Nieważne kto rządzi Warszawą, z „rosyjskimi wyspami” nie potrafili poradzić sobie urzędujący dotychczas prezydenci stolicy. Sprawa od kilku dekad jest skutecznie zamiatana pod dywan. Federacja Rosyjska od ponad 30 lat zajmuje nieruchomości w atrakcyjnych lokalizacjach stolicy nie płacąc za nie ani złotówki. Roszczenia Skarbu Państwa za „rosyjskie nieruchomości w Warszawie” względem Rosjan sięgają kilkudziesięciu milionów złotych.
Ogólnopolskie oraz przede wszystkim stołeczne media co jakiś czas wracają do sprawy tzw. „rosyjskich wysp” leżących w stolicy. Pomimo prawomocnych wyroków, Federacja Rosyjska w dalszym ciągu zajmuje wiele nieruchomości leżących w Warszawie. Jednym z najsłynniejszych jest kompleks budynków znajdujących się przy ul. Sobieskiego 100, potocznie nazywany przez warszawiaków „Szpiegowem”. Wokół tego miejsca urosło wiele miejskich legend. Niegdyś mieścił się tu słynny klub „Club 100”, w którym bawili się rosyjscy dygnitarze oraz rosyjscy biznesmeni, których w latach 90 minionego wieku w Warszawie nie brakowało.
Rosyjskie nieruchomości w Warszawie
Ponadto, w dalszym ciągu w posiadaniu Rosjan pozostają nieruchomości leżące przy al. Szucha 8, ul. Belwederskiej 25, Bobrowieckiej 2b, Beethovena 3 oraz Kieleckiej 45. Wszystkie powyżej wymienione nieruchomości wyróżniają się atrakcyjną lub wręcz prestiżową lokalizacją. Pierwsza z nich położona przy al. Szucha 8 zrewitalizowana kamienica sąsiaduje w bezpośrednim sąsiedztwie z gmachami Ministerstwo Spraw Zagranicznych oraz Kancelarią Prezesa Rady Ministrów. W zasadzie każdy z powyżej wymienionych adresów znajduje się w bliskim sąsiedztwie istotnych instytucji publicznych.
Szczególnie bulwersujące jest komercyjne wykorzystanie przedmiotowych nieruchomości. Zważywszy że Rosjanie ignorują prawomocne wyroki polskich sądów utrzymując, że zajmowane przez nich nieruchomości są placówkami dyplomatycznymi. Tym samym, nie jest możliwe – zgodnie z obowiązującymi regulacjami prawa międzynarodowego – ich komercyjne wykorzystanie. Sytuacja jest zatem wyjątkowo dziwna. Rosjanie otrzymują bowiem środki z wynajmu bezprawnie zajmowanych nieruchomości. Nieruchomości, które zajmują z tytułu „placówek dyplomatycznych”, a za wykorzystanie i zajmowanie których Skarb Państwa względem Federacji Rosyjskiej dysponuje roszczeniami na kwoty sięgające kilkudziesięciu milionów złotych. Absurd.
Sprawa jest naprawdę bulwersująca. W rzeczywistości Rosjanie zajmują działki, których łączna powierzchnia wynosi 116,31 tys. metrów kwadratowych (składa się na nią w sumie 21 nieruchomości). Tym samym, Skarb Państwa rokrocznie traci od kilku do nawet kilkunastu milionów złotych, bo na tyle należy wycenić dochody z wynajmu przedmiotowych nieruchomości. Warszawskie nieruchomości, które w dalszym ciągu zajmują Rosjanie zostały im przekazane przez władze PRL w 1978 roku. Od tego czasu ZSRR był zobowiązany do zapłaty za ich wynajem. Należy zatem sądzić, że obecnie dług wynikający z braku wnoszenia jakichkolwiek opłat wynosi ok. kilkudziesięciu milionów złotych. Ponadto, postanowienia umowy, na podstawie której nieruchomości w Polsce zostały przekazane Rosjanom zakładały, że Rosjanie również przekażą nieruchomości na poczet polskich placówek dyplomatycznych, z którego to zobowiązania Rosja do dzisiaj się nie wywiązała.
Prawomocne wyroki sądów w sprawie „rosyjskich nieruchomości’
Warto podkreślić, że w treści wyroku z październiku 2016 roku Sąd Okręgowy w Warszawie nakazał władzom rosyjskim oddanie nieruchomości znajdującej się przy ul. Sobieskiego 100. Ponadto, w kwietniu 2017 roku SO w Warszawie uznał roszczenie przysługujące Skarbowi Państwa względem Federacji Rosyjskiej. Jego wysokość została ustalona w wysokości ponad 7 mln zł tytułem bezumownego oraz bezprawnego korzystania z nieruchomości przy ul. Kieleckiej 45. W budynku do dziś znajduje się Szkoła Średnia przy Ambasadzie Rosji. Co ciekawe, działka przed wojną należała do jednego najbardziej znanych przedwojennych artystów – Jana Kiepury.
