Są takie sytuacje, kiedy od razu wiadomo, że spadkodawca będzie musiał zapłacić zachowek. Stanie się tak np. gdy zmarły pominął w testamencie bliską mu osobę, a jednocześnie nie wydziedziczył jej i nie ma też podstaw, by wnioskować o stwierdzenie wobec niej niegodności dziedziczenia. Tutaj jednak pojawiają się wątpliwości związane z tym, ile czasu na zapłatę zachowku ma spadkobierca.
Najpierw konieczne jest wezwanie do zapłaty
Roszczenia o zapłatę zachowku uprawniony nie może zgłosić w dowolnym momencie. Ma na to ograniczony czas. Wynosi on 5 lat od momentu otwarcia spadku. Oznacza to, że osoba, której należy się zachowek, musi najpierw w ogóle żądać jego zapłaty, by otrzymać jakiekolwiek pieniądze. W końcu prawo do zachowku jest prawem, a nie obowiązkiem. Równie dobrze można więc z niego nie skorzystać.
Jeśli jednak uprawniony do zachowku zdecyduje, że chce otrzymać należne mu pieniądze, musi zgłosić swoje roszczenie we wspomnianym terminie. W przeciwnym wypadku spadkobierca czy inna osoba zobowiązana do zapłaty może powołać się na termin przedawnienia – to właśnie jeden ze sposobów na to, jak nie płacić zachowku.
Osobną kwestią pozostaje natomiast to, ile czasu na zapłatę zachowku ma osoba do tego zobowiązana. Terminu tego nie liczy bowiem się ani od otwarcia spadku, ani od otwarcia testamentu. Biegnie on dopiero od momentu, w którym osoba mająca prawo do zachowku zażąda jego zapłaty. Jeśli więc w ogóle nie zgłosi swojego roszczenia, to z punktu widzenia spadkobiercy najlepszym rozwiązaniem jest czekać i liczyć, że roszczenie zdąży się przedawnić.
Termin na zapłatę zachowku ustala uprawniony
Nie ma jednak żadnego przepisu, który stanowiłby, że od momentu otrzymania wezwania zobowiązany ma X dni, żeby zapłacić zachowek. Z tego powodu zastosowanie znajduje art. 455 Kodeksu cywilnego. Zgodnie z tym przepisem w momencie gdy nie oznaczono terminu spełnienia świadczenia, należy je spełnić niezwłocznie po wezwaniu dłużnika do jego wykonania.
„Niezwłocznie” nie oznacza jednak, że zobowiązany musi płacić np. w dniu, w którym otrzymał wezwanie. Zwykle zresztą uprawniony sam wyznacza, ile czasu zobowiązany ma na zapłatę zachowku (przy czym przyjmuje się, że ten termin nie powinien być krótszy niż 14 dni). Strony mogą jednak równie dobrze spróbować się porozumieć i zawrzeć umowę o zachowek, w której np. rozłożą płatność na raty, ustalą konkretną datę albo nawet obniżą wysokość zachowku.
Warto też wspomnieć, że takie wezwanie do zapłaty nie musi przybierać postaci oficjalnego pisma. Równie dobrze uprawniony może zgłosić swoje roszczenie w inny sposób – np. mailowo czy nawet podczas rozmowy telefonicznej. Większość osób woli jednak wysłać klasyczne wezwanie do zapłaty z dwóch powodów. Po pierwsze, takie pismo wygląda „poważniej” niż np. zwykły SMS. Istnieje więc większa szansa, że zobowiązany rzeczywiście zapłaci. Po drugie, wysyłając je ze zwrotnym potwierdzeniem odbioru, uprawniony do zachowku ma dowód, że wezwanie wysłał, co okaże się ważne, jeśli sprawa jednak skończy się w sądzie.
Samo wezwanie do zapłaty nie przerywa przedawnienia
Nie wszystkie osoby zdają sobie jednak sprawę, że samo wezwanie do zapłaty nie przerywa terminu przedawnienia zachowku. Jeśli więc uprawniony wyśle takie pismo tuż przed upływem 5-letniego terminu, nie oznacza to jeszcze, że otrzyma pieniądze. Jeśli osoba zobowiązana do zapłaty nie zareaguje na wezwanie, to uprawniony musi jeszcze w tym samym 5-letnim terminie złożyć pozew do sądu. W przeciwnym razie druga strona może powołać się na termin przedawnienia i w efekcie – nie zapłacić w ogóle.