W Sopocie, na nadmorskiej ścieżce, pojawiły się dwa progi zwalniające dla rowerów. Rozwiązanie nietypowe, ale jego zastosowanie nie powinno dziwić. Popularność dwóch kółek cały czas rośnie, a wraz z nią liczba „ścieżkowych” piratów. To, że rozsądniejszych rowerzystów jest więcej, nie oznacza że nie powinno się dbać o bezpieczeństwo pieszych. Analogicznie jak to się dzieje na drogach.
Progi zwalniające dla rowerów
Progi stanęły na wysokości wejścia na plażę numer 40. To newralgiczne miejsce od lat, bo właśnie w tym punkcie zawodnicy Sopockiego Klubu Żeglarskiego przedostają się ze swojej siedziby na plażę. Żeby uniknąć kolizji z rowerzystami prezydent miasta Jacek Karnowski już kilka lat temu wprowadził w tym miejscu ograniczenie prędkości do 10 km/h. Były wokół tego kontrowersje, nawet rowerzyści zorganizowali duży przejazd, by obśmiać to rozwiązanie. Ale ostatecznie wszyscy przeszli nad tym do porządku dziennego. A właściwie nie wszyscy – to właśnie z powodu wciąż licznej grupy tych, którzy po rekreacyjnej ścieżce pędzą na złamanie karku trzeba było wprowadzić kolejne ograniczenie.
Rowerzyści to też często piraci
Sam regularnie korzystam z nadmorskiej ścieżki rowerowej i też nie bywam na niej wzorowym użytkownikiem. Choć daleko mi do „obcisłogacich”, traktujących to miejsce jak odcinek specjalny Tour De France. Dlatego nie uważam, żeby Sopot popełnił infrastrukturalny absurd. Prawda jest taka, że na wielu ścieżkach rowerowych jest już tak duży ruch, że wyprzedzenie innego rowerzysty staje się podobnie problematyczne, co wyprzedzenie ciężarówki na ruchliwej drodze wojewódzkiej. A jeśli zagęszczenie jest duże, to trzeba zacząć coraz bardziej traktować takie ścieżki jak normalne samochodowe trasy. Bo, co dość oczywiste, same mandaty dla rowerzystów nie zatrzymają wszystkich patologii.
Jest sprawą oczywistą, że wybór roweru zamiast auta jest decyzją pod wieloma względami pozytywną. Dla ekologii, ekonomii, rozładowania ruchu, zdrowia itp. Ale to przecież nie oznacza, że każdy kto wsiada na rower jest z automatu lepszym człowiekiem na drodze niż kierowca. Szczególnie w relacji rowerzysta-pieszy. Ten drugi w starciu z rozpędzonym bicyklem jest zwykle bezbronny, a w skrajnym przypadku takie zderzenie może skończyć się po prostu tragicznie. Żeby więc tego uniknąć potrzebna jest dyscyplina. A jeśli pojawią się głosy, że progi zwalniające w Sopocie uderzają w tych, którzy jeżdżą spokojniej, to pomyślmy sobie, że dokładnie to samo dzieje się w przypadku takich samych progów na drogach czy fotoradarów dla aut. A propos – nie zdziwię się, jak za parę lat będę pisał tekst o fotopułapce wychwytującej rowerowych piratów. I wcale nie będę musiał nazywać tego absurdem.