Również w 2017 roku, niespełna miesiąc po wyroku w sprawie Kieleckiej 45 sąd wydał wyrok w przedmiocie nieruchomości leżącej przy ul. Bobrowieckiej 2B. Nieruchomość ta również znajduje się na warszawskim Mokotowie. Za jej bezumowne zajmowanie Kreml winien zwrócić Skarbowi Państwa kwotę przekraczającą 9 mln złotych.
Urzędy miejskie nie tylko w Warszawie, lecz także w Gdańsku w dalszym ciągu naliczają opłaty za bezumownie zajmowane nieruchomości. Póki co brak jednak jakichkolwiek informacji, czy sprawa zostanie w najbliższym czasie rozwiązana.
Ambasada Federacji Rosyjskiej w Warszawie
Analizując powyższy temat nie można zapomnieć o wątku Ambasady Rosyjskiej w Warszawie. Zanim budynek zajęli Rosjanie znajdowała się w nim rezydencja marszałka Rydza-Śmigłego. Ambasada nie jest przedmiotem sporu pomiędzy Warszawą a Kremlem, lecz jej temat budzi również liczne kontrowersje. Obecnie, placówka dyplomatyczna Federacji Rosyjskiej znajduje się bowiem w bezpośrednim sąsiedztwie najważniejszych instytucji państwowych. Pomimo faktu, iż od transformacji ustrojowej minęło ponad 30 lat, to teren pomiędzy ulicami: Spacerową, Belwederską oraz Klonową swoją powierzchnią znacznie przewyższa terytorium Belwederu, Ministerstwa Obrony Narodowej oraz Kancelarii Prezesa Rady Ministrów… razem wziętych. Sam ten fakt może zakrawać wręcz o śmieszność, zważywszy że wszystkie te instytucje znajdują się w bezpośrednim sąsiedztwie ambasady. Placówki, w których zapadają zapewne najważniejsze decyzje w zakresie obronności naszego kraju zapadają w odległości kilkudziesięciu metrów od rosyjskiego płotu.
Za murami majestatycznego gmachu ambasady w rzeczywistości znajdować się może wszystko. Próżno szukać o tym jakichkolwiek informacji. Bo poza faktem, że znajdziemy tam boisko do tenisa, salę bankietową i zapewne niejeden bunkier wiele nie znajdziemy. A zatem podsumowując: w centrum Warszawy, stolicy największego kraju w regionie Europy środkowowschodniej znajduje się olbrzymi budynek, zajmowany przez Federację Rosyjską oraz otoczony niemalże z każdej strony przez najważniejsze instytucje państwowe, absurdalne prawda?
Negocjacje z Federacją Rosyjską
Oczywiście, nie od dziś wiemy, że ciężko o trudniejsze geopolityczne położenie, niż to, które przypadło Rzeczypospolitej. Historia doświadczyła nasz naród wyjątkowo boleśnie. Przeszliśmy przez rozbiory, obie wojny światowe i stalinowską niewole. Mimo tych wszystkich trudnych doświadczeń, jesteśmy od przeszło 30 lat państwem niepodległym. Przynajmniej bardzo lubimy tę niepodległość celebrować – że niekoniecznie potrafimy, to akurat temat na inną dyskusję. Natomiast przez ponad 30 lat wolnej Polski najważniejsze dla całego kraju decyzje, dyskusje, rozmowy, debaty toczą się w tak bliskim sąsiedztwie Rosjan a więc kraju, z którym od zawsze, aż do teraz nigdy nam nie było po drodze.
Jestem przekonany, że gdyby przeprowadzić sondę to na pytanie – którego państwa jako Polska powinniśmy obawiać się najbardziej? to przynajmniej 9/10 ankietowanych wskazałoby Rosję. Wraz z szalonym wzrostem cen za nieruchomości temat z roku na wydaje się przypominać coraz bardziej gorącego kartofla. Dotychczas wszyscy rządzący stolicą skrzętnie go ignorowali. W zasadzie ciężko jest jednoznacznie stwierdzić, czy w najbliższym czasie problem ten zostanie rozwiązany. Obecne stosunki polsko-rosyjskie są nijakie. W 2018 roku polski MSZ informował o prowadzonych w Warszawie w sprawie nieruchomości negocjacjach. Ich kolejna część miała odbyć się w Moskwie w marcu 2019 roku.
Resort jednak milczy i próżno gdziekolwiek szukać choćby strzępków informacji w przedmiotowym temacie. Ciężko być jednak optymistą, zważywszy, że w kwietniu br. rosyjski MSZ zdecydował o wydaleniu z Moskwy grupy polskich dyplomatów. Decyzja była reakcją na postanowienie polskich władz o uznaniu za persona non grata dyplomatów rosyjskich. Stosunki dyplomatyczne można zatem określić jako co najmniej oziębłe. Jeśli do tego dodamy fakt jak znakomicie wygląda współpraca na linii stołeczny ratusz – polski rząd nie powinniśmy łudzić się, że sprawa zakończy się w najbliższym czasie.