniu honoru twórcy”
Warto przy tym także zwrócić uwagę, co właściwie oznaczałoby w praktyce branie na poważnie tego typu oskarżeń i dostosowywanie się do nich. Powinna wtedy przecież istnieć reguła, że w polskiej telewizji w programach tego typu odwzorowywać można jedynie twórczość białych artystów. Czy nie brzmiałoby to odrobinę rasistowsko?