Minister finansów zdradza, że Nowy Ład może przynieść zmiany w progach podatkowych. Z jego wcześniejszych wypowiedzi można wywnioskować, że rządowi zależy na tym, by osoby zarabiające więcej płaciły procentowo więcej podatku. Reforma podatkowa ma dzięki temu „sama się sfinansować”. Takie zapowiedzi powinny jednak zaniepokoić nie tylko osoby zarabiające dużo na UoP, ale także np. samozatrudnionych, którzy jako formę opodatkowania wybrali podatek liniowy.
Zmiany progów podatkowych możliwe już wkrótce. Nie wiadomo jednak, co minister finansów ma na myśli
W rozmowie z Polsat News minister finansów zdradził kilka interesujących informacji. Po pierwsze – że podniesienie 500 plus do 700 plus nie zrujnowałoby jego zdaniem budżetu państwa. Jak zaznaczył, jeśli premier przyszedłby do niego z taką propozycją, zrobiłby wszystko, by podniesienie świadczenia było możliwe.
Minister odniósł się też do Nowego Ładu, którego prezentacja ostatecznie została wstrzymana. Przyznał, że 30 tys. zł kwoty wolnej od podatku to faktycznie jedno z rozwiązań, które rządzący biorą pod uwagę. Na ostateczną decyzję trzeba jednak poczekać mniej więcej miesiąc.
Co ciekawe, minister zdradził również, że wśród propozycji podatkowych są również zmiany progów podatkowych. Jak stwierdził „są różne warianty, suwaki i czekamy, jak pan premier to ułoży”. Jego zdaniem zmiany są niemal pewne, chociaż na razie nie wiadomo, jaki będzie dolny próg, a jaki wyższy. Rząd mógłby zdecydować się na przykład na podniesienie drugiego progu podatkowego, warto jednak mieć na uwadze wcześniejsze wypowiedzi ministra. Według niego obecnie „im więcej się zarabia, tym mniej się płaci podatków”. To prawdopodobnie zapowiedź skonstruowania nowych progów podatkowych w taki sposób, by mocniej obciążyć osoby dobrze zarabiające.
Z drugiej strony jest jednak pewien problem – zdaniem analityków większe procentowo podatki dla osób zarabiających więcej na UoP nie przyniosłyby aż tak dużych korzyści dla budżetu państwa. Dzieje się tak dlatego, że wiele osób woli w pewnym momencie przejść na samozatrudnienie. Takie rozwiązanie wybierają na ogół dobrze zarabiający specjaliści.
To z kolei oznacza, że rząd może szukać innych rozwiązań. Jednym z nich mogłaby być likwidacja podatku liniowego – lub jego podniesienie.
Likwidacja podatku liniowego może prędzej czy później przyjść rządzącym do głowy. Przedsiębiorcy mają się czego bać
Pomysł, że rządzący chcieliby, by przedsiębiorcy na podatku liniowym płacili więcej, wcale nie jest nowy. Po pierwsze – mogłoby tak się stać już w ramach Nowego Ładu, chociaż w ramach składki zdrowotnej. Według nieoficjalnych ustaleń, jednym z rozważanych pomysłów byłoby uzależnienie wysokości składki zdrowotnej od dochodów. Obecnie przedsiębiorcy płacą taką samą stawkę – niezależnie od tego, ile zarabiają.
Po drugie – likwidacja podatku liniowego de facto była już w pewnym momencie rozważana przez rząd. W 2016 r. ówczesny szef Stałego Komitetu Rady Ministrów, Henryk Kowalczyk, kierował pracami nad tzw. jednolitą daniną. Wydawało się wtedy, że likwidacja 19-proc. liniowej stawki PIT jest właściwie przesądzona. Rząd chciał bowiem wprowadzić jednolitą daninę – czyli połączenie podatku PIT i składek ZUS w taki sposób, by wysokość daniny uzależnić od dochodu. Dla przedsiębiorców, którzy wybrali formę opodatkowania podatkiem liniowym oznaczałoby to wzrost obciążeń. Rząd rozważał też wtedy zastąpienie podatku CIT podatkiem obrotowym. Ostatecznie jednak rządzący wycofali się z tych pomysłów.
Likwidacja podatku liniowego – bez wprowadzania jednolitej daniny – mogłaby być jednak prostsza. Innym rozwiązaniem mogłoby być podniesienie 19-proc. stawki. W obu przypadkach budżet państwa zyskałby co najmniej kilka dodatkowych miliardów złotych.
Jedno wydaje się natomiast pewne – rząd prędzej czy później sięgnie głębiej do kieszeni przedsiębiorców, bo to właśnie z dodatkowego obciążenia podatkowego tej grupy zyskałby największe wpływy do budżetu.