To, co dzieje się z Narodowym Programem Szczepień można powoli zacząć określać jako paradoks bogactwa. Coraz trudniej o sprawiedliwe przydzielanie preparatów, a co za tym idzie coraz łatwiej o szczepienie poza kolejką. Zaplanowane na przyszły tydzień dostawy jednodawkowej szczepionki Johnson & Johnson mogą ten chaos pogłębić. Bo już są sygnały, że będzie ona najbardziej pożądana.
Dostawy jednodawkowej szczepionki J&J
Chaos zaczął się z początkiem kwietnia, kiedy rząd niespodziewanie uruchomił zapisy na szczepienia dla grupy 40-59 lat. Rozkręcił się jeszcze bardziej, gdy okazało się że jest to „błąd systemu”, później przemianowany na „błąd ludzki”. Gdy bowiem okazało się, że wiele osób rezygnuje ze szczepienia albo się na nie po prostu nie zapisuje, zaczęto robić wszystko co się da, by preparatów nie zmarnować. I trudno krytykować za to rządzących, bo nie ma w obecnej sytuacji nic gorszego niż masowa utylizacja kolejnych dawek. Problem w tym, że taka zmiana podejścia stoi w sprzeczności z naczelną zasadą przyjętą na początku programu mówiącą: szczepimy sprawiedliwie i zgodnie z przyjętą kolejnością.
Najbardziej wyrazisty przykład mieliśmy w Wielkanoc. Okazało się wtedy, że szczepienia w Rzeszowie przybrały charakter wolnej amerykanki. W kolejkach można było spotkać wielu 30-latków, którzy – jak relacjonowała wp.pl – dostawali instrukcje, by podawać się za policjantów i nauczycieli, co wystarczyło, by bez skierowania dostać szczepionkę. Podobna sytuacja miała miejsce w Rybniku, gdzie według portalu rybnik.com.pl w Wielki Piątek zdecydowano o zaszczepieniu 246 osób, głównie z rodzin lekarzy. To się zresztą dzieje w całej Polsce – na przykład wczoraj szef portalu Weszlo.com Krzysztof Stanowski pochwalił się na Twitterze zaświadczeniem o przyjęciu dawki i napisał: „zawiozłem mamę na szczepienie, na miejscu okazało się, że kilka zapisanych osób nie przyszło. Wszystko sprawnie i profesjonalnie”.
Oczywiście każdą sytuację trzeba rozpatrywać indywidualnie. Nie można mieć pretensji do lekarzy, że chcąc uratować dawki przekazują je komukolwiek, byleby się nie zmarnowały. Dużo gorzej, gdy sprawa zaczyna mieć charakter systemowy. Warto o tym pamiętać, szczególnie że już w połowie przyszłego tygodnia do Polski dotrze 120 tysięcy dawek szczepionki Johnson & Johnson. Dlaczego ma to aż takie znaczenie?
J&J, szczepionka szczególnie pożądana
Sprawa jest bardzo prosta – Johnson & Johnson to po pierwsze szczepionka jednodawkowa, a po drugie nie budząca żadnych medycznych zastrzeżeń. Bo choć Europejska Agencja Leków utrzymuje, że AstraZeneca jest bezpieczna, to wiele osób traktuje ją jako najgorszy preparat ze wszystkich dostępnych na rynku. Pfizer z kolei wymaga dwóch zastrzyków, a Moderna to szczepionka, którą dostajemy w symbolicznych ilościach. Łatwo sobie wyobrazić jak bardzo pożądany przez Polaków stanie się produkt J&J.
Wystarczy zacytować wypowiedź prezesa słynnego już rzeszowskiego centrum zdrowia Medyk dla Faktów TVN. Powiedział on, że jego pacjenci już zapisali się masowo na podanie J&J, bo „to jest jak z zakochaniem – ta jedna i żadna inna”. Swoją drogą zastanawiające jest to, że w Rzeszowie podobno już jest 10 tysięcy dawek, o których istnieniu rząd… nic nie wie. W każdym razie efektu boomu na Johnson & Johnson można spodziewać się w całej Polsce. Stworzy to pokusę do jeszcze szerszego szczepienia poza kolejnością. Obym się mylił, ale doświadczenie ostatnich tygodni pokazuje, że nie ma co być w tej sprawie naiwnym.
Dlatego coraz bardziej sensowny wydaje się argument o otwarciu zapisów na szczepienia dla wszystkich. Szef KPRM Michał Dworczyk zapowiada ten ruch na maj. Wtedy przestanie obowiązywać jakakolwiek kolejka i skończy się dyskusja o tym czy ktoś został zaszczepiony sprawiedliwie czy też nie. Ale to też oznacza, że czeka nas jeszcze miesiąc mniejszych i większych kontrowersji wokół kolejności szczepień. Pierwsze zwiastuny już mamy – ogłoszone niedawno zmiany w Narodowym Programie Szczepień zakładały masowe punkty szczepień, również drive-thru. Dziś okazuje się, że samorządy zaczęły je przygotowywać, a rząd zrobił krok w tył i nazywa to teraz pilotażem. A w opisanym już parę razy wyżej Rzeszowie, jak opisała wczoraj wp.pl, pan prezes z nadmiaru szczepionek polecił… używanie jednorazowych strzykawek więcej niż raz.