Podatek od wartości gruntu był swego czasu przez niektórych uważany za „podatek doskonały”. Z powodzeniem stosują go niektóre państwa na świecie. Czy mógłby więc stanowić alternatywę dla podatku katastralnego jako „następcy” podatku od nieruchomości? W Polsce najprawdopodobniej by się nie sprawdził.
Myślący o niepopularnym podatku katastralnym politycy powinni rozejrzeć się za alternatywami
Rządzący zarzekają się, że nie wprowadzą podatku katastralnego. Powszechny podatek od wartości nieruchomości byłby katastrofą wizerunkową, której żaden program socjalny by nie naprawił. To jednak nie znaczy, że rząd nie zastanawia się jak wprowadzić podatek katastralny. Wszystko przez duże zapotrzebowanie – władzy na pieniądze a społeczeństwa na uzdrowienie sytuacji na rynku mieszkaniowym.
Podaż mieszkań w Polsce jest niewystarczająca od lat. Jakby tego było mało, niskie stopy procentowe i wysoka inflacja sprawiają, że inwestycja w nieruchomości stanowi najlepszą lokatę kapitału. Jak to zwykle bywa, do gry włączyły się duże fundusze inwestycyjne i reszta poważnego kapitału. Ceny mieszkań rosną, przeciętny Kowalski często może obejść się smakiem.
Obecnie rozważanymi możliwościami miałby być podatek katastralny od drugiego mieszkania lub od nieruchomości wartych powyżej 500 tysięcy złotych. Obydwa rozwiązania mają swoje wady. Ściślej mówiąc: w pierwszym przypadku uderzyłyby w przeciętnych obywateli po prostu posiadających jakąś drugą nieruchomość. W drugim oberwaliby głównie właściciele domów mieszkalnych, czyli niekoniecznie ludzie zamożni. Obydwa pomysły muszą się skończyć źle – i dla podatników i dla notowań partii rządzącej.
Warto byłoby więc rozejrzeć się za alternatywnymi rozwiązaniami. Potencjalnie mógłby nim być podatek od wartości gruntu, znany szerzej jako podatek LVT – Land Value Tax. Ta danina różni się od podatku katastralnego tym, że przy obliczaniu podstawy opodatkowania wlicza się wyłącznie wartość samego gruntu. Budynki, budowle, urządzenia, instalacje, obiekty małej architektury, rośliny ogrodowe – wszystko to byłoby pod względem podatkowym zupełnie obojętne.
Podatek od wartości gruntu bywał w niektórych kręgach nazywany „podatkiem doskonałym”. Głównie ze względu na uznanie przez jego pomysłodawców i zwolenników ziemi za dobro wspólne – którego jednak nie należy poddawać żadnej formie nacjonalizacji. Tym samym opodatkowanie jej wartości stanowi niejako sprawiedliwy kompromis pomiędzy potrzebami społeczeństwa i interesami właściciela.
Podatek od wartości gruntu stanowi dobrą alternatywę względem podatku katastralnego, ale nie wobec podatku od nieruchomości
Opodatkowanie samego gruntu miałoby pozwolić przede wszystkim na ograniczenia spekulacji i zachęcać do możliwie efektywnego korzystania z posiadanej ziemi. Równocześnie podatek od wartości gruntu nie zniechęca do pracy i konsumpcji ani do oszczędności i inwestycji. W tym także w same nieruchomości. Dzięki temu sprzyja harmonijnemu rozwojowi miast, zarówno w centrach, jak i na obrzeżach.
Problemy w praktycznym zastosowaniu podatku LVT są właściwie dokładnie te same, jak w przypadku podatku katastralnego. Należy dobrać stawkę w odpowiednio niskiej wysokości. Przy czym warto pamiętać, że wartość samych gruntów będzie zawsze niższa, niż tej samej ziemi wraz ze znajdującymi się na niej budynkami. Wycenienie wartości poszczególnych gruntów stanowi wyzwanie natury logistycznej.
Podatek od wartości gruntu niekoniecznie musi się jednak sprawdzić w polskich realiach. W praktyce spełniałby dokładnie tą samą funkcję, co obecny podatek od nieruchomości. Różnica pomiędzy tymi daninami jest taka, że podstawę opodatkowania istniejącego podatku stanowi powierzchnia a nie wartość gruntu. Sam zamysł jest właściwie podobny. Podatek od nieruchomości jest jednak prostszy w stosowaniu.
Podatek LVT nie spełnia również tego jednego zadania, jaki miałby w Polsce podatek katastralny. Pisaliśmy kilka razy na łamach Bezprawnika, że tak naprawdę społeczeństwo w Polsce wcale nie oczekuje wprowadzenia podatku katastralnego. Chce nowoczesnego domiaru, który uderzyłby w „spekulantów” i wielki kapitał. Karna danina miałaby po prostu odgonić inwestorów od mieszkań. Wprowadzenie podatku od wartości gruntów raczej nie wpłynęłoby w istotny sposób na współczesne patologie polskiego rynku nieruchomości.