Środowiska prawicowe w naszym kraju odkryły niedawno Amerykę. Migranci ściągani na polską granicę przez Białoruś wcale nie żyli w skrajnym ubóstwie. Zdjęcie kobiety z brytyjskim krótkowłosym kotem na ręku miałoby być wręcz koronnym dowodem. Tymczasem Polska powinna przyjąć migrantów – z ich rasowymi kotami, iPhonami i butami prosto ze sklepu.
Szok miesza się z niedowierzaniem: migranci okazali się nie klepać biedy przez całe swoje życie
Aleksander Łukaszenko ściąga na polską, litewską i łotewską granicę migrantów z Bliskiego Wschodu starając się wywołać mały kryzys migracyjny. Ot, taka drobna złośliwostka z jego strony. Kiedy piersi migranci zaczęli przekraczać granicę w naszym kraju rozpoczęła się dyskusja co z nimi zrobić. Wpuścić, czy ogrodzić granicę zasiekami i zamknąć ją na cztery spusty?
Środowiska prawicowe znalazły sobie kilka argumentów przemawiających za tym drugim rozwiązaniem. Okazało się bowiem, że migranci wcale nie są przymierającymi głodem wychudzonymi szkieletami ubranymi w jakiś odpowiednik worków po kartoflach ze stopami obwiązanymi jakimiś szmatami. Wręcz przeciwnie: mają smartfony, jak niemal każdy Polak. Mają „buty prosto ze sklepu”. Internet zaś okrąża teraz zdjęcie dość dobrze ubranej kobiety z rasowym kotem brytyjskim krótkowłosym, albo podobnym, wartym kilka tysięcy złotych.
Kolejnym naiwnym argumentem przeciwko wpuszczaniu migrantów do Polski jest stwierdzenie, że mężczyźni trafiający na naszą granicę nie chcieli walczyć o swój kraj. Zbiega się to z naiwnością argumentacji strony lewicowej sugerującej, że mamy do czynienia z uchodźcami. To nie do końca prawda. Nawet jeśli wszyscy zgodnie deklarują chęć uzyskania pomocy międzynarodowej by dostać się na terytorium Unii Europejskiej.
Z całą pewnością mamy do czynienia z mieszkańcami krajów muzułmańskich, których było stać na opłacenie sobie lotu samolotem z Bagdadu do Mińska. W przypadku grupki Afgańczyków, wiele wskazuje na to, że wyruszyli z ojczyzny w taki sam sposób jeszcze przed zdobyciem kraju przed talibów. To tak naprawdę powód, dla którego Polska powinna przyjąć migrantów – z całym dobrodziejstwem inwentarza.
Polska powinna przyjąć migrantów. Odciążyliby przynajmniej przedsiębiorców zaharowujących się na Polski Ład i 500 Plus
Najbardziej powszechnym sposobem odsiewu chętnych do przekroczenia granicy państwowej jest kryterium majątkowe. Mówiąc wprost: bogatym łatwiej przekroczyć większość granic, niż biednym. To bardzo rozsądne założenie, nawet jeśli niemające zbyt wiele wspólnego z humanitaryzmem. Chodzi o to, by ci, którym pozwolimy wejść na terytorium naszego państwa nie stanowili dla niego obciążenia.
Skoro więc mamy do czynienia z ludźmi, którzy nie wydają się klepać przysłowiowej biedy, to najważniejszy problem odpada. A to oznacza, że mamy do czynienia nie tyle z jakimś zagrożeniem dla interesów naszego państwa, lecz wręcz z okazją. W końcu ktoś musi pracować na rekordowy polski socjal, odprowadzać podatki, dokładać się do systemu emerytalnego. To nie tak, że Polska nie potrzebuje imigrantów. Inaczej nie przyjmowalibyśmy od lat obywateli Ukrainy z otwartymi ramionami.
Tymczasem tych migrantów z Bliskiego Wschodu moglibyśmy, według słów wiceministra Patkowskiego, od razu zaliczyć tych ludzi do klasy średniej. Poważnie zaś: istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że ludzie stłoczeni na granicy polsko-białoruskiej żyli na poziomie zbliżonym do polskiego. I to patrząc raczej z perspektywy mieszkańców naszych miast. Mogli też wieść w swojej ojczyźnie życie tak naprawdę bardzo zbliżone do naszego. W czym więc miałby tu tkwić problem?
Gorzej jeśli pod płaszczykiem niby-racjonalnych obaw o utrzymanie migrantów kryją się prostacki rasizm i ksenofobia. Niestety, istnieje spore ryzyko, że największym problemem nie jest zasobność imigranckich portfeli, lecz kolor ich skóry i wyznawaną religię.
Zanim zaczniemy patrzeć na migrantów z góry, zastanówmy się dlaczego taki Irakijczyk miałby w ogóle chcieć osiedlać się w Polsce?
Nie popadajmy jednak w typowy dla nas kompleks wyższości wobec każdego, kto żyje na wschód i południe od Polski. To przecież nie tak, że ci migranci tak bardzo chcą dotrzeć akurat do naszego kraju. Zastanówmy się przez chwilę na spokojnie: dlaczego ktoś żyjący na z grubsza podobnym poziomie życia miałby tułać się taki kawał od ojczyzny i jeszcze wydawać na to niemałe pieniądze?
Migranci wcale nie chcą do Polski – chcą do Niemiec, Francji, bogatszych od nas krajów zachodniej Europy. Dla nich nasz kraj wcale nie jest atrakcyjny. Z wypadków pierwszej fali uchodźczej dla Polski płynie jedna nauczka: nawet jeślibyśmy sami z siebie ściągnęli mieszkańców Bliskiego Wschodu do naszego kraju, to bardzo szybko uciekną za Odrę.
Migranci po prostu chcą przemaszerować przez nasz kraj do Niemiec. To obiecali im zresztą Białorusini. Problem tkwi w tym, że Niemcy niekoniecznie muszą chcieć ich przyjąć. Robili to już przez długie lata. Ktokolwiek z naszych rządzących raczył w ogóle zapytać? W każdym razie, wielkopańskie sny możemy włożyć między bajki. Nasze państwo musiałoby wręcz zabiegać o to, by raczyli jednak zechcieć się osiedlić w Polsce. Nie byłoby to zadanie łatwe, biorąc pod uwagę niższe zarobki i często już wyższe ceny, niż w Niemczech.
Jest jednak jeszcze jeden powód, dla którego Polska powinna przyjąć migrantów – z czystej przekory. Wyobraźmy sobie, że Aleksander Łukaszenko zauważy, że nasz kraj radzi sobie dobrze z wywołanym przez niego kryzysem. Nie dajemy mu żadnych przygranicznych incydentów, które ten mógłby pokazywać w mediach jako dowód, że Polska jest zła i faszystowska. Wręcz sprawiamy wrażenie zadowolonych z jego perfidnej i bezdusznej prowokacji. Być może się znudzi i da sobie po prostu spokój.