Już nawet przedstawiciele partii rządzącej nieoficjalnie przyznają, że program szczepień ponosi na naszych oczach klęskę. Nie zdążymy nabrać odporności populacyjnej przed czwartą falą. Problem w szczególności dotyczy regionów, w których ludzie głosują na partię rządzącą. Wniosek nasuwa się sam: program szczepień mogła uratować swoją „magią” TVP. Tylko, że nie chciała.
Program szczepień można było uratować, gdyby kilka miesięcy temu zdecydowanie uderzono w ruchy antyszczepionkowe
Narodowy Program Szczepień na początku szedł naprawdę dobrze, przynajmniej w skali Europy. Od jakiegoś czasu możemy jednak zaobserwować poważne spowolnienie akcji. Na nic zdają się zachęty, loterie i grożenie zbliżającą się czwartą falą epidemii. Polacy mieszkający na wschodzie kraju nie garną się zbytnio do zaszczepienia. Dla rządzących to o tyle niewygodna sprawa, że mówimy o regionach będących wyborczymi bastionami Zjednoczonej Prawicy: Podkarpaciu, północnej Lubelszczyźnie, czy wschodniej Małopolsce.
Można by długo wymieniać przyczyny takiego stanu rzeczy. Większość z nich nie będzie w żadnym wypadku odkrywcza. Rządzący dopiero od podpalenia punktu szczepień w Zamościu zdecydowali się na podjęcie jakichkolwiek działań przeciwko ruchom antyszczepionkowym. Wcześniej starali się wręcz puszczać do nich oczko zarzekając się, że o żadnych obowiązkowych szczepionkach być nie może. Przykładem mogą być chociażby przedwyborcze wypowiedzi prezydenta Andrzeja Dudy o szczepionkach na grypę.
Zresztą do dzisiaj w obozie rządzącym są osoby, które jak niepodległości bronią szczepionkowego status quo. Nie chodzi nawet o ministra edukacji sprzeciwiającego się „segregacji sanitarnej”. Bardziej kłuje w oczy postawa takich polityków, jak posłowie Janusz Kowalski i Anna Maria Siarkowska. Niestabilna sejmowa większość nie pozwala Prawu i Sprawiedliwości na dyscyplinowanie krnąbrnych posłów – nawet, jeśli otwarcie sprzeciwiają się polityce rządu.
Nic więc dziwnego, że polski rząd wciąż stara się zachęcać Polaków do szczepień. W tym momencie wszelkie bonusy dla zaszczepionych przybierają formę wręcz desperackiego błagania. Nie da się ukryć, że na tym etapie to właściwie przekonywanie już przekonanych. Co z tymi nieprzekonanymi? Mogłaby tu pomóc… Telewizja Polska.
Telewizja Polska jest tym medium, które mogło dotrzeć do niechętnego szczepieniom elektoratu partii rządzącej
Trzeba TVP oddać sprawiedliwość, że „misję telewizji publicznej” w trakcie pandemii wypełniała całkiem nieźle. Chodzi tutaj o kwestie czysto informacyjne. Rządowa telewizja informuje na bieżąco o liczbie zakażeń, sytuacji epidemiologicznej w kraju. Podaje informacje o wprowadzeniu i odwoływaniu kolejnych obostrzeń oraz o programie szczepień jako takim. Stanowi tym samym dla rządu sposób na komunikację ze społeczeństwem w realiach epidemii. Jeśli ktoś zastanawia się po co nam w ogóle telewizja publiczna, to właśnie po to.
W tym konkretnym wypadku nie chodzi jednak o informacje. Skoro mieszkańcy regionów niechętnych szczepieniom to bastiony PiS, to prawdopodobnie czerpią oni informacje o sytuacji w kraju właśnie z TVP. Nie da się również ukryć, że Telewizja Polska prezentuje swoim odbiorcom taką wizję tej sytuacji, jaką zażyczą sobie rządzący. Żadne zaklinanie rzeczywistości o „niezależnym dziennikarstwie” tutaj nie pomoże. Gdyby więc już rok temu TVP uderzyła w ruchy antyszczepionkowe, to być może nie mielibyśmy dzisiaj problemu z brakiem odporności populacyjnej.
TVP miałaby z pewnością bardzo bogaty materiał. Sami antyszczepionkowcy to zresztą także przeciwnicy rządu, a przynajmniej konkurencja próbująca się wcisnąć gdzieś na skraj prawej strony sceny politycznej. Bardzo możliwe, że znalazłyby się nie tylko kontrowersyjne wypowiedzi, ale także niejasne powiązania, czy nawet scenariusze pisane cyrylicą. Skoro Jarosław Kaczyński dzisiaj przekonuje, że antyszczpionkowy terroryzm jest jakimś elementem współczesnej wojny hybrydowej, to zapewne wie co mówi. W końcu jest wicepremierem do spraw bezpieczeństwa.
Rządzący woleli straszyć Polaków Tuskiem, ideologią LGBT i Niemcami, zamiast raz jeden zrobić ze swoją propagandą coś pożytecznego
Niestety, Telewizja Polska ostatni rok wolała poświęcić Rafałowi Trzaskowskiemu, Donaldowi Tuskowi i Platformie Obywatelskiej w ogóle. Skupiała także swoją uwagę na środowisku LGBT i „złych Niemcach”. Specyficzna „magia” TVP raz jeden mogła się przydać do czegoś pożytecznego. Niestety, została zupełnie zmarnowana.
Wszystko dlatego, że rządzący tak naprawdę wolą zajmować się samymi sobą i straszyć swoich wyborców tymi samymi „upiorami”. Wiedzą także doskonale, że ich elektorat – twardy i potencjalny – jest całkiem podatny na teorie spiskowe. Faszerowali go w końcu nimi przez całą dekadę, dość skutecznie.
By bronić swojego stanu posiadania rządzący długo byli gotowi poświęcić program szczepień Polaków. Potrzeba było podpalenia punktu szczepień, by dostrzegli to, o czym lekarze i dziennikarze przestrzegali długie miesiące. Teraz jest już najprawdopodobniej za późno. A za jakiś czas rzeczywistość zapewne zmusi ich do kolejnej rewizji poglądów i – na przykład – wprowadzenia szczepień obowiązkowych. Czy było warto?