Naklejki za brak maseczki. Taki pomysł, ponoć „pilotażowo”, wdrożył jeden ze sklepów sieci IKEA. W holenderskim mieście Delft taką żółtą naklejką oznaczane były osoby nierespektujące nakazu zasłaniania ust i nosa. Sieć już przeprosiła za tę akcję. Ale można się zastanowić – po co w ogóle ktoś wpadł na taki pomysł? Nadgorliwość to najdelikatniejsze określenie.
Naklejki za brak maseczki
Wiecie czemu, według oficjalnego stanowiska sklepu, miała służyć ta akcja? Nie uwierzycie. Otóż chodziło o to, by odróżnić osoby niezakładające maski bez wyraźnego powodu od tych, którzy nie mogą ich nosić ze względów zdrowotnych. Ci pierwsi mieli (ponoć dobrowolnie) przyklejać na siebie naklejkę – niewielką, białą, z namalowaną żółtą maseczką i niewielkim napisem. Po tym, jak sprawę nagłośniły lokalne holenderskie media, IKEA wycofała się z tego pomysłu i to dość błyskawicznie. Przepraszając i obiecując, że taka swego rodzaju kara za brak maseczki nie będzie już stosowana.
Nie jestem w stanie pojąć, co siedziało w głowie autorowi tego pomysłu. Przecież na ludzi ignorujących obowiązek zakrywania twarzy jest jeden, najprostszy na świecie sposób. Po prostu się ich nie wpuszcza na teren sklepu. Tak dzieje się od wielu miesięcy choćby w naszym kraju i zdecydowana większość z nas przyzwyczaiła się do takiego układu. Co miała na celu IKEA decydując się na takie „warunkowe” wejście do sklepu osoby bez maseczki? Jedyne co przychodzi mi na myśl to chęć zysku, bo w końcu niewpuszczony klient zakupów nie zrobi, a „oznaczony” może jednak parę euro wyda.
Najgorsze skojarzenia
Taka praktyka oznaczania ludzi bardzo szybko przynosi skojarzenia z najgorszymi czasami w naszej najnowszej historii. Te porównania zresztą pojawiają się ostatnio dość często, na przykład przy okazji covidowych paszportów, ułatwiających przekraczanie granic osobom zaszczepionym. Jednak nawet jeśli to rozwiązanie budzi jakieś kontrowersje, to leży ono bardzo daleko od segregowania ludzi, bo zaszczepienie nie jest jedynym warunkiem pozwalającym na wjazd do kraju – kto nie przyjął preparatu, może sobie zrobić po prostu test. IKEA tymczasem postanowiła pojechać po całości, w dodatku zupełnie nielogicznie i wbrew zasadom sanitarnym, bo przecież naklejka zamiast maseczki nie chroni innych klientów. Dobrze, że wycofano się z tej decyzji.
To też pokazuje jak bardzo na głowie stanął nasz świat od momentu wybuchu pandemii. Władze różnych krajów podejmują absurdalne decyzje – w Polsce zamknięto lasy, w Wielkiej Brytanii dopiero ostatnio prawnie zezwolono na… przytulanie się, a we Francji przez wiele miesięcy obowiązywała godzina policyjna. Jak widać przedsiębiorcy również ulegają takiej paranoi. Ech, niech ten koniec noszenia maseczek po prostu wreszcie nadejdzie. Przynajmniej jeden problem będziemy mieć z głowy.