Kontrowersyjny biznesmen, niedoszły polityk i „osobowość internetowa” – Zbigniew Stonoga – został wydalony z Holandii przez sąd w Amsterdamie.
Zbigniew Stonoga to kontrowersyjna postać nawet jak na standardy polskiej sceny patostreamerskiej. Kilka lat temu wypowiedział wojnę rodzimej klasie politycznej – zarówno spod znaku Platformy Obywatelskiej, jak i z czasem całej Zjednoczonej Prawicy. W różnych insynuacjach obyczajowych o wątpliwej wiarygodności dostawało się nawet prezydentowi Dudzie. Żeby długo nie szukać przykładów umiarkowanej wiarygodności, fragment z Wikipedii: Deklarował, że studiował prawo na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, jednak administracja UW zaprzecza, by Zbigniew Stonoga był kiedykolwiek studentem tej uczelni.
Romantyk czy pozytywista?
Stonoga nie zawsze budził entuzjazm u nawet zadeklarowanych anarchistów, ponieważ wojna ta przyjmowała nierzadko bardzo wulgarną, sensacyjną, pozamerytoryczną postać. Przedsiębiorca obrażał osoby publiczne, a za samym biznesmenem ciągnął i ciągnie się nie tyle konflikt, co cała wataha konfliktów z prawem. RMF FM podawał wczoraj, że „Stonoga w ciągu ostatnich 20 lat był skazany 28 razy m.in. za oszustwa, zniesławienia i znieważenia. Obecnie przeciwko niemu toczy się kilka postępowań.” Liczba stawianych mu przez prokuratury w całej Polsce zarzutów w połowie 2020 roku przekroczyła 190 (w przeszło 20 sprawach) – podsumowywała warszawska Wyborcza, gdy w styczniu informowała o zatrzymaniu przedsiębiorcy w Holandii.
W przerwach od kariery politycznej Stonoga zdobywał kapitał społeczny stając się łowcą pedofilów. To temat zawsze elektryzujący opinię społeczną, pełen emocji i stygmatyzacji, o czym zresztą przekonał się sam Stonoga, który jeszcze w pierwszej dekadzie XXI wieku musiał mierzyć się z zarzutami, które próbowały powiązać go ze słynną szajką pedofilów z Dworca Centralnego. Sprawę opisywało w tamtym czasie Życie Warszawy. Ale ostatecznie pomimo prowadzenia postępowania przez prokuraturę, skazania nie było. Po latach biznesmen wyznawał jak traumatyczne konsekwencje dla niego i jego rodziny miały tamte oskarżenia.
Aktywność Stonogi jako łowcy pedofilów ocieplała wizerunek przedsiębiorcy, a nawet doprowadziła do ujęcia paru przestępców seksualnych. Z czasem biznesmen zaczął się też udzielać charytatywnie, jednak wulgarny język, radykalna formuła i swobodne podejście do faktów szybko zaczęły przesłaniać korzyści – także w społecznym odbiorze. Ostatecznie 7 maja 2017 nad ranem został osadzony w Areszcie Śledczym Warszawa-Białołęka. Po jakimś czasie jednak Stonoga wyszedł na wolność, co jednak nie zakończyło jego licznych postępowań sądowych i konfliktów z prawem.
To nie jest kraj dla Zbigniewa Stonogi
Ostatecznie biznesmen stwierdził, że polski wymiar sprawiedliwości wraz z ministrem Zbigniewem Ziobro prześladują jego oraz jego rodzinę (co bardzo szybko stało się przedmiotem licznych przeróbek oraz memów) i w 2020 roku wyjechał z Polski w poszukiwaniu azylu politycznego.
Początkowo miejscem gwarantującym bezpieczeństwo i niezależność miała być Norwegia. O udzielenie azylu apelował sam Lech Wałęsa, zaś Wojciech Czuchnowski z Gazety Wyborczej – środowiska raczej nieprzychylnego Stonodze – organizował nawet zbiórkę w celu walki o prawa kontrowersyjnego biznesmena. Jednak Norwegowie nie podzieli punktu widzenia Zbigniewa Stonogi i po przeanalizowaniu okoliczności nie zdecydowali się na udzielenie azylu przedsiębiorcy.
W związku z tym Stonoga zmuszony był poszukać kolejnego kraju, który byłby skłonny uznać go za ofiarę represji politycznych. Tym krajem stała się Holandia. Jednakże wczoraj sąd w Amsterdamie orzekł wobec Zbigniewa Stonogi nakaz opuszczenia Holandii i wydania go polskim władzom – wynika z informacji adwokata Polaka, przytaczanych przez RMF FM. Zbigniew Stonoga był poszukiwany sześcioma listami gończymi przez polskie sądy, w tym Europejskimi Nakazami Aresztowania, co skutecznie wstrzymało procedurę azylową w Holandii.
PAP wylicza zarzuty stawiane Stonodze:
Prokuratura Regionalna w Lublinie ściga go w związku z podejrzeniem przywłaszczenia ponad 927 tys. zł przekazanych fundacji jego imienia przez darczyńców na cele charytatywne.
Ta sama prokuratura prowadzi przeciwko Stonodze postępowanie, w którym podejrzany jest o przywłaszczenie 217 tys. zł przekazanych przez darczyńców na działalność jego fundacji. Pieniądze miał przeznaczyć na żetony do gry w kasynie w Warszawie. Kolejne śledztwo prowadzi Prokuratura Okręgowa Warszawa–Praga. W tym postępowaniu Zbigniew Stonoga jest podejrzany o przywłaszczenie blisko 4,5 mln zł pochodzących z wpłat osób zainteresowanych nabyciem udziałów w dwóch spółkach.
Pod inną sygnaturą w Prokuraturze Okręgowej Warszawa-Praga zarejestrowane jest śledztwo, w którym Stonoga podejrzany jest o przestępstwa skarbowe i wyłudzenia VAT. Chodzi m.in. o „dokonanie wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami” oszustw na szkodę Skarbu Państwa oraz wyłudzeń VAT na łączną kwotę ponad 2 mln zł; usiłowanie wyłudzenia zwrotu VAT w kwocie 4 mln zł i kierowanie usiłowaniem wyłudzenia kolejnych 700 tys. zł. Miał także, zdaniem prokuratury, prać „brudne pieniądze”.
Z kolei Prokuratura Okręgowa w Warszawie przedstawiła Zbigniewowi Stonodze zarzut doprowadzenia do niekorzystnego rozporządzenia mieniem dwóch osób w kwocie 532 tys. zł.
Sąd Okręgowy w Krakowie poszukuje Stonogę w związku z postępowaniem zainicjowanym aktem oskarżenia Prokuratury Okręgowej w Krakowie. Został oskarżony o popełnienie 15 przestępstw, w tym o wyrządzenie szkody w kwocie ok. 42 mln zł w mieniu, o pranie „brudnych pieniędzy” i oszustwa podatkowe na kwotę około 2 mln zł.
Zbigniew Stonoga do tych zarzutów się nie przyznaje. Wskazuje, że jest ofiarą systemu, a media poinformował wczoraj, że „Jedzie do Polski na pewną śmierć”.