Zgodnie z obowiązującymi przepisami umowa na odbiór odpadów komunalnych stanowi obowiązek właściciela każdej tzw. nieruchomości niezamieszkałej. Co jednak, jeśli nasza firma nie generuje żadnych odpadów, które należałoby odebrać? Brak umowy także wówczas naraża nas na grzywnę.
Niekiedy umowa na odbiór odpadów komunalnych może mieć charakter wręcz fikcyjny – płacić jednak trzeba prawdziwymi pieniędzmi
Zmiany w sposobie funkcjonowania systemu gospodarowania odpadami w Polsce wywróciły do góry nogami nasze przyzwyczajenia. Wprowadzono chociażby obowiązek segregowania śmieci obejmujący wszystkich właścicieli nieruchomości. Efektem ubocznym wprowadzenia nowych rozwiązań było drastyczne podniesienie wysokości opłat za wywóz śmieci praktycznie w całej Polsce.
To jednak nie koniec kontrowersji. Regulacje dotyczące tak zwanych nieruchomości niezamieszkałych prowadzą niekiedy do konieczności uiszczania opłat dosłownie za nic. Wszystko przez nałożony na ich właścicieli ustawowy obowiązek legitymowania się umową na odbiór odpadów komunalnych przez gminę lub przedsiębiorcę. Gminy mogą, ale nie muszą, odbierać śmieci z takich nieruchomości. Alternatywę stanowi umowa na odbiór odpadów komunalnych z uprawnionym do tego podmiotem.
Nieruchomością niezamieszkałą jest taka nieruchomość, w która nie jest wykorzystywana do celów mieszkalnych. Mogą być to chociażby szkoły, urzędy, hotele, targowiska, cmentarze, zakłady przemysłowe, warsztaty, czy po prostu siedziby przedsiębiorstw. Najczęściej w toku ich funkcjonowania pojawią się jakieś śmieci.
Co jednak, jeśli w przypadku danej działalności żadnych odpadów komunalnych nie będzie? To wcale nie są rozważania czysto teoretyczne. O ile trudno sobie wyobrazić firmę „zero waste” w przypadku, na przykład, dużego zakładu produkcyjnego, o tyle niektóre mikroprzedsiębiorstwa mogą produkować na tyle mało śmieci, że spokojnie można zabrać je w reklamówce do domu. Niekiedy również i tak odpady związane z działalnością podlegają osobnym przepisom – jak w przypadku zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego.
Teoretycznie przedsiębiorca powinien płacić jedynie za każdy miesiąc, w którym na terenie jego nieruchomości wygenerowano odpady komunalne. Jeżeli więc nasza firma nie produkuje żadnych śmieci, które należałoby odbierać, to nie powinniśmy płacić nic. W praktyce ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach nie pozostawia nam niestety takiej możliwości.
Ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach zawiera poważną lukę prawną
Zgodnie z art. 5 ust. 1 pkt 3b ustawy, właściciele nieruchomości są zobowiązani do utrzymania porządku poprzez „pozbywanie się zebranych na terenie nieruchomości odpadów komunalnych oraz nieczystości ciekłych w sposób zgodny z przepisami ustawy i przepisami odrębnymi„.
Do tego właśnie przepisu odsyła nas kluczowy art. 6 ust. 1 pkt 2). Ten przewiduje, że „z właściciele nieruchomości, którzy nie są obowiązani do ponoszenia opłat za gospodarowanie odpadami komunalnymi na rzecz gminy” są obowiązani do udokumentowania w formie umowy korzystania z usług wykonywanych przez gminną jednostkę organizacyjną lub przedsiębiorcę odbierającego odpady komunalne. Oczywiście, taka osoba musi również posiadać dowód uiszczania opłat z tytułu takiej umowy.
Czego nie znajdziemy w ustawie, to jakiegokolwiek powiązania tego obowiązku z rzeczywistym produkowaniem śmieci. Sytuacji nie poprawiają akty prawa miejscowego, które najczęściej również nie odnoszą się do tego tematu. Ot, właściciele nieruchomości niezamieszkałych muszą stosować się do mniej-więcej tych samych wymogów technicznych, co właściciele mieszkań.
Skutek takiej luki prawnej jest łatwy do przewidzenia: właściciel nieruchomości niezamieszkałej ponosi koszty usługi, która właściwie nie jest wykonywana. W najlepszym wypadku: płacą firmie odbierającej śmieci za gotowość do działania, nie za rzeczywiste odbieranie czegokolwiek. Nie mogą za to zrezygnować z umowy, bo w przeciwnym wypadku narażają się na grzywnę za jej brak. Miesięczny koszt takiej usługi nie musi być jakoś przesadnie wysoki – nie jest jednak zerowy.
Nowelizacja przepisów wydaje się w tym przypadku racjonalnym posunięciem. Problem w tym, że bardzo łatwo doszukać się tutaj uchylenia furtki nieuczciwym właścicielom, którzy niezgodnie z prawdą deklarowaliby brak produkcji jakichkolwiek odpadów a później wyrzucali śmieci do lasu. Odrobina dobrej woli ze strony ustawodawcy, ewentualnie poszczególnych gmin, mogłaby jednak oszczędzić niektórym właścicielom nieruchomości konieczności zawierania de facto fikcyjnych umów, za które muszą płacić rzeczywiste pieniądze.