Tak to już w Polsce jest, że legislatorów do podejmowania odważnej decyzji zmusza medialne, bardzo wstrząsające zdarzenie. Tak też ma to miejsce w odniesieniu do walki z pijanymi kierowcami. Pojawiają się pierwsze przecieki dotyczące projektu ustawy. Czy koncepcje są słuszne?
Zwiększenie kar dla jeżdżących po alkoholu
Chyba wszyscy słyszeliśmy o tragicznym w skutkach wypadku drogowym na drodze wojewódzkiej numer 871 na trasie Stalowa Wola – Tarnobrzeg, a dokładniej we wsi Jamnica. 37-latek kierujący Audi S7 rozpoczął manewr wyprzedzania, poruszając się przy tym z nadmierną prędkością.
Manewr zakończył się czołowym zderzeniem z jadącym z naprzeciwka Audi A4, w którym znajdowało się małżeństwo – mężczyzna i kobieta – a także ich 2,5-letni syn. Wypadek przeżyło jedynie dziecko, zaś tragicznie zmarli osierocili w sumie trójkę dzieci.
Mężczyzna tuż po zdarzeniu zachowywał się agresywnie w stosunku do ratowników medycznych i służb, a badania wykazały, że był nietrzeźwy. W pojeździe ponadto znaleziono butelki po alkoholu. Domniemanemu sprawcy zarzucono spowodowanie śmiertelnego wypadku drogowego.
Za ten czyn grozi kara pozbawienia wolności do lat 8, zaś z uwagi na stan nietrzeźwości – maksymalną karę, którą może otrzymać 37-latek – jest kara 12 lat pozbawienia wolności. Co warto zaznaczyć, jest to przestępstwo, zgodnie z którym sprawca umyślnie narusza reguły bezpieczeństwa w ruchu drogowym, zaś nie obejmuje zamiarem skutku w postaci śmierci.
Mimo że sprawca najpewniej faktycznie nie planował pozbawienia życia dwójki ludzi, to społeczny odbiór tej tragedii jest jednoznaczny. Domniemanego sprawcę wypadku już traktuje się jak mordercę – a nawet gorzej niż mordercę – i oczywiście nie będę tej płaszczyzny szczegółowo rozważał. Niemniej jednak rzeczona tragedia pokazuje, że obecne prawo jest niewystarczające.
Co rozsądniejsi w powyższej sprawie nie szukają sposobu na jak najsurowsze ukaranie sprawcy, a próbują zwrócić uwagę na fakt, że polskie prawo nie chroni przed takimi zdarzeniami, jak opisane powyżej. Także i w Sejmie RP parlamentarzyści podczas posiedzenia specjalnej komisji poruszyli rzeczoną problematykę. Co istotne, w zasadzie przedstawiciele wszystkich środowisk politycznych widzą konieczność zmian w prawie.
Pewnych zdarzeń nie da się przewidzieć
Pewne ogólne założenia przedstawił premier Mateusz Morawiecki. Zapowiedział on, że sprawcy wypadków mieliby płacić rodzinom ofiar alimenty. Jest to postulat niewątpliwie zasługujący nawet nie tyle na rozważenie, ile na przekucie go w obowiązujące prawo. Świadczenia alimentacyjne mają szczególny charakter, a moralnie uzasadnione – i sprawiedliwe – byłoby zobowiązanie sprawcy wypadku do łożenia na rzecz ofiar.
Oczywiście powyższe jest jedynie środkiem kompensacyjnym post factum (i niewiele wspólnego ma z prewencją), a ponadto przy zastosowaniu najsurowszych sankcji pozbawienia wolności – raczej dla ofiar bezużyteczne. Nie wyobrażam sobie bowiem, by do świadczeń alimentacyjnych byli zobowiązani w zastępstwie osadzonego najbliżsi członkowie rodziny sprawcy – takiego czegoś (mam nadzieję) w polskim prawie nigdy nie będzie, bo i z zasady być nie może.
Jan Mencwel z kolei donosi na Twitterze, że w rządowym projekcie ustawy pojawi się postulat konfiskaty pojazdów osobom, które jeżdżą bez uprawnień. Jest to rozwiązanie warte uwagi, ale w praktyce raczej mało sensowne. Gdyby miało ono być sprawiedliwe, to musiałoby jedynie dotyczyć sytuacji, w której pojazd jest wyłączną własnością sprawcy zdarzenia. To nieco za mało – a na więcej ustawodawca nie może sobie pozwolić.
W tle pojawiają się także postulaty podwyższenia kar pieniężnych i uzależnienia ich od dochodów. Tutaj – analogicznie do konfiskaty – zwróciłbym uwagę na zjawisko kultu cwaniactwa. Mam wrażenie, że osoby, które świadomie jeżdżą bez uprawnień (lub po alkoholu) mają nierzadko na tyle lekceważący stosunek do prawa, że ich dochody z reguły nie pokrywają się z tymi deklarowanymi w zeznaniach podatkowych, zaś pojazdy, z których korzystają, formalnie do nich nie należą.
Poczekajmy jednak na konkrety. W mojej opinii ciężar rozważań legislatorów powinien spocząć na skutecznej prewencji – w tym szerokim ujęciu. Walka z alkoholem, nawet na gruncie jego dostępności, to pierwszy krok do zapobiegania tragicznym zdarzeniom. Zwiększenie kar dla jeżdżących po alkoholu (czyli prawo karne), czy też na przykład alimenty, to jedynie reakcje łagodzące skutki tragedii, które już się wydarzyły.
A do takich sytuacji najlepiej po prostu nie dopuszczać.