Biuro Legislacyjne Sejmu zgłosiło poważne uwagi co do projektu noweli medialnej. Wynika z nich, że Lex TVN jest sprzeczne z prawem co do swojej istoty. Wyrugowanie amerykańskiej inwestycji w polską telewizję mogłoby naruszać nie tylko traktat o stosunkach handlowych i gospodarczych, ale wręcz Konstytucję RP.
Biuro Legislacyjne Sejmu przekonuje, że projekt Lex TVN jest sprzeczny z prawem
Wiele już powiedziano o najnowszym projekcie noweli medialnej. Sam pomysł wyrugowania z Polski amerykańskiej inwestycji wydaje się czystym szaleństwem, skoro politykę zagranicznej naszego kraju przez lata konsekwentnie opieraliśmy o sojusz ze Stanami Zjednoczonymi. Kto jednak mógłby przypuszczać, że Lex TVN jest sprzeczne z prawem, w tym także konstytucyjnym? Z pewnością nie pomysłodawcy i polityczni zleceniodawcy projektu.
Biuro Legislacyjne Sejmu zgłosiło swoje uwagi do noweli. Właściwie trudno mówić o jakichkolwiek niespodziankach. Największe wątpliwości budzi przepis przejściowy, który nakłada obowiązek dostosowania się do reżimu ustawy przez podmioty, które już posiadają koncesję na rozpowszechnianie programów radiowych i telewizyjnych. Dostosowanie się do wymogów Lex TVN miałoby nastąpić w ciągu 6 miesięcy.
Zdaniem BLS tak krótki termin może wręcz stać w sprzeczności z przepisami Konstytucji RP. Mowa o art. 2 i art. 64. Pierwszy to nic innego, jak założenie, że nasz kraj jest „demokratycznym państwem prawnym„. Wcześniejsze orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego wywodziło z niego takie koncepcje, jak zasada zaufania do państwa, czy ochrona praw nabytych. Art. 64 to z kolei nic innego, jak ochrona prawa własności. Teoretycznie można ją ograniczać ustawą, ale w sposób nienaruszający istoty tego prawa.
Chyba każdy zdaje sobie sprawę, że obecny Trybunał Konstytucyjny byłby w stanie wymyślić dla noweli jakieś grubymi nićmi szyte uzasadnienie. Na przykład w oparciu o art. 213 ustawy zasadniczej, w myśl którego „Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji stoi na straży wolności słowa, prawa do informacji oraz interesu publicznego w radiofonii i telewizji„. Wywłaszczenie TVN zaś miałoby chronić polski rynek medialny przed… Rosjanami? Oficjalnie w końcu nie chodzi o sojuszników Polski a o pewne niesprecyzowane potencjalnie wrogie państwa.
Nie da się uczynić Lex TVN zgodnym z Konstytucją bez podważenia ważnego traktatu z USA
Nawet jeśli Lex TVN jest sprzeczny z prawem konstytucyjnym, to i tak rządzący mogą liczyć w tej kwestii na usłużny Trybunał. Na przeszkodzie pozostaje jednak jeszcze jeden akt prawny stojący w hierarchii ponad ustawami. Mowa o polsko-amerykańskim traktacie o stosunkach handlowych i gospodarczych. Ten został ratyfikowany przez Sejm w formie ustawy, a więc to Lex TVN musiałoby z nim być zgodne, nie na odwrót.
Co znajdziemy w traktacie? Strony zgodziły się traktować inwestycje i działalność towarzyszącą w sposób niedyskryminacyjny. Owszem, art. 2 traktatu przewiduje wyjątek dla sektora audiowizualnego – na potrzeby dostosowania polskiego prawa do prawodawstwa Unii Europejskiej. To jednak nie wymaga od naszego kraju rugowania amerykańskich inwestycji. Co gorsza, niekorzystne przepisy wprowadzane przez umawiające się strony nie mogą mieć zastosowania względem inwestycji już istniejących w danym sektorze lub dziedzinie w momencie wejścia w życie.
Wprowadzenie Lex TVN wymagałoby od rządu i Trybunału Konstytucyjnego zakwestionowania całego traktatu. To z kolei byłoby właściwie zerwaniem stosunków gospodarczych ze Stanami Zjednoczonymi. Konsekwencji takiego posunięcia bardzo łatwo się domyślić. Zwłaszcza, że Amerykanie już sygnalizują, że wcale nie zamierzają patrzeć na sprawę przez palce. Niezależnie od tego, ile Polska będzie chciała kupić czołgów czy samolotów.
Stronnictwa polityczne chcące żyrować partii rządzącej cały projekt powinny wziąć je pod uwagę, jeśli rzeczywiście chodzi im o interes Polski. Z politycznego punktu widzenia trudno by sobie wyobrazić, by ktokolwiek poza partią rządzącą cokolwiek na tej ustawie zyskał.