Dwa najbardziej znane w tym momencie postulaty programu mieszkaniowego partii rządzącej to gwarancja wkładu własnego i dopłata do mieszkania. Rząd pracuje jednak też nad inną ustawą.
Każdy Polak ma móc inwestować w nieruchomości. Ale bez konieczności ich zakupu
Ceny nieruchomości w Polsce są uzależnione od wielu czynników – popytu, atrakcyjności lokalizacji, metrażu, okolicy itd. Stały wzrost cen jest natomiast podyktowany nie tylko sporym popytem, ale też np. rosnącymi cenami materiałów budowlanych i wyższymi wynagrodzeniami w branży. Do wzrostu cen mieszkań, zwłaszcza w dużych miastach, przyczyniają się też osoby kupujące nieruchomości w celach innych niż mieszkalne. Inwestorów zresztą przybywa – także dlatego, że przy tak niskich stopach procentowych lokowanie kapitału w nieruchomościach jest bezpieczniejsze i bardziej zyskowne niż np. trzymanie ich na lokacie.
To jednak oczywiście tylko pogarsza sytuację mieszkaniową w Polsce – bo ze względu na rosnące ceny nieruchomości spora grupa osób nie jest w stanie kupić własnego mieszkania po przystępnej cenie. Rząd chce rozwiązać ten problem przez gwarancję kredytową wkładu własnego – tak, by więcej osób mogło wziąć kredyt hipoteczny. Jak się okazuje, to jednak nie jedyny (poza dopłatami do kredytu) pomysł rządu w kwestii mieszkań. Kolejny dotyczy właśnie inwestowania w nieruchomości. Jak twierdzi Anna Kornecka, wiceminister rozwoju, pracy i technologii, rząd ma pracować nad ustawą o REIT-ach – czyli podmiotach finansowych, za pośrednictwem których można będzie inwestować swoje środki w nieruchomości, jednocześnie nie kupując ich.
Oznacza to, że w nieruchomości mógłby zainwestować praktycznie każdy – niezależnie od wielkości posiadanego kapitału. Możliwe byłoby zainwestowanie 10, ale i prawdopodobnie 100 czy 300 tys. zł. Zakup udziałów w funduszu nieruchomości miałby przynosić proporcjonalne zyski, a jednocześnie – zmniejszyć zjawisko kupowania mieszkań w celach innych niż mieszkalne.
Zakaz zakupu wielu mieszkań w celach inwestycyjnych, jeśli pomysł rządu nic nie zmieni?
Na podstawie planowanej ustawy o REIT-ach bardzo dobrze widać, że rząd szuka sposobu, by odciągnąć Polaków od inwestowania w nieruchomości poprzez ich zakup. Jest jednak więcej niż prawdopodobne, że zamożniejsi Polacy nie będą widzieć żadnego dobrego powodu, by inwestować w udziały funduszu nieruchomości. I tym samym – nadal będą kupować mieszkania, np. z przeznaczeniem na najem.
Jeśli faktycznie tak się stanie, to niewykluczone, że w przyszłości – pod warunkiem, że sytuacja na rynku mieszkaniowym będzie stale się pogarszać – rząd wprowadzi zakaz zakupu wielu mieszkań w celach inwestycyjnych. Możliwe, że dopuszczalne byłoby np. posiadanie więcej niż jednego mieszkania w celach innych niż mieszkalne, ale jednocześnie – nie więcej niż dwóch czy trzech. Hipotetyczny zakaz najprawdopodobniej objąłby osoby fizyczne.
Czy taki scenariusz to faktycznie mieszkaniowe science-fiction? Pamiętajmy, że w obozie władzy dyskutowany ma być podatek katastralny od mieszkań o wartości 500 tys. zł. Dlaczego zatem rząd nie mógłby wprowadzić przepisów mających nieco bardziej uregulować rynek nieruchomości?
Abstrahując od tego, czy takie rozwiązanie faktycznie przyczyniłoby się do poprawy sytuacji mieszkaniowej dla ogółu Polaków, to zakaz zakupu wielu mieszkań w celach inwestycyjnych przez przeciętnych obywateli wcale nie wydaje się czymś nieprawdopodobnym. A na jakieś kroki w celu regulacji rynku mieszkaniowego rząd – prędzej czy później – będzie musiał się zdecydować. Czy to poprzez podatek katastralny, czy też z wykorzystaniem innych instrumentów.