Za każdym razem, gdy sędzia Krystyna Pawłowicz napisze na Twitterze coś kontrowersyjnego, wiele osób zastanawia się jak taka osoba może dalej pełnić swoją funkcję. Odpowiedź możemy znaleźć w przepisach dotyczących odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziego Trybunału Konstytucyjnego.
Sprawa szkoły w Podkowie Leśnej to dobry punkt wyjścia do przemyśleń o działalności sędziów Trybunału Konstytucyjnego w social media
Sędzia Krystyna Pawłowicz jeszcze nie tak dawno była posłanką należącą do obozu Zjednoczonej Prawicy. Po wyborze na sędziego Trybunału Konstytucyjnego jej aktywność w mediach społecznościowych wcale nie ustała. Ta cały czas budzi spore kontrowersje w społeczeństwie. We wtorek na przykład pani sędzia zajęła się sprawą pewnej szkoły i transpłciowego ucznia. Warto wspomnieć, że chodzi o dość niewielką miejscowość, jeden tweet mógł na dziecko, rodziców i dyrektor szkoły sprowadzić falę hejtu i nieszczęść.
Sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana niż mnie o tym poinformowano. Nie chciałam sprawić przykrości dziecku.
Przepraszam Cię.— Krystyna Pawłowicz (@KrystPawlowicz) April 8, 2021
Nie powinno nikogo dziwić, że sędzia Krystyna Pawłowicz po raz kolejny musiała zmierzyć się z krytyką ze strony wielu komentatorów. Ktoś mógłby stwierdzić, że nie pierwszy raz i z pewnością nie ostatni. Nie da się także ukryć, że intensywność krytyki ma w jej przypadku związek z bieżącym sporem politycznym i wcześniejszą karierą poselską pani sędzi.
Należy przy tym podkreślić, że była posłanka po kilku godzinach usunęła swoją wypowiedź i publicznie przeprosiła za swoją wypowiedź. Taki gest jak najbardziej należałoby docenić. Wydaj się przy tym, że przeprosiny ze strony sędzi właściwie zamykają sprawę.
Z naszego punktu widzenia interesujące jest jednak coś innego. Jak bowiem, czysto teoretycznie, tego typu publiczna aktywność sędziego Trybunału Konstytucyjnego ma się do przepisów regulujących funkcjonowanie tego organu?
Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego zachowują prawo wypowiadania się w sprawach publicznych
Najważniejszym aktem prawnym jest w tym przypadku ustawa o statusie sędziów Trybunału Konstytucyjnego. To ten przepis reguluje między innymi kwestię odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów. Ustawa stanowi również podstawę prawną do uchwalenia przez Zgromadzenie Ogólne specjalnego kodeksu etycznego. Obydwa akty wskazują na to, jakie rodzaje działalności publicznej sędziów są niepożądane i polegają karze.
Żadnym zaskoczeniem nie będzie chyba stwierdzenie, że sędzia Trybunału Konstytucyjnego nie może prowadzić działalności politycznej. Wynika to przecież wprost z art. 195 ust. 3 Konstytucji. „Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego w okresie zajmowania stanowiska nie mogą należeć do partii politycznej, związku zawodowego ani prowadzić działalności publicznej nie dającej się pogodzić z zasadami niezależności sądów i niezawisłości sędziów.”
Obowiązująca ustawa pozostawia im jednak pole do manewru dodając w art. 33 ust. 1 dodając do tego zdania fragment: „zachowuje jednak prawo wypowiadania się w sprawach publicznych„. Sędziowie są za to ustawowo zobowiązani do postępowania zgodnie z Kodeksem Etycznym Sędziego Trybunału Konstytucyjnego.
Bardzo łatwo można wskazać te przepisy kodeksu etycznego, z którymi sędzia Krystyna Pawłowicz może być na bakier
W samym kodeksie znajdziemy kilka przepisów, które teoretycznie moglibyśmy wprost odnieść do aktywności sędziów w mediach społecznościowych. Zgodnie z §13, sędzia Trybunału Konstytucyjnego powinien unikać konfliktów interesów i sytuacji, które mogłyby być postrzegane jako takie. W §15.1 znajdziemy zakaz angażowania się w „działalność publiczną, która jest niezgodna z niezależnością, integralnością lub bezstronnością sądownictwa.”
Dość ważnym przepisem kodeksu jest §15.2. Zgodnie z nim: „sędzia Trybunału nie powinien uczestniczyć w działaniach, które naruszają godność sędziego, zakłócają wykonywanie obowiązków służbowych sędziego, niekorzystnie wpływają na postrzeganie bezstronności sędziego„. Co więcej, zgodnie z §16.3 i 4, sędziom nie wolno uczestniczyć w debacie dotyczącej spraw politycznych, oraz muszą powstrzymywać się od wypowiedzi „które mogą podważać status, autorytet i integralność Trybunału„.
Wygląda na to, że w teorii sędziowie Trybunału Konstytucyjnego rzeczywiście powinni trzymać się z dala od polityki. Powinni wypowiadać się raczej w sprawach dotyczących zagadnień prawnych. Nawet wówczas muszą w swoich wypowiedziach dbać o przestrzeganie dość wyśrubowanych standardów. Porównywalnych mimo wszystko z przewidzianymi chociażby w słynnej ustawie kagańcowej. A jak to wygląda od strony praktycznej? Prawdę mówiąc, nieciekawie.
Sędzia Krystyna Pawłowicz nie musi się obawiać postępowania dyscyplinarnego – zawiadomienie musiałby złożyć inny sędzia albo Prezydent
Łamanie przepisów kodeksu etycznego stanowi ustawową przesłankę do pociągnięcia sędziego do odpowiedzialności dyscyplinarnej. Katalog kar jest dość szeroki. Zawiera bowiem: upomnienie, naganę, obniżenie uposażenia w wysokości od 10% do 20% na okres do 2 lat, oraz nawet złożenie sędziego z urzędu. Postępowanie jest dwuinstancyjne, od prawomocnego orzeczenia nie przysługuje skarga kasacyjna.
Po jego wszczęciu wyłania się spośród sędziów w drodze losowania rzecznika dyscyplinarnego. Jego zadaniem jest wstępne rozpoznanie sprawy, w tym wysłuchanie wersji obwinionego sędziego. Jeżeli uzna, że istnieją przesłanki do nadania sprawie dalszego biegu, przedstawia zarzuty na piśmie. W odpowiedzi sędzia w ciągu 14 dni składa wyjaśnienia i ewentualne wnioski dowodowe. Dopiero wówczas rzecznik składa wniosek o rozpoznanie sprawy dyscyplinarnej do sądu dyscyplinarnego pierwszej instancji.
Sędzia Krystyna Pawłowicz, nawet przy najbardziej niekorzystnej interpretacji jej internetowej aktywności, nie ma się jednak czego obawiać. Całą odpowiedzialność dyscyplinarną sędziów Trybunału Konstytucyjnego rozkłada na łopatki jeden przepis, art. 26 ustawy. Zgodnie z nim, wszczęcie postępowania dyscyplinarnego następuje po złożeniu zawiadomienia albo przez jednego z sędziów, albo Prezydenta RP na wniosek Prokuratora Generalnego.
Przy takim a nie innym składzie Trybunału Konstytucyjnego i w dzisiejszych realiach politycznych złożenie takiego zawiadomienia wydaje się bardzo mało prawdopodobne. To niewątpliwa konsekwencja postępującego upolitycznienia tego organu. Wydaje się przy tym, że przepis ten skonstruowano tak, by skorzystanie z niego było jak najbardziej utrudnione. Trzeba przyznać, że skomplikowana procedura i liczne gwarancje dla sędziego uzasadnia sama powaga jego funkcji